Polacy zawsze byli zaradnym narodem. W kraju albo węgiel jest horrendalnie drogi, albo nie da się go kupić? Nic nie szkodzi – jest czeski ekogroszek. Jeżeli się postarać, to u naszych południowych sąsiadów można kupić nawet polski węgiel kamienny. Tymczasem nad Wisłą możemy już podobno palić „wszystkim, poza oponami i podobnymi rzeczami”.
Polacy muszą sobie jakoś radzić w sytuacji, gdy rządzący nie panują nad węglowym chaosem
Typowa cena ekogroszku w Polsce już od jakiegoś czasu przekracza kwotę wypłacanego przez rząd dodatku węglowego. Za tonę tego surowca możemy zapłacić cztery, a nawet pięć tysięcy złotych. Teoretycznie możemy kupić tani węgiel w sklepie internetowym PGG, pod warunkiem, że akurat mamy duże szczęście. Rodzime składy węglowe, które nie załapały się jako kwalifikowani dostawcy spółek węglowych, w ogóle zostały z niczym. Część z nich zwija z tego powodu działalność gospodarczą. Surowiec z importu ma z kolei na tyle poważne problemy z jakością, że niektóre składy nie chcą go w ogóle sprzedawać.
W całym tym węglowym chaosie są właściwie dwa sposoby radzenia sobie z problemem. Jeden zaproponował niedawno w Nowym Targu sam Jarosław Kaczyński. Zdaniem prezesa PiS „Polska ma być ogrzana”, nieważne czym. Dyrektywa ze strony szefa partii rządzącej jest tutaj jasna: „palić wszystkim poza oponami i podobnymi rzeczami”.
Co z tego, że takie postępowanie jest niezgodne z przepisami gminnych uchwał antysmogowych i ogólnopolskiej ustawy prawo ochrony środowiska? Nie od dzisiaj wiadomo, że rządzącym koncepcja legalizmu jest stosunkowo obca. Smog? Jakość powietrza w Polsce na poziomie zagłębi przemysłowych Indii, Pakistanu i Bangladeszu? Na pewno znajdzie się jakiś sposób, żeby winą za ten stan rzeczy obarczyć Donalda Tuska, Niemcy albo Unię Europejską.
Tymczasem Polacy znaleźli własny sposób na niedobory węgla w kraju. Nie chodzi o zaciśnięcie zębów i przyzwyczajenie się do mrozu. Zawsze można sprowadzić tańszy czeski ekogroszek. W tamtejszych składach węglowych możemy kupić tonę surowca nawet za ok. 1400-1700 złotych. Przedsiębiorcy z Czech niekiedy nawet oferują towar z dostawą do klienta. Jest w tym wszystkim mały haczyk. Typowy czeski ekogroszek to niekoniecznie ten sam rodzaj węgla, co ten sprzedawany w Polsce.
Czeski ekogroszek opłaca się gospodarstwom domowym. Spekulanci-amatorzy najprawdopodobniej obejdą się smakiem
Tak zwany „młody węgiel” sprzedawany w Czechach jest swego rodzaju stanem pośrednim pomiędzy węglem kamiennym a brunatnym. Względnie: to po prostu wysokiej jakości węgiel brunatny wydobywany w kopalniach odkrywkowych w Czechach. Wraz z niższą ceną w parze idzie niższa kaloryczność. Do ogrzania domu trzeba go więcej zużyć. To z kolei oznacza, że trzeba kupić go więcej. Biorąc jednak pod uwagę obecne ceny w Polsce, czeski ekogroszek to dość opłacalne rozwiązanie.
W Czechach można również kupić typowy węgiel kamienny. Wysokojakościowy czeski ekogroszek wciąż będzie zauważalnie tańszy od sprzedawanego w Polsce. Może się nawet zdarzyć, że w Czechach trafi się nam okazja do kupienia polskiego węgla. Nasza branża węglowa w pierwszej połowie tego roku wyeksportowała w końcu jakiś milion ton surowca. Z informacji podanych przez dziennik „Fakt” wynika, że połowa trafiła właśnie do naszych południowych sąsiadów. Ograniczanie eksportu węgla i przekierowanie go na krajowe potrzeby coś rządzącym wyraźnie nie idzie.
Czy można sobie tak po prostu kupić czeski ekogroszek i wjechać z nim do Polski? Jak najbardziej. Nie trzeba się nawet przejmować akcyzą na węgiel. Zgodnie z art. 31a ust. 1 ustawy o podatku akcyzowym, węgiel przeznaczony na opał między innymi w gospodarstwach domowych jest zwolniony z tej daniny. Wystarczy oświadczenie od nabywcy, że przeznaczy kupiony surowiec na cele podlegające zwolnieniu.
Jeżeli jednak ktoś myśli, że dobrym pomysłem byłoby zakupienie dużej ilości węgla w Czechach i jego sprzedaż z zyskiem, to gorzko się rozczaruje. Obrót tym surowcem jest w Polsce dość silnie regulowany. Konieczność opłacenia akcyzy to tak naprawdę najmniejszy problem. W przeciwieństwie do alkoholu i papierosów stawka tego podatku nie jest wysoka. Mowa o ok. 40 złotych za tonę. Żeby jednak móc prowadzić działalność w zakresie importu węgla do Polski trzeba najpierw uzyskać od Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki koncesję na obrót węglem kamiennym.