Wraz z kolejnymi wzrostami stóp procentowych pojawiają się coraz korzystniejsze oferty lokat w bankach. Tylko po co tracić czas na oprocentowanie rzędu 7 proc., skoro można wybrać obligacje indeksowane inflacją? Jako jedyny sposób względnie przystępny sposób oszczędzania pozwalają nie stracić w czasach galopującej inflacji.
Jest dzisiaj tylko jeden sposób oszczędzania, który gwarantuje nieponiesienie strat z powodu inflacji
Osoby posiadające jakieś oszczędności zapewne zastanawiają się nad tym, co by tu zrobić, by nie pożarła ich inflacja. Ta w maju wyniosła w końcu aż 13,9 proc. Nie każdego stać na inwestycje w nieruchomości, nie każdy potrafi grać na giełdzie. Kursy kryptowalut zaliczają od jakiegoś czasu spadki. Ze złotem jest ten problem, że po wszystkim trzeba je jeszcze komuś sprzedać. Pierwszą myślą typowego drobnego inwestora będą lokaty bankowe.
Problem jednak w tym, że trzeba było całej serii podwyżek stóp procentowych, by banki dojrzały do zaoferowania swoim klientom oprocentowania lokat w okolicach 7 proc. Nie trzeba być matematycznym geniuszem by dostrzec, że to cały czas oprocentowanie zauważalnie poniżej poziomu inflacji. To oznacza, że lokując swoje pieniądze w bankach co najwyżej ograniczamy straty. Nowe dwuletnie obligacje skarbowe oprocentowane stopą zmienną stanowią porównywalną alternatywę. Rząd wprowadził je zresztą po to, by wywrzeć nacisk na banki, by podniosły oprocentowanie depozytów.
Tak naprawdę szkoda naszego czasu i naszych pieniędzy na tego typu półśrodki. By rzeczywiście zachować wartość naszych pieniędzy, należy wziąć przykład z premiera Mateusza Morawieckiego. Okazało się bowiem, że szef rządu miał ulokować w zeszłym roku aż 4,6 milionów złotych w obligacje indeksowane inflacją. Ministerstwo Finansów oferuje tego typu papiery wartościowe od dłuższego czasu. W ich posiadanie może wejść praktycznie każdy.
Czym jednak są obligacje indeksowane inflacją i czym się różnią od zwykłych? Najprościej rzecz ujmując, ich oprocentowanie jest zależne od wysokości inflacji. Dzięki temu mamy praktycznie gwarancję, że niezależnie od spadku wartości złotego nasze oszczędności mniej-więcej zachowają swoją zdolność nabywczą.
Możemy kupić obligacje czteroletnie, dziesięcioletnie, sześcioletnie rodzinne i dwunastoletnie rodzinne
Obligacje indeksowane inflacją oferowane przez Ministerstwo Finansów są dostępne na cztery różne okresy: czteroletnie, dziesięcioletnie, sześcioletnie rodzinne i dwunastoletnie rodzinne. Obligacje rodzinne mogą kupić wyłącznie osoby które nabyły prawo do świadczenia wychowawczego wypłacanego w ramach programu Rodzina 500 plus. Pozostali inwestorzy muszą niestety obejść się smakiem.
Oprócz tego detalu i okresu obowiązywania obligacji poszczególne papiery różnią się stopą oprocentowania odsetek dla pierwszego roku. Czteroletnie obligacje indeksowane kupione dzisiaj dadzą nam po 12 miesiącach odsetki rzędu 5,5 proc. Dwunastoletnie to już oprocentowanie rzędu 6 proc. Nie jest to może rewelacyjny wynik, ale prawdziwa magia pojawia się dopiero po upływie drugie roku odsetkowego.
Obligacje indeksowane inflacją dadzą nam wówczas oprocentowanie liczone jako suma inflacji i marży odsetkowej. Ta druga wynosi, w zależności od długości obligacji, od 1 proc. w przypadku tych czteroletnich po 1,75 proc. dla tych dwunastoletnich. Inflacja zaś ustalana jest w oparciu o tą ogłaszaną przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego w miesiącu poprzedzającym pierwszy miesiąc danego okresu odsetkowego. Oznacza to, że mamy od drugiego roku odsetkowego mamy gwarancję oprocentowania powyżej inflacji.
Ministerstwo Finansów zapewnia, że obligacje indeksowane inflacją są w ciągłej sprzedaży. Oznacza to tyle, że każdego miesiąca pojawia się nowa oferta uwzględniająca aktualną wysokość stóp procentowych dla pierwszego roku odsetkowego. Cena sprzedaży jest stała i wynosi 100 zł za jedną obligację. W przypadku obligacji czteroletnich odsetki są wypłacane każdego roku. Przy sześcioletnich, dziesięcioletnich i dwunastoletnich otrzymamy je w momencie wykupu. Warto jednak wspomnieć, że odsetki są wówczas kapitalizowane. Wykup obligacji gwarantuje nasze państwo.
I ty możesz poczuć się jak premier Mateusz Morawiecki kupując obligacje indeksowane inflacją
Wcześniejsze zakończenie oszczędzania za pomocą obligacji jest oczywiście możliwe. Pobierana jest wówczas opłata zależna od tego, jak długie obligacje kupiliśmy. W przypadku czteroletnich i sześcioletnich wynosi 0,70 zł od każdej obligacji i 2 zł od każdej dziesięcioletniej i dwunastoletniej.
Obligacje skarbowe można kupić w oddziałach PKO Banku Polskiego w całym kraju, w Punktach Obsługi Klientów Biura Maklerskiego PKO BP oraz za pośrednictwem Internetu na dedykowanej stronie internetowej. Kolejną możliwością jest zakup obligacji przez telefon.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by pójść w ślady premiera i kupić obligacje indeksowane inflacją. Sam szef rządu zapytany o sprawę podkreśla, że chciałby, aby jak najwięcej obligacji Skarbu Państwa było w rękach Polaków. Nie da się ukryć, że dzięki premierowi znacząco wzrosła świadomość istnienia tego konkretnego rodzaju papierów wartościowych.
Co jednak jeśli w najbliższym czasie inflacja drastycznie spadnie? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że nic takiego się nie stanie przynajmniej przez półtora roku. Przynajmniej jeśli wierzyć prezesowi Narodowego Banku Polskiego, który zapewnia, że inflacja zacznie spadać pod koniec przyszłego roku. Poprzednim razem, gdy inflacja przekraczała 10 proc., jej zbicie do względnie rozsądnych poziomów zajęło kilka lat. Możemy śmiało założyć, że tak samo będzie i tym razem. Lepszego sposobu oszczędzania w tej chwili w Polsce po prostu nie ma.