Kręci cię poszukiwanie skarbów, ale dobijają surowe i dość restrykcyjne przepisy polskiego prawa (choć nieco zliberalizowane w 2015 roku), przez które więcej z tym presji, ograniczeń i kłopotów, niż zawadiackiej przyjemności? Wypróbuj geocaching.
W dobie otaczającej nas telewizji i masowego internetu zaczynamy zatracać to poczucie przygody, które mieliśmy w sobie w dzieciństwie. Czy nie pamiętacie jak na wyjeździe do dziadków na wieś, czy na ferie, czy na kolonie, czy w ogóle gdzieś z przyjaciółmi szwendaliście się po lasach, polach, mieście i odkryliście coś ciekawego? Na przykład stary opuszczony budynek, gdzie trzeba było wejść, coś przeskoczyć, schylić się, trochę pobrudzić? I była w tym aura tajemniczości, była adrenalina i czuło się tą „przygodę”? Jeżeli co jakiś czas masz takie przemyślenia, że masz już dość ekranu monitora i chciałbyś po prostu wyjść z domu i przeżyć coś ekscytującego to zapraszam do zabawy o nazwie „geocaching”!
Skąd wziął się geocaching?
Historia geocachingu sama w sobie jest ciekawa. Wiąże się z udostępnieniem przez amerykańskie wojsko sygnału GPS cywilom. Zakłócany sygnał GPS został odkodowany 3 maja 2000 roku. Niedługo po tym Amerykanin Dave Ulmer ukrył w lesie wiadro z różnymi fantami, a jego współrzędne podał na forum grupy dyskusyjnej użytkowników GPS. I wybuchło. Ludzie stwierdzili, że to świetny pomysł na spędzenie wolnego czasu. Postanowili szukać i sami zaczęli ukrywać skrzynki z różnymi fatami w ciekawych miejscach. Tak właśnie narodził się geocaching. Od słowa „geo” – ziemia i „caching” – cache – skrzynka.
Geocaching w Polsce
Po ponad 18 latach istnienia geocaching ma się lepiej niż dobrze. Pierwsze skrzynki w Polsce zostały już założone w latach 2001/2002. Najpopularniejszymi portalami dla naszej przygody są: Geocaching.pl (ponad 39 tysięcy aktywnych skrytek) oraz Opencaching.pl (ponad 33 tysiące aktywnych skrytek). Już liczby świadczą o popularności zabawy. Dodatkowo, obecna technologia bardzo ułatwia dostęp do zabawy. Wystarczy smartphone i już można zaczynać szukać skrzynek.
Na czym polega geocaching?
Cała zabawa polega na znalezieniu skrzynki ukrytej w przestrzeni publicznej. Skrzynki nazywa się keszami (od ang. słowa cache). Skrzynki są wszędzie. W miastach, na wsiach, w lasach, przy drogach … czy nawet w starych kopalniach. Są skrzynki małe, są skrzynki duże. Są skrzynki rekreacyjne, ale są i niebezpieczne. Każda możliwa opcja jest dla Ciebie. Nieważne czy idziesz z dzieckiem na spacer (dzieci uwielbiają tą zabawę) czy ze znajomymi przeszukujecie stare kanały, bądź latacie po lasach z latarkami.
Skrzynki zakładają uczestnicy zabawy, które podlegają ocenie. Kesz powinien pokazywać ciekawe miejsce, związane z pewną historią, która potrafi zaciekawić potencjalnego znalazcę. Sam byłem zdziwiony, gdy jadąc powiatową drogą, pomiędzy polami pszenicy i żyta zauważyłem przy drodze mały lasek. Dookoła płasko i tylko ten zagajnik – jakieś wyższe krzaki i kilka drzew. Był tam kesz. Opisywał stary kurhan. W życiu o tym bym się nie dowiedział, gdyby nie geocaching.
Jak wspomniałem – kesze mogą być różne. W miastach zazwyczaj są mniejsze, przyczepione gdzieś na magnesie. Są także i duże skrzynki. Czasami jest i zagadka, czasami kesz jest wieloetapowy, a także nocny (dostępny tylko nocą). Są łatwe, są i trudne. Dla każdego coś się znajdzie.
Wtajemniczenie w geocaching
Oczywiście cała zabawa ma swój slang. Wspomniałem o słowie „kesz”, które oznacza skrzynkę. Jest też „loogbook” – czyli w każdej skrzynce jest książeczka, w której musimy zapisać datę i swój nick, po czym odnotować znalezienie w serwisie internetowym. „Fanty” – większe skrzynki posiadają różnego rodzaju przedmioty w środku, o minimalnej wartości, takie jak kostki do gry, breloczki, figurki z jajek-niespodzianek. Zasada jest prosta – jak coś chcesz wziąć – musisz też coś włożyć. „Mugole” – słowo zaczerpnięte z serii Harrego Pottera, oznaczające osoby nie posiadające magicznych umiejętności, a w środowisku geocachingu przyjęło się, że są to osoby, które nie wiedzą o zabawie i nie mogą zauważyć naszej aktywności. Często ten fragment zabawy jest „adrenalinonośny”, gdyż trzeba tak podjąć kesza, aby żaden inny przechodzień nas nie zauważył. Przepraszam – mugol. Jest jeszcze „geokret” – czyli zarejestrowany „fant”, zazwyczaj z własnym imieniem, którego można przenosić ze skrzynki do skrzynki, a potem sprawdzać jego „wędrówkę”. Wiele geokretów przebyło tysiące kilometrów. Możliwości jest wiele. Sami też możecie zakładać kesze.
Co robić, jak zacząć?
Sprawa jest banalnie prosta. Polecam zajrzeć na jeden z portali, o których wspomniałem powyżej. Proponuję znaleźć mapę miasta i zobaczyć czy w Twojej okolicy są jakieś skrzynki. Na pewno w promieniu kilku kilometrów znajdziesz jakiegoś kesza. W telefonie zainstaluj odpowiednią aplikację, łatwo ją znajdziesz i możesz ruszać na łowy. Podobno w weekend będzie ładna pogoda.