Wakacje kredytowe jednym pomogą, drugim zaszkodzą. Chodzi o tych, którzy kredyt hipoteczny dopiero chcą zaciągnąć. Dziś banki konkurują marżami, ale różni je też istotnie ocena zdolności kredytowej. Za chwilę o kredyt może być jeszcze trudniej.
Ocena zdolności kredytowej
Współczujemy tym, którym raty kredytów hipotecznych drastycznie wzrosły. Żal też tych, którzy czekali aż ruszy zapowiedziany rok temu program „Mieszkanie bez wkładu własnego„. Program teoretycznie wystartował, ale kredytów takich w tym momencie nie oferuje żaden bank. Przez ten rok ceny nieruchomości wzrosły. Kredyty podrożały. Zdolność spłaty zadłużenia spadła „na łeb, na szyję”. Na dodatek wejście w życie rządowego pakietu pomocy kredytobiorcom, jeszcze bardziej pogorszy ich sytuację. Eksperci prognozują wzrost opłat i marż bankowych. Dlatego jeśli ktoś rozważa kupno mieszkania na kredyt, a tacy przecież są, to prawdopodobnie lepiej to zrobić teraz, niż później.
„Jeśli ziści się ten scenariusz (red. wakacji kredytowych), to będzie to kolejny cios, po podwyżkach stóp procentowych i zaleceniach UKNF, w osoby chcące zaciągnąć kredyt mieszkaniowy. Jeśli w górę pójdą marże kredytowe, to o nowe hipoteki będzie jeszcze trudniej niż dziś. Marża to stały element oprocentowania kredytu i zostaje z nami na cały czas kredytowania. Od kilku miesięcy banki obniżały marże konkurując w ten sposób o kurczące się grono nowych klientów. Doszło nawet do tego, że w marcu br. przeciętna marża nowoudzielanych kredytów wynosiła zaledwie 1,68 proc. Dla porównania średnia marża z ostatnich 10 lat to 2,58 proc. Jeśli jednak na banki zostaną nałożone wielomiliardowe koszty, to istnieje bardzo poważne ryzyko, że marże kredytowe pójdą w górę” uważa Oskar Sękowski, analityk HRE Investments.
Warto pytać
Analiza HRE Investments pokazuje też, jak bardzo banki różnią się w ocenie zdolności kredytowej. Porównali propozycje banków, pod kątem tego, jak duży kredyt może dostać rodzina i ile za niego zapłaci. Przykładowa rodzina, składa się z dwójki dorosłych i jednego dziecka. Rodzice pracują na etatach. Maja umowy na czas nieokreślony. Razem zarabiają dwie średnie krajowe. Czyli ich miesięczny dochód netto to 8775 zł. Nie mają żadnych innych kredytów. Ani karty kredytowej, ani debetu w rachunku.
Okazało się, że najwięcej (463 138 zł) chce pożyczyć im obecnie bank BNP Paribas. RRSO wynosi w jego przypadku 10,16 proc. Po nim Santander (433645 zł, RRSO – 9,37 proc.). Najskromniejszą propozycję rodzina otrzymałaby w BOŚ Banku (386801 zł, RRSO – 9,47 proc.). Niewiele więcej pożyczyłby jej ING (391729 zł, RRSO – 9,07 proc.) i mBank (395339 zł, RRSO – 10,12 proc.). Pozostałe banki (Millennium, Pekao i PKO BP) znalazły się w środku zestawienia. Różnica między tym, który da najwięcej, a tym, który jest gotów pożyczyć najmniej pieniędzy wynosi ponad 76 tys zł.