Janusz Piechociński podzielił się z użytkownikami Twittera kolejną interesującą ciekawostką. Najwyższa składka zdrowotna w Polsce wynosi ponad 100 tys. zł miesięcznie. Trudno traktować tę daninę inaczej niż jak kolejny podatek nałożony przez państwo na przedsiębiorców. Zdania wśród internautów są podzielone. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że z systemem coś nie gra.
Ponad 100 tys. zł składki zdrowotnej miesięcznie? Internauci chcieliby mieć taki problem, ja też
Niegdysiejszy wicepremier Janusz Piechociński od lat dostarcza użytkownikom Twittera kolejne interesujące ciekawostki ze świata statystyki. Tym razem mogliśmy się dowiedzieć, ile wynosi najwyższa składka zdrowotna w Polsce.
Rekordzista Polski, współwłaściciel dużej firmy technologicznej, płaci obowiązkową składkę zdrowotną na NFZ w wysokości ponad 100 tysięcy złotych MIESIĘCZNIE
— Janusz Piechociński (@Piechocinski) February 1, 2023
Kwota robi wrażenie. Równocześnie wynika wprost z obowiązujących przepisów. Składka zdrowotna obecnie wynosi w najlepszym wypadku 4,9 proc. dochodu uzyskiwanego przez przedsiębiorców rozliczających się w formie podatku liniowego. Warunkiem jest to, by tak wyliczona składka nie była niższa niż 9 proc. średniej krajowej. Rozliczanie się w formie skali podatkowej to już stawka zdrowotna wynosząca 9 proc. dochodu. Na specjalne względy mogą liczyć przedsiębiorcy na ryczałcie ewidencjonowanym lub karcie podatkowej, współwłaściciele jednoosobowych spółek, współwłaściciele spółek komandytowych, twórcy i artyści oraz osoby współpracujące.
Z wyliczeń internautów wynika, że najwyższa składka zdrowotna w Polsce odpowiada dochodom rzędu 1,1-2 milionów złotych miesięcznie. Nic więc dziwnego, że komentarze pod postem Janusza Piechocińskiego były dość różnorodne. Wielu komentujących deklaruje, że bardzo chciałaby mieć takie problemy. Inni uważają, że jeśli przedsiębiorca tyle zarabia, to stać go na dokładanie się do systemu. Niektórzy życzliwi sugerują z kolei popracowanie nad optymalizacją swoich finansów.
Zdarzają się jednak osoby, które uważają, że najwyższa składka zdrowotna opiewająca na sześciocyfrową kwotę stanowi symptom problemu natury systemowej. Nie da się ukryć, że obowiązujący system finansowania opieki zdrowotnej w Polsce jest dysfunkcyjny. Horrendalnie wysoka składka odprowadzana każdego miesiąca przez jednego przedsiębiorcę to tylko jedna z wielu części składowych.
Najwyższa składka zdrowotna w Polsce to jedynie jeden z wielu symptomów problemu
Przede wszystkim, dzięki rozwiązaniom Polskiego Ładu składka zdrowotna stała się właściwie dodatkowym podatkiem dochodowym. Państwo potrąca przedsiębiorcy 9 lub 4,9 proc. dochodu. Prawdę mówiąc, pracownikom też zabiera 9 proc. Po prostu tego nie widzimy. To w końcu jeden z elementów różnicy pomiędzy pensją brutto a wynagrodzeniem, które dostajemy na rękę. Odliczenie składki zdrowotnej zostało przez Polski Ład bardzo utrudnione. Skala podatkowa zupełnie to uniemożliwia, podobnie jak bycie zwykłą osobą fizyczną. W przypadku podatku liniowego i ryczałtu obowiązują limity.
Owszem, legaliści zaraz zakrzykną, że przecież składka zdrowotna nie trafia do budżetu państwa, lecz trafia do NFZ za pośrednictwem ZUS. Odpowiem jak w przypadku abonamentu RTV: to po prostu inne macki tej samej ośmiornicy. Rozliczenia pomiędzy państwowymi instytucjami są najczęściej podatnikowi zupełnie obojętne. Tym bardziej że konstytucja w art. 68 ust. 2 nakazuje władzom publicznym zapewnić każdemu obywatelowi niezależnie od ich sytuacji materialnej równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Czy władze publiczne to robią? Oczywiście, że nie.
Tutaj dochodzimy do drugiego problemu systemu. Pozwala on ustawodawcy odbierać dostęp do opieki zdrowotnej obywatelom pod byle pretekstem. Takich jak na przykład pozostawanie bez pracy i niebycie zarejestrowanym jako osoba bezrobotna. Pomijając tego typu ekstremalne przypadki, dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej nie jest wcale taki równy, przynajmniej pod względem finansowym.
Już sam sposób ustalania składki zdrowotnej dla różnych grup przedsiębiorców ma się nijak do jakiejkolwiek równości. Teraz dodajmy do tego osobny reżim dla ubezpieczonych dobrowolnie, rolników płacących składkę w wysokości 1 zł za hektar, czy emerytów niepłacących wcale. System nie jest też sprawiedliwy. Jak w końcu wytłumaczyć, że przedsiębiorca równocześnie pracujący na etacie musi odprowadzać każdego miesiąca dwie składki zdrowotne?
Powyższy przykład pokazuje, podobnie jak najwyższa składka zdrowotna w Polsce, że odprowadzanie daniny nie ma większego związku z dostępem do leczenia jako takim. Ot, kolejna danina, którą trzeba odprowadzić.
System finansowania opieki zdrowotnej najlepiej byłoby napisać od zera
Lista absurdów wydłuża się z każdą kolejną reformą. Sam pomysł jednolitej składki zdrowotnej nie był wcale taki zły. Nawet stawkę 9 proc. dla wszystkich można było jakoś wybronić, a przynajmniej skonstruować w nieco mądrzejszy sposób. Problem w tym, że rządzący najwyraźniej bardzo chcieli zobaczyć więcej pieniędzy podatników w systemie. Dlatego nie zlikwidowano obowiązku wielokrotnego odprowadzania składki pomimo posiadania już tytułu do ubezpieczenia zdrowotnego. Usunięto za to możliwość odliczania składki zdrowotnej od podatku dochodowego. Częściowo ją przywrócono wyłącznie z powodu powszechnego w społeczeństwie oburzenia.
Co pozostaje poza sferą zainteresowania ustawodawcy, to zapewnienie wszystkim obywatelom dostępu do opieki zdrowotnej na równych zasadach. Teoretycznie powinni zapewnić dostęp do leczenia nam wszystkim i finansować go z budżetu. Niestety, wówczas musieliby o te 9 proc. podnieść podatek dochodowy. Może byłoby prościej, może i byłoby uczciwiej, ale otwarte podnoszenie podatków mogłoby się bardzo nie spodobać wyborcom. Poza tym prawdopodobnie by nie wystarczyło.
Finansowanie ochrony zdrowia kosztować miało według zeszłorocznego budżetu ponad 130 mld zł. Całe dochody państwa z podatku PIT to zaledwie nieco ponad 65 mld zł. Równocześnie społeczeństwo widząc niezadowalający stan służby zdrowia, regularnie domaga się od polityków zwiększania nakładów na ten cel.
Czy problemy z finansowaniem opieki zdrowotnej uzasadniają jednak konieczność podtrzymywania obecnego przekombinowanego i niesprawiedliwego systemu, który jest ściśle powiązany z kolejną ofiarą legislacyjnej fantazji polityków w postaci podatku PIT? Lepiej już chyba byłoby wyrzucić obecne rozwiązania do kosza i zaprojektować nowe od zera. Tylko tym razem niech ustawodawcy najpierw przeczytają ze zrozumieniem właściwe przepisy Konstytucji.