Powiem tak, jeśli nie musisz dotrzeć gdzieś na czas, wybierz się w podróż PKP Intercity. Tylko nie zapomnij o wodzie, prowiancie i lekach. Jeśli jednak nie jest dla ciebie obojętne kiedy dojedziesz do celu, to pomyśl o innym rozwiązaniu niż kolej.
Podróż PKP Intercity
Koleżanka przysłała mi zabawny rysunek. Mała dziewczyna, wskazując na wagę mówi do drugiej: nie wchodź tam, bo od tego się płacze. Myślę, że wagę można zastąpić pociągiem, a podpis zostawić i będzie to dobra ilustracja podróży z PKP Intercity, czyli jednym z czterech największych przewoźników pasażerskich w Polsce. A jeśli chodzi o podróże na dalszych trasach, to może nawet największym.
Pociągiem jeżdżę systematycznie z Katowic do Warszawy. Długo uważałam, że to najlepszy środek komunikacji. Ta ocena powoli ewoluowała, aż w ostatni poniedziałek stwierdziłam, że formuła mojej znajomości z tym przewoźnikiem się wyczerpała. Ostatnia podróż zamiast skończyć się o 10.45 na dworcu Warszawa Centralna, skończyła się o 11.30 w Milanówku. Po dwóch postojach spowodowanych awarią systemów sterowania, tym razem współpracy odmówiła lokomotywa. Współpasażer dowiedział się od konduktora, że na nową poczekamy minimum 1,5 godziny.
Sztuka przetrwania
Jeśli słyszysz coś takiego, a masz zaplanowane o 12.00 spotkanie, na którym jeśli się nie pojawisz, to następną szansę dostaniesz za dwa miesiące, zaczynasz się denerwować. Nie aż tak, jak ci którzy jadą na lotnisko, ale jednak. Ktoś się spieszy na rozprawę. Ktoś ma ważne spotkanie biznesowe. Wielu chce się w Warszawie przesiąść na inny pociąg. Nie zdążą. Choć może nie wszyscy. Na niektórych pociągi poczekają. W wagonie robi się nieznośnie gorąco. Nie działa klimatyzacja. Okien nie da się otworzyć. Cześć osób decyduje się wyjść z pociągu. Miejscowi udzielają porad, jak dostać się do stolicy. Czas ucieka. Podstawiają zastępczy pociąg. Po 13.00 stawiam się u celu swojej podróży. Spocona, zdenerwowana i wykończona. Na szczęście poczekali.
Po paru godzinach wracam tym samym pociągiem. Na peron wjeżdża z 20 minutowym opóźnieniem, choć dopiero zaczął podróż. Podobnie, jak do Warszawy nie ma wagonu bez przedziałów, do którego kupiłam bilety. Teraz jest o tyle gorzej, że w wagonie z przedziałami nie ma mojego miejsca. Takich osób jest więcej. Znów robi się nerwowo. Konduktor poleca nam inny wagon. Rodziny z małymi dziećmi nie chcą się rozdzielać. Żałuję, że nie kupiłam biletów w I klasie, ale ostatnio jak jechałam, wagonu tej klasy w ogóle nie było w składzie, mimo że bilety na niego sprzedano. Tym razem był i jak zauważyłam wysiadając, włączyli im tam światło. My w duchocie i ciemnościach dojechaliśmy do Katowic. Marzyłam o tym, żeby ta podróż wreszcie się skończyła. Żeby się nic nie popsuło i żeby nie trzeba było wychodzić, bo tym razem lało za oknem jak z cebra.
Czas spóźnienia może ulec zmianie
Moje doświadczenie, ale i współpasażerów niedoli wskazuje, że z PKP Intercity stało się coś niedobrego. Czasy, gdy w 2 h 40 minut można było dojechać z Katowic do Warszawy w dobrych warunkach, nie martwiąc się o spóźnienie, a tym bardziej czy będzie w składzie miejsce, na które kupiłam bilet, minęły.
Dane Urzędu Transportu Kolejowego wskazują, że spóźnienia pociągów PKP Intercity, to nie incydent, ale niemal norma. Ostatnie dane dotyczące punktualności pochodzą z czerwca. Wtedy tylko 61,4 proc. pociągów PKP Intercity dotarło do celu o czasie. Powodem są awarie, problem z personelem, stan infrastruktury czy niewłaściwa organizacja prac budowlanych. Za jedną piątą spóźnień odpowiadały w zeszłym roku czynniki zewnętrzne (pogoda, zwierzęta, wypadki).
Czytam w prasie, jak przewoźnik tłumaczy, że stał się ofiarą własnej popularności. To fakt przybyło pasażerów. Zwłaszcza PKP Intercity, ale patrząc na dane UTK przed pandemią koleją podróżowało w Polsce dużo więcej osób. W minionym roku wszyscy działający w Polsce przewoźnicy kolejowi przewieźli 245,1 mln pasażerów. To prawie 36 mln więcej niż w 2020 roku. Ale w roku 2019 kolej miała 336 mln pasażerów. Troską prezesa UTK jest utrzymać wzrost liczby podróżnych. W raporcie za 2021 rok podaje, jak to można zrobić: wysoką jakością usług, nowymi połączeniami, wyższym standardem taboru i dbałością o punktualność. Co w takim razie poszło nie tak? Pozostaje nam „wsiąść do pociągu byle jakiego” albo wybrać inny środek lokomocji. Droższy. Mniej ekologiczny. Ale pewniejszy.