Jakoś jest tak, że podczas oglądania spotkań fani futbolu lubią pić sobie złocisty napój. Nie dziwi więc, że FIFA dogadała się z koncernem browarniczym, by ten sponsorował turniej w Katarze. Ale ta sama FIFA stwierdziła, że piwo na mundialu będzie zakazane i na stadionach w Katarze będzie można pić co najwyżej… bezalkoholowe. Czy cokolwiek można z tego zrozumieć?
FIFA – delikatnie to ujmując – nie jest organizacją ze specjalnie dobrym PR. Można mieć zresztą wrażenie, że bardziej niż sportem zajmuje się ona tzw. sportswashingiem – czyli wybielaniem państw, które mają problemy z prawami człowieka przez przyznawanie im ważnych turniejów. Przypomnijmy tylko, że mundial w 2018 r. odbył się w Rosji.
Katar zdążył już przyprawić cały futbolowy świat o ból głowy – i niestety FIFA tu zupełnie poległa.
Piwo na mundialu zakazane, a przynajmniej na stadionach
Na początek przypomnijmy, że tegoroczny mundial sponsoruje Budweiser (ten amerykański, nie czeski), który należy do wielkiego koncernu Anheuser-Busch. Nie można się specjalnie dziwić, że FIFA sięga po pieniądze koncernu piwnego – bo wiadomo, że fani futbolu są zwykle też fanami złocistego trunku. Na długo przed mundialem było jasne, że w Katarze nie będzie można szeroko „dawać w szyję”. Jednak FIFA podkreślała, że piwa na stadionach będzie się można w określonych godzinach napić (a ściśle rzecz biorąc – na trzy godziny przed rozpoczęciem meczu oraz przez godzinę po końcowym gwizdku).
Tuż przed turniejem okazało się, że FIFA zmienia zdanie. Piwo można pić w Katarze tylko w ściśle wyznaczonych strefach, gdzie półlitrowy kufel – jak sprawdzili dziennikarze „Faktu” – kosztuje aż 70 zł. W oficjalnym oświadczeniu FIFA podkreśliła, że oczywiście na stadionie piwo będzie dostępne, ale… bezalkoholowe, a konkretnie Bud Light. FIFA podziękowała przy okazji firmie Budweiser za zrozumienie, po czym ta marka szybko napisała na Twitterze „Well, this is awkward” („cóż, to dziwne/niezręczne”).
Można powiedzieć, że FIFA strzela sobie kolejnego ostatnio samobója. Pytanie, czy tylko wizerunkowego. Bo denerwowanie fanów to jedno, ale rozwścieczanie sponsorów to zupełnie co innego. Jasne, na pewno w przyszłości wielkie firmy ciągle będą chciały sponsorować takie wydarzenie, jak mundial. Ale pamiętając to, co spotkało Budweisera, będą na pewno ostrożniejsze. A już na pewno będą chciały się jakoś lepiej zabezpieczyć od strony prawnej przed takimi zdarzeniami. To może zaś odbić się FIFA czkawką.
Dobrą wiadomością dla tej piłkarskiej organizacji jest jednak to, że zawsze znajdą się reżimy, które będą gotowe zapłacić za sportwashing więcej niż „zwykłe” korporacje płacą za „zwykły” sponsoring.