Jeśli trochę przesadziłem w nagłówku, to przepraszam. Ale po pierwsze – tylko trochę. Po drugie, sprawa jest poważna, a czasem mam wrażenie, że interesuje się nią jeden dziennikarz w Polsce.
Patryk Słowik, publicysta m.in. Bezprawnika, który trafił następnie do Wirtualnej Polski, od dłuższego czasu nagłaśnia katastrofalną sytuację w polskiej służbie zdrowia. Ale tym razem nie z perspektywy lekarzy, a branży farmaceutycznej. Krótko mówiąc – bierzemy leki z Chin, bo to stamtąd pochodzi kluczowa substancja czynna. Ale coś się popsuło w łańcuchach dostaw. I od pewnego czasu w polskich aptekach brakuje leków. Lekarze gimnastykują się, wypisując stosowne zamienniki, ale przecież zaraz zamienników też zabraknie. I co się stanie w sytuacji, gdy bardzo będziemy musieli wziąć lek, ale nie będzie on dostępny?
Angina ponownie śmiertelną chorobą?
Angina nie jest przyjemną chorobą, ale dzięki postępowi nauki i medycyny (tak często negowanej przez chłopków roztropków) właściwie stała się dziś medyczną błahostką. Jak katar. To w rankingu zimowych chorób w zasadzie najmniejszy wymiar kary. Kilka dni brania leków i po sprawie.
Ale wbrew pozorom Angina jest chorobą, która może być bardzo niebezpieczna – szczególnie jeśli nie jest leczona prawidłowo. W skrajnych przypadkach może prowadzić do zapalenia mięśnia sercowego lub zakrzepicy, co może prowadzić do śmierci. Możliwy jest też szereg innych powikłań.
Może się okazać, że zaraz cywilizacyjnie cofniemy się do XIX wieku, kiedy to nawet na najbardziej błahe choroby brakowało adekwatnych lekarstw. Naukowcy już od jakiegoś czasu alarmują, że antybiotyki są coraz mniej skuteczne, ponieważ bakterie stają się coraz bardziej odporne na ich działanie. Ale wyrok dla wielu Polaków może przyjść szybciej, a przyczyn należy szukać między innymi w sytuacji gospodarczej na świecie czy nieudolności państwa polskiego, które uzależniło się od Chin.
Problemy z lekami, cywilizacyjny regres
Odsyłam tutaj do ważnego wywiadu Patryka Słowika na łamach Wirtualnej Polski, który niestety jeży włosy na głowie, ale też daje pełen obraz sytuacji. Doktor Dominik Lewandowski wskazuje tam, że choć z dostępnością leków było już kiepsko w przeszłości, to teraz po raz pierwszy brakuje tych, które są niezbędne w stanach ostrych. Trudno powiedzieć – w jego ocenie, z którą nie sposób się przecież nie zgodzić – osobie z 39-stopniową gorączką, że jej leki przybędą w przyszłym tygodniu.
Rozmowa wpisuje się w pewien szerszy kontekst zjawisk, ponieważ choć Ministerstwo Zdrowia robi dobrą minę do złej gry, to jednak lekarze w internecie – jak również w moich prywatnych rozmowach – mówią, że sytuacja jest opłakana. Znajomej lekarce opisywałem, jak natrafiłem w sieci na wypowiedź, że doktor mając pacjenta w gabinecie najpierw obdzwaniał okoliczne apteki z pytaniem „co jest?”, a dopiero potem wypisywał stosowną receptę. Dostałem odpowiedź „no a myślisz, że jak ja leki wypisuje od jakiegoś czasu?”.
Głupio by tak było umrzeć na anginę…