Wygląda na to, że będziemy mieli triumfalny powrót Lex Szyszko. Rządzący znowu chcą drastycznie ułatwić wycinkę drzew na prywatnych posesjach. Nie tylko zwiększą ustawowe limity, ale także znacząco utrudnią gminom zgłaszanie sprzeciwu w pozostałych przypadkach. Wbrew pozorom to bardzo dobra wiadomość, przynajmniej dla właścicieli nieruchomości.
Powrót Lex Szyszko to miła niespodzianka dla właścicieli przydomowych ogrodów
Pod koniec września pojawił się projekt ustawy o zmianie ustaw w celu likwidowania zbędnych barier administracyjnych i prawnych, który jest teraz procedowany w Sejmie. To nic innego jak powrót słynnej ustawy Lex Szyszko. Chodzi o znaczące ułatwienie wycinki drzew na terenie nieruchomości należących do osób fizycznych.
Najważniejszą zmianą wydają się limity obwodów pnia drzewa znajdujące się w ustawie o ochronie przyrody. Drzewo mierzy się na wysokości 5 cm nad poziomem gruntu. Jeżeli obwód przekracza ustawowy limit, to właściciel nieruchomości musi zgłosić zamiar usunięcia drzewa właściwemu organowi gminy. Ten ma obecnie 14 dni na ewentualne złożenie sprzeciwu.
Powrót Lex Szyszko oznacza drastyczne podwyższenie limitów. W przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego wzrośnie on z 80 na 100 cm. Normy dla kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej i platanu klonolistnego wzrosną z 65 na 85 cm. Limity dla pozostałych gatunków drzew również zostaną podniesione z 50 na 70 cm. To bardzo dużo. Jakby tego było mało, gmina będzie miała już tylko 7 dni na ustosunkowanie się do zgłoszenia wówczas, gdy mamy do czynienia ze starszym i większym drzewem. Skrócony zostanie także termin na rozpatrzenie odwołania od ewentualnego sprzeciwu.
Rezultat wprowadzenia nowych rozwiązań jest bardzo łatwy do przewidzenia. W ruch znowu pójdą piły i siekiery. Poprzednim razem, gdy rządzący ułatwili wycinkę drzew, Polacy bardzo chętnie z takiej możliwości skorzystali. Można się spodziewać, że tym razem będzie tak samo.
Organizacje zajmujące się ochroną środowiska już teraz podnoszą alarm. To właśnie bardzo medialne wyrazy oburzenia skłoniły rządzących do wycofania się w 2017 r. z rozwiązań wprowadzonych przez Lex Szyszko. Tym razem może być inaczej.
Między bajki można włożyć argument opałowy. Uzasadnienie projektu ustawy nic nie wspomina o paleniu drewnem pozyskanym z wyciętych drzew. Powrót Lex Szyszko ma cały czas dokładnie ten sam cel: umożliwić właścicielom nieruchomości swobodniejsze korzystanie ze swojego prawa własności.
Konieczność pytania urzędnika o wycięcie własnego drzewa to jeden z większych absurdów polskiego prawa
Warto przypomnieć, że przed wprowadzeniem pierwotnej ustawy konieczność ubiegania się o pozwolenie na wycinkę własnego drzewa była uważana za jeden z największych absurdów polskiego prawa. Sprawa była tym bardziej drażliwa, że za wycinkę niezgodną z rygorem ustawy o ochronie przyrody cały czas grożą drakońskie wręcz kary. Ich skrupulatne egzekwowanie dość często zresztą doprowadzało właścicieli nieruchomości do ruiny. Można śmiało postawić tezę, że obowiązujące bariery administracyjne cały czas są absurdalne.
Trudno byłoby znaleźć racjonalny powód, dla którego właściciel przydomowego ogrodu nie miałby prawa samodzielnie zdecydować o wycięciu rosnącego tam drzewa. Zwłaszcza że najczęściej sam to drzewo zasadził i pielęgnował. Mowa w końcu o osobach fizycznych. Powrót Lex Szyszko nie obejmie nieruchomości należących do osób prawnych oraz tych wykorzystywanych na potrzeby działalności gospodarczej. Nie grozi nam również niekontrolowana wycinka lasów.
Skąd więc to dążenie do narzucenie właścicielom ogrodów biurokratycznych kajdan? Tezy o jakimś „obowiązku wobec obecnych i przyszłych pokoleń” trudno traktować poważnie. Wycinki w polskich ogrodach trudno nawet porównać z planowym pozyskiwaniem drewna dokonywanym każdego roku przez Lasy Państwowe. Szok wywołany skalą ogrodowego wyrębu po uchwaleniu Lex Szyszko również bardzo łatwo wytłumaczyć. Polacy wreszcie mogli decydować o własnych ogródkach bez udziału urzędników. Pośpiech okazał się o tyle uzasadniony, że bardzo szybko tę możliwości im ponownie odebrano.
Nie sposób przy tym nie zauważyć, że właściciele ogrodów najczęściej usuwają zbyt duże drzewa po to, by na ich miejsce posadzić coś innego. Stare drzewo może stwarzać zagrożenie dla budynku, jego korzenie mogą uszkadzać jezdnię, jego korona zasłaniać widok z okna. Tymczasem w Polsce to raczej gminy wycinają na swoim terenie drzewa po to, by zrobić miejsce pod betonową pustynię.
Powrót Lex Szyszko to przywrócenie normalności i praw właścicieli do korzystania ze swojej własności wedle swojego uznania. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem rządzący nie zmienią zdania po paru miesiącach.