Już dziś wybranych Polaków obowiązuje wielki zakaz jedzenia mięsa. Chyba jeden z najbardziej radykalnych zakazów tego typu: nie wolno podjeść nawet małego świerszcza, gdy nikt nie patrzy!
Nie będę ukrywał, że jestem bardzo z siebie zadowolony. Moja kpina z bzdurnej propagandy Prawa i Sprawiedliwości na temat Trzaskowskiego zabierającego Polakom mięso, została od niedzieli przeczytana 700 000 razy (Zobacz: Już w tę środę zakaz jedzenia mięsa w całej Polsce. Obostrzenia potrwają 46 dni, a rząd nie może się już doczekać). Wprawdzie na co dzień ludzie wchodzą na Bezprawnika poczytać jak prowadzić firmę, gdzie odkładać pieniądze czy doczytać sobie jak to z tymi spadkami i rozwodami jest, ale mimo wszystko jeśli w tym miesiącu naszym najpopularniejszym tekstem ma być doprowadzenie aparatu władzy do porządku – w kwestii ich ogłupiającej propagandy – to ja mogę z tym żyć.
Chciałbym jednak kilka kwestii doprecyzować, a także odpowiedzieć na parę dodatkowych pytań
Po pierwsze, troszkę nie rozumiem, dlaczego 2581 razy zostałem nazwany „lewakiem”. Szczerze mówiąc daleko mi do lewaka, uważam się raczej za gospodarczego wręcz prawaka i obyczajowego centrystę. Nie trzeba być lewakiem, by krytykować Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederację, szczególnie kiedy tanimi sztuczkami próbują ogłupiać ludzi. Nie jesteście też w tych partiach wcale tacy mądrzy, poza nimi jest masa zdecydowanie bardziej sprytnych ludzi (umówmy się też, że nie zawieszacie poprzeczki jakoś przesadnie wysoko), tylko odróżnia nas od was to, że staramy się zachowywać standardy.
Po drugie, pod żadnym pozorem nie miałem zamiaru sobie kpić z religii, chyba że z „religii Jarosława Kaczyńskiego”. Przeciwnie, sam jestem katolikiem i chyba nawet będę dzisiaj pościł w ramach uszanowania tradycji oraz skoro już udało mi się z tego tytułu nabić 700 000 odsłon (choć pyszna wieprzowina po chińsku z sezamem podesłana przez ewidentnie bezbożny katering dietetyczny kusi).
Po trzecie – troszkę już mniej kralkocentrycznie, za to do brzegu – oczywiście prawdziwy jest kontrargument, że wielki zakaz jedzenia mięsa w Środę Popielcową nie dotyczy wszystkich Polaków. To prawda, ale dotyczy ogromnej ich części, ponieważ ci publicznie deklarują się jako katolicy. Co więcej – przypominam, że mój poprzedni artykuł był swego rodzaju kontrą do argumentów podnoszonych wobec tego, że Trzaskowski podpisał się na jakiejś ulotce postępowych burmistrzów, którzy zrobili sobie towarzystwo wzajemnej adoracji. Otóż Rafał Trzaskowski jako prezydent Warszawy to w świetle prawa i nadanych mu kompetencji ma wielki problem żeby rozwiązać problem paskudnych budek z kebabami, które ktoś postawił na swojej prywatnej działce w centrum Warszawy, a co dopiero mówienie, że mógłby odebrać Polakom możliwość jedzenia mięsa. No więc skoro Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja na tak mizernej podstawie straszyły, że nadchodzi czas postu, a ja chciałem ich wykpić, to chyba moje grono 84,8 proc. populacji. (przynajmniej oficjalnie) polskich katolików jest bardziej adekwatne?
Wielki zakaz jedzenia mięsa – podstawa prawna
Wreszcie, na koniec, „podstawa prawna”, o którą też niektórzy pytali. Piszę w cudzysłowie, ponieważ Kodeks Prawa Kanonicznego, podobnie jak Kodeks Etyki Reklamy, nie jest źródłem powszechnie obowiązującego wszystkich Polaków prawa. Jednak zainteresowanym bardzo klarownie wskazuje, że:
Kan. 1251 – Wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów, zgodnie z postanowieniem konferencji biskupów, należy zachowywać we wszystkie piątki całego roku, chyba że w piątek przypada dzień zaliczony do uroczystości; natomiast wstrzemięźliwość i post obowiązują w środę popielcową oraz w piątek Męki i Śmierci Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Warto pamiętać, że post w tej postaci jest co do zasady wymysłem Kościoła i wielokrotnie był przedmiotem krytyki ze strony historycznych autorytetów religijnych, jako powierzchowna zabawa w zabobony, jakby oderwana od esencji rzeczywistych wartości wynikających z religii chrześcijańskiej. Przypominam więc raz jeszcze przedstawicielom polskiej prawicy światopoglądowej, że ilekroć dumnie krzyczycie, że nie dacie sobie żadnej zagranicznej instytucji nakazać tego co macie jeść lub nie – w rzeczywistości jesteście jedyną grupą osób w Polsce, która dokładnie to robi.