Przez inflację spadek płac w Polsce jest wręcz zatrważający

Finanse Państwo Dołącz do dyskusji
Przez inflację spadek płac w Polsce jest wręcz zatrważający

Realny spadek płac w Polsce był w tym roku wręcz porażający. W zestawieniu Global Wage Report 2022-23 uzyskaliśmy drugi najgorszy wynik, zaraz za Nikaraguą. Przez inflację przeciętna pensja w Polsce skurczyła się o 6,91 proc. W międzyczasie w globalnym ujęciu wynagrodzenia spadły średnio o jedynie 0,9 proc.

Realny spadek płac oznacza, że inflacja wyprzedza nominalny poziom wzrostu wynagrodzeń w gospodarce

Od dłuższego czasu zwracamy na łamach Bezprawnika uwagę na to, że w Polsce tak naprawdę płace już nie rosną. Owszem, nominalna średnia krajowa systematycznie rośnie. Problem w tym, że wzrost wynagrodzeń w gospodarce nie nadąża za poziomem inflacji. Tym samym mamy realny spadek płac w gospodarce. Warto przy tym wspomnieć, że realna wartość wynagrodzeń spada szybciej w przypadku zdecydowanej większości pracujących, która nie zarabia powyżej średniej krajowej.

Nie da się ukryć, że galopująca inflacja to wypadkowa całej serii kryzysów, które spadły na światową gospodarkę w ostatnich latach. Jak nie covid, to kryzys energetyczny z 2021 r. Kiedy ceny surowców energetycznych zdążyły wrócić do normy, to Putin postanowił znowu napaść na Ukrainę. Ceny gazu, paliwa i węgla znowu wymknęły się spod kontroli na dłuższy czas. Do tego należałoby dorzucić przynajmniej kilka czynników dotyczących specyfiki naszego państwa.

Jak jednak realny spadek płac w Polsce wygląda na tle reszty świata? Trochę jak w tym słynnym dowcipie o wykładowcy podsumowującym wyniki kolokwium: nie jest dobrze. Forsal.pl zwrócił uwagę na raport Międzynarodowej Organizacji Pracy o tytule Global Wage Report 2022-23. Wynika z niego, że wynagrodzenia w globalnym ujęciu spadły średnio o 0,9 proc. To pierwszy odnotowany realny spadek płac na świecie w XXI wieku.

Polska zaś może się pochwalić drugą najgorszą sytuacją spośród wszystkich państw ujętych w zestawieniu. Realny spadek płac w naszym kraju osiągnął poziom 6,91 proc. Wyprzedziła nas jedynie Nikaragua z wynikiem 7,56 proc. Blisko Polski były także Brazylia i Czecha. Wynagrodzenia w tych państwach spadły średnio o odpowiednio 6,90 i 6,80 proc.

Spośród państw nieujętych w Global Wage Report 2022-23 z pewnością znajdziemy kogoś w jeszcze gorszej sytuacji

Jeżeli kogoś to pocieszy, to trzeba uczciwie przyznać, że w raporcie brakuje większości państw afrykańskich, krajów Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu, Indii, państw bałtyckich, Irlandii, Islandii, Białorusi, Ukrainy i połowy Ameryki Południowej. Zapewne znaleźlibyśmy w tym gronie godnych przeciwników. Litwa, Łotwa i Estonia borykają się z zauważalnie wyższą inflacją niż ta w Polsce. W listopadzie przekraczała ona we wszystkich trzech państwach 20 proc.

Kolejnym wartym odnotowania faktem jest to, że są państwa, w których płace w zeszłym roku wzrosły. Na samym szczycie listy znajdziemy Węgry, gdzie odnotowano wzrost wynagrodzeń o 12,35 proc. Następna jest Australia z zauważalnie niższym wynikiem, bo jedynie 5,05 proc. wzrostu. Analitycy zauważyli średni spadek realny spadek płac w państwach grupy G20 sięgający 2,2 proc. Tymczasem w przypadku krajów rozwijających się mamy do czynienia raczej ze spowolnieniem wzrostu wynagrodzeń do poziomu średnio 0,8 proc.

Jakie wnioski możemy wyciągnąć z przytoczonych wyżej statystyk? Przede wszystkim, Polska radzi sobie z kryzysami zauważalnie gorzej niż pozostałe państwa. Przyczyny takiego stanu rzeczy są złożone. Nie sposób nie wspomnieć o opłakanym stanie finansów publicznych, który drastycznie utrudnia radzenie sobie z inflacją, którą dodatkowo nakręca rządowe rozdawnictwo. Ceny nośników energii sprzedawanej nad Wisłą jakoś dziwnym przypadkiem nie chcą nadążać za spadkami ich cen na światowych giełdach.

Jeżeli rzeczywiście niedługo nadejdzie dezinflacja, to przynajmniej ten problem sam się rozwiąże

Równocześnie jednak jesteśmy gdzieś pomiędzy obydwoma światami. Teoretycznie Polska to kraj rozwinięty. Dodatkowo mogliśmy się pochwalić szybszym tempem wzrostu niż państwa zachodniej Europy. Z drugiej jednak strony dalej jesteśmy relatywnie biedni wobec naszych zachodnich sąsiadów.

Wzrost cen żywności i energii bardziej dotyka Polaków, niż Holendrów, Francuzów, czy Niemców. W Polsce żywność stanowi 27 proc. wydatków, w Niemczech jest to 13 proc. To również ma przełożenie na finalną wysokość inflacji. Wspomnieć należy również o tym, że startowaliśmy z wyższego poziomu. Inflacja nad Wisłą była wysoka jeszcze przed epidemią koronawirusa.

Co dalej? Jeżeli sprawdzą się deflacyjne prognozy na następny rok, to wszystko powinno wrócić do normy. Tempo wzrostu wynagrodzeń wyprzedzi inflację, a problem realnego spadku płac niejako rozwiąże się sam. Przynajmniej na papierze, bo wskaźnik przeciętnego wynagrodzenia nie odpowiada zbyt dobrze rzeczywistości. Dopóki inflacja utrzymuje się na wysokim poziomie, dopóty będziemy biednieć.