Kiedy czytacie ten tekst Norbert Kaczmarczyk albo jeszcze przez chwilę jest w rządzie, albo właśnie z niego wyleciał. Wiceminister rolnictwa, który zafundował sobie prawdziwie szalony miesiąc miodowy, postanowił odejść w atmosferze jeszcze większego zażenowania. Jego oświadczenie po kolejnym tekście – tym razem dotyczącym gradobicia, którego nie było – przebiło wszystko dotychczasowe. A konkurencja była mocna.
Norbert Kaczmarczyk i sprawa gradu
Zaczęło się od wielkiego wesela na co najmniej pół tysiąca osób. Potem pojawił się spot promocyjny dystrybutora ciągników, którego twarzą był pan młody – wiceminister rolnictwa Norbert Kaczmarczyk. Po drodze okazało się, że z ową firmą stosunki młodego polityka są wyjątkowo zażyłe, a ów ciągnik, choć przedstawiany jako jego, miał okazać się jednak własnością jego brata. Potem dziennikarze Wirtualnej Polski pokazali tajemnicze okoliczności nabycia przez Konrada Kaczmarczyka dużej działki bez przetargu. By wreszcie wczoraj opisać jego starania o uzyskanie odszkodowania za gradobicie, które miało zniszczyć mu uprawy. Tylko że wysłana na miejsce komisja orzekła, że… żadnego gradobicia nie było.
Ufff, dużo tego, prawda? No to teraz czas na wisienkę na torcie. I tłumaczenia wiceministra Kaczmarczyka, które dziś rano opublikował w mediach społecznościowych. Polityk zaczął oczywiście od dyskredytowania dziennikarzy i pretensji o to, że nikt nie wysłał do niego pytań (Szymon Jadczak, który opisał sprawę, zaraz potem pokazał kolejne maile do Kaczmarczyka, które pozostawały bez odpowiedzi). Ale następnie przeszedł do rzeczy:
Redaktor Jadczak twierdzi, że nie było anomalii pogodowych. Tymczasem w zapowiedziach IMGW z tego dnia są one jasne wskazane wraz z lokalnym gradem. Dowód w załączeniu.
Wiecie, jaki to był dowód? Nie uwierzycie. Wiceminister rolnictwa dołączył do tego… wpis na Twitterze Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej z 9 czerwca 2022 roku. Była to lakoniczna prognoza pogody na ten dzień, zawierająca informację o tym, że MOGĄ wystąpić „przelotne opady deszczu i burze, lokalnie z gradem”. Zero dokumentacji zniszczeń, zero dowodów na to, że grad faktycznie zniszczył uprawę soi, po prostu nic. Przyznam, że ów brak instynktu samozachowawczego zaskoczył nawet mnie, a widziałem wiele.
W dzień przelotne opady deszczu i burze, lokalnie z gradem. Prognozowana wysokość opadów w burzach od 15 mm do 20 mm, w pasie od Mazur, przez Mazowsze po Małopolskę miejscami do 40 mm.
Temperatura do 29°C na wschodzie kraju.
W czasie burz wiatr w porywach do 80 km/h.#IMGW pic.twitter.com/ss7eB01XbX— IMGW-PIB METEO POLSKA (@IMGWmeteo) June 9, 2022
Wzorcowy przykład jak nie ubiegać się o odszkodowanie
Jest oczywiste, że – szczególnie w obecnym czasie, gdy ekstremalne zjawiska pogodowe trafiają się wyjątkowo często – rolnicy mają prawo zgłosić zdarzenie wyrządzające szkody w uprawach do odpowiedniej komisji w gminie. Tylko że samo zgłoszenie nie załatwia sprawy. Żeby mieć prawo do odszkodowania, szkoda musi zostać stwierdzona czy chociaż uprawdopodobniona. Z tekstu WP wynika, że po wizycie gminnej komisji nie było żadnych wątpliwości, że grad nad polem brata wiceministra nie przeszedł. Zatem przedstawienie PROGNOZY POGODY jako dowód na to, że komisja się myliła, zakrawa na śmieszność.
Oświadczenie w sprawie nieprawdziwych informacji i manipulacji zawartych w publikacjach portalu Wirtualna Polska. pic.twitter.com/VB6w6iT54t
— Norbert Kaczmarczyk (@N_Kaczmarczyk) September 13, 2022
Norbert Kaczmarczyk w swoim oświadczeniu tłumaczy też, że pole jego brata leży w obrębie trzech różnych gmin i dwie z nich stwierdziły powstanie szkody. To oczywiście informacja, którą należy zweryfikować, natomiast wszystko wskazuje na to, że stanie się to już w momencie, gdy polityk Solidarnej Polski przestanie być ministrem. Bo wczoraj kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości zdecydowało, że jego czas w rządzie się skończył. Trudno dziwić się takiemu ruchowi – polska wieś o wyczynach wiceministra już się dowiedziała i wywołało to określone emocje. A bez wsi PiS nie ma co marzyć o kolejnej kadencji. Dlatego nad Norbertem Kaczmarczykiem tym razem zebrały się prawdziwe czarne chmury. I to takie, po których nie ma co liczyć na żadne odszkodowanie.
(zdjęcie pochodzi z Twittera @N_Kaczmarczyk)