Paul Krugman, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, przedstawił swój ciąg myślowy na temat ewentualnej współpracy Rosji z Chinami.
Rosjanie sromotnie przegrywają wojnę na Ukrainie. Nie tylko kiepsko radzą sobie na terytorium państwa, które w ocenie analityków wydawało się po wielokroć słabsze, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Przede wszystkim ogrom sankcji gospodarczych ze strony świata cywilizowanego sprawił, że półki sklepowe w Rosji zaraz zaczną świecić pustkami, a rosyjscy oligarchowie czy rosyjski biznes zwijają się z powrotem do Rosji (np. Dodo Pizza czy Mere).
Rosja nie przyjmie pomocy od Chin
Kiedy cały świat zastanawia się czy z pomocą Putinowi w obliczu klęski militarnej, gospodarczej i wizerunkowej przyjdą Chiny, amerykański noblista wskazuje, że to mało prawdopodobne. Ten totalitarno-autorytarny sojusz wydaje się realny głównie na papierze.
Po pierwsze, jak mówi Krugman, Rosja i Chiny wcale nie są tak bardzo sąsiadującymi ze sobą państwami, jak się myśli. Zdecydowana większość Rosjan mieszka w zachodniej, europejskiej części kraju. Tymczasem w Chinach wygląda to dokładnie odwrotnie – główne ośrodki cywilizacyjne skupione są w pobliżu oceanu. Pomiędzy tym w obu krajach rozlega się głucha, znacznie gorzej zagospodarowana przestrzeń. Nie ma naturalnego sprzężenia cywilizacyjnego do bliskiej współpracy.
Po drugie, chińskie banki mając w głowie to, co świat zachodni zrobił z Rosją, gdy ta postanowiła się bardzo brzydko zachowywać, nie będą miały ochoty stawać się zamieszanymi w ten konflikt.
Wreszcie, na co Krugman zwraca szczególną uwagę – przepaść gospodarcza pomiędzy Chinami i Rosją jest gigantyczna. Chiny zgodnie z danymi MFW mają drugie PKB na świecie, a Rosja – mniej więcej takie, jak Hiszpania. Co więcej, PKB Chin dynamicznie od dekad rośnie, rosyjskie zaś trochę jakby utknęło w martwym punkcie, a ogrom sankcji na pewno mu nie pomoże. Ta różnica jest tak astronomiczna, że w bliskiej współpracy tych państw Krugman nie potrafi sobie wyobrazić innego scenariusza, niż pełna wasalizacja Rosji na rzecz Chin. Jeśli nawet Rosja i Chiny uformowałyby nowy autorytarny sojusz, to ta przepaść pomiędzy PKB wielokrotnie przewyższa nawet różnicę między gospodarką Niemiec i Włoch w 1939 roku – wskazuje Krugman.
Rosja miała jeden argument – wskazuje noblista
Rosja miała w tych relacjach jeden argument – swoją siłę militarną. Jednak okazało się, że w rzeczywistości jest to raczej militarna słabość, która ma problem z podbiciem osłabionej i gnębionej od lat Ukrainy. Trudno nawet wyobrazić sobie, że wojsko rosyjskie przestraszyłoby dziś na świecie kogokolwiek większego i silniejszego zbrojnie od Hondurasu.
Byłaby to prawdziwa ironia losu – podsumowuje Krugman – gdyby próba przywrócenia rosyjskiego imperium zaowocowała staniem się wasalem Chin. Ale dokładnie tak, w jego ocenie, skończy się zwrócenie o pomoc do Państwa Środka.