Polacy dosłownie rzucili się na węgiel z Czech (i czeski ekogroszek) – co zresztą w obecnej sytuacji nie powinno nikogo dziwić. Problem polega jednak na tym, że teraz Polacy mogą mieć problem z zakupem surowca z przygranicznych składów. Powód jest prozaiczny.
Węgiel z Czech: przygraniczne składy są puste
Zaledwie kilka dni temu informowaliśmy, że czeski ekogroszek cieszy się dużą popularnością wśród Polaków. Nic dziwnego; po pierwsze, zakup węgla w Polsce (zwłaszcza przez sklep internetowy PGG) nie należy do najłatwiejszych. Z kolei osoby kupujące węgiel z wolnego rynku muszą liczyć się z cenami rzędu ok. 3-3,5 tys. zł za tonę surowca. Z kolei w Czechach węgiel i ekogroszek są znacznie tańsze. Tona węgla (luzem) z sieci OKPaliva kosztowała, w przeliczeniu na złotówki, około 900 zł. Z kolei za węgiel paczkowany (opisywany jako groszek) trzeba było zapłacić mniej niż 1400 zł za tonę. To zatem – z punktu widzenia Polaków – niezwykle atrakcyjne ceny. Obecnie nawet niższe, niż w e-sklepie PGG (zwłaszcza, że ostatnio miała miejsce kolejna podwyżka cen węgla i ekogroszku).
Dodatkowo Polacy, którzy decydują się na węgiel z Czech lub czeski ekogroszek z myślą o zaspokojeniu własnych potrzeb nie muszą przejmować się akcyzą; węgiel przeznaczony na opał zwolniony jest z tego podatku.
Niestety, okazuje się, że węgiel z Czech nie jest już tak łatwo dostępny. Czescy sprzedawcy węgla, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska przyznają, że obecnie przygraniczne składy zostały praktycznie wyczyszczone z zapasów surowca. Klienci, którzy chcą kupić węgiel z Czech, muszą zatem uzbroić się w cierpliwość. Część właścicieli twierdzi, że surowiec może pojawić się już za ok. dwa tygodnie; niektórzy jednak uprzedzają, że na węgiel trzeba będzie poczekać znacznie dłużej – około miesiąca. Dodatkowo radzą, by zapisać się do kolejki.
Czescy sprzedawcy ostrzegają, ale być może nie wszyscy kupujący zdają sobie sprawę z tego, co kupują
W dobie zbliżającego się kryzysu energetycznego, który zapewne dotnie większość krajów europejskich można zastanawiać się, dlaczego węgiel z Czech jest tak tani. Odpowiedź jest jednak prosta; to po prostu węgiel brunatny o znacznie mniejszej kaloryczności niż ten pochodzący z polskich kopalni.
Co ciekawe, w jedenastu województwach obowiązuje zakaz palenia węglem brunatnym. W trzech kolejnych (lubuskim, lubelskim i małopolskim) możliwe jest palenie tego rodzaju surowcem, ale dopiero po spełnieniu pewnych norm (dotyczących samego węgla lub kotła). Z drugiej strony całkiem niedawno rządzący znieśli normy jakości dla paliwb stałych. Można się też spodziewać, że Polacy, rozpaczliwie chcący kupić węgiel, nie będą raczej przejmować się lokalnymi uchwałami antysmogowymi – i jeśli węgiel z Czech znowu się pojawi, wielu klientów z Polski będzie chciało jak najszybciej go zakupić.