Belle Gibson, popularna australijska blogerka i promotorka zdrowego stylu życia obwieściła światu, że zachorowała na raka, którego zdołała wyleczyć za pomocą zdrowej diety. Po latach okazało się, Belle jest oszustką i nigdy nie było żadnego raka. Za kłamstwa przyjdzie jej słono zapłacić.
To zadziwiające, jak w XXI wieku jest łatwo nabrać całe rzesze ludzi, a na dodatek zarobić na tym prawdziwy majątek. Wydawałoby się, że czasy wszelkiej maści szarlatanów i odkrywców nieznanych lądów minęły tak ze sto lat temu. W gruncie rzeczy historia Belle Gibson niczym nie różni się niczym od niestworzonych historii, które wszelkiej maści żeglarze musieli wymyślać o dotarciu do El Dorado, żeby król łaskawie sypnął złotem na kolejną wyprawę. Wyobraźcie sobie, że zupełnie znikąd pojawia się koleś, który twierdzi, że do Warszawy przyleciał prosto z Atlantydy, ale nie ma kasy na bilet powrotny i prosi o jakieś drobne.
Belle Gibson wymyśliła historyjkę o takim właśnie stopniu prawdopodobieństwa
Oto blogerka life stylowa w kilku wywiadach zaczęła opowiadać, że w wieku 20 lat zachorowała na raka. Na dodatek nie był to zwykły rak, o ile w ogóle można tak powiedzieć o chorobie nowotworowej, a jakaś kosmiczna odmiana, która poza mózgiem przerzuciła się na wszystkie możliwe organy. Chyba nawet sama Belle gubiła się w tych wszystkich chorobach, które ją dotknęły. Nie myliła się jednak w jednym – twierdziła, że wszystkie swoje nowotworowe dolegliwości wyleczyła, stosując specjalną dietę. Ta, w połączeniu z technikami ajurwedy, odpowiednich ćwiczeń, siły woli, tajemniczej potędze owoców i warzyw zdziałała cuda. Słowem – wszystko, tylko nie konwencjonalna medycyna. Święty Graal antyszczepionkowców. Następstwem tej niezwykłej mieszanki było cudowne ozdrowienie.
Belle Gibson szybko zyskała sławę na całym świecie
Swoją medialną obecność przekuła w niezwykle dochodowe imperium. W jego skład wchodziła aplikacja The Whole Pantry, książka kucharska oraz lukratywne kontrakty z dużymi wydawnictwami, które wydały jej książkę. Swoją walkę z rakiem opisywała na blogu, który stał się kopalnią ogromnych pieniędzy. Sama Belle Gibson stała się takim internetowym guru „zdrowego” stylu życia. Przez zdrowe mam na myśli alternatywnie zdrowe. Promowała każdą możliwą bzdurę, a jedynym warunkiem chyba było to, żeby nie można jej było zaliczyć do medycyny konwencjonalnej. Wiecie – antyszczepionkowe bajki, niepasteryzowane mleko (którego sprzedaż jest w Australii nielegalna), szarlatańskie terapie. Podejrzewam, że byłaby wielką adwokatką rodziców dziecka z białogardzkiego szpitala.
Co prawda od czasu do czasu pojawiały się krytyczne głosy na temat jej rzekomego uzdrowienia, ale sama zainteresowana szybko zmieniała temat. Wystarczyło bowiem obiecać szczodre przelewy na konta organizacji charytatywnych, aby uśpić czujność internautów. Belle szczególnie obiecywała przekazać tygodniowe zyski ze sprzedaży swojej aplikacji na rzecz konkretnego chłopca, który cierpiał na (jak najbardziej realnego) guza mózgu.
Belle Gibson sprawiła, że miliony osób ślepo uwierzyły w jej wymysły
Blogerka wciąż musiała jednak podtrzymywać zainteresowanie swoją osobą, żeby generować kolejne zyski ze sprzedaży swoich produktów. W tym celu twierdziła, że poddała się operacji serca (mimo że nie miała najmniejszych śladów blizn), podczas której miała dosłownie umrzeć na stole operacyjnym, przeszła wylew, a jej ciało miało być po prostu jednym wielkim rakiem. Do akcji wkroczyli dziennikarze, którzy doszli do wniosku, że swoje historyjki Belle bierze zupełnie z kosmosu, a na dodatek na cele charytatywne, wbrew swoim twierdzeniom, nie przekazała ani dolara. W końcu medialnego szumu nie dało się stłumić, a Belle Gibson w wywiadzie przyznała się, że to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem, które było niczym innym jak marketingiem.
Belle Gibson skazana na 410 tysięcy dolarów grzywny
Sędzia zajmujący się jej sprawą nie miał dla niej żadnej litości i nakazał kobiecie zapłacić łącznie 410 tysięcy australijskich dolarów grzywny, za wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Przyznała jednak, że zachowanie Belle Gibson świadczy o obsesji na swoim punkcie i nie wykluczyła, że wmówiła sobie wszystkie schorzenia, na które rzekomo cierpiała. Nie można przecież w żaden sposób udowodnić, że kobieta nie myślała, że ma raka.