Rządowe promesy na wozy dla OSP wyglądają ładnie, ale tylko do momentu obrócenia kartonowego czeku na drugą stronę

Państwo Dołącz do dyskusji
Rządowe promesy na wozy dla OSP wyglądają ładnie, ale tylko do momentu obrócenia kartonowego czeku na drugą stronę

Chyba każdemu z was choć raz mignęła informacja o tym, że polityk Zjednoczonej Prawicy przekazuje rządowe promesy na wozy dla OSP. Strażacy stają z nim do zdjęcia (wiadomo, doceniana przez wszystkich służba), a polityk ma darmową kampanię wyborczą za nasze pieniądze. Okazuje się jednak, że te kartonowe czeki zawierają w sobie oczywiste przekłamanie. I już teraz wiem, dlaczego druhowie często na tych zdjęciach mają nietęgie miny.

Rządowe promesy na wozy dla OSP

Nikt nie ma chyba żadnej wątpliwości, jak wiele dobrego dla lokalnych społeczności robią Ochotnicze Straże Pożarne. Panuje też pełna zgoda co do tego, że im lepiej są one wyposażone, tym większa szansa, że w razie na przykład wypadku samochodowego czy pożaru pomogą oni uratować życie. Na bazie tych emocji, i powszechnego szacunku dla strażaków, rządzący od dobrych kilku lat próbują budować swój pozytywny wizerunek. Mechanizm jest bardzo prosty: uruchamiają program dofinansowań sprzętu dla OSP, spływają wnioski, następuje rozstrzygnięcie, a potem organizowana jest wizyta polityka w siedzibie straży i przekazanie kartonowej tabliczki z informacją o tym, za ile kupiony zostanie przykładowy wóz. Taka wizyta nie oznacza jednak przekazania pieniędzy, które trafią na konto za jakiś czas. Rząd Zjednoczonej Prawicy upodobał sobie bowiem przekazywanie promes, czyli pewnego rodzaju obietnic późniejszego dostarczenia kasy.

Co się jednak okazuje – na owych promesach wcale nie widnieje kwota, jaką rząd przekazuje na zakup sprzętu dla OSP. Rzeszowski radny PSL Mateusz Maciejczyk pokazał to na przykładzie dofinansowania dla Ochotniczej Straży Pożarnej Mrowla. Na promesie widnieje kwota 950 tysięcy jako „dofinansowanie do zakupu średniego samochodu ratowniczo-gaśniczego”. A dokładnie na jej froncie. Bo po odwróceniu kartonika na drugą stronę można przeczytać, że owo dofinansowanie wynosi jedynie… połowę tej kwoty. Czyli w tym wypadku 475 tysięcy. Drugie tyle musi dołożyć sama OSP bądź samorząd, na którego terenie działa. Maciejczyk zaznacza, że do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden problem. Otóż dziś taki wóz strażacki kosztuje już nie 950 tysięcy złotych, a… 1 100 000 zł! Bo tego typu sprzęt, podobnie jak wszystko inne, drożeje z powodu inflacji i wyższych kosztów produkcji.

https://twitter.com/MatMaciejczyk/status/1643674510334238721?s=20

Propaganda sukcesu tanim kosztem

Zatem jeśli zobaczycie zdjęcie takie jak to poniżej, z uśmiechniętym wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji Błażejem Pobożym, robiącym sobie kampanię w województwie warmińsko-mazurskim, to podzielcie pieniądze, jakie przekazuje strażakom przez dwa. Komendant to wie, bo nie szczerzy się do zdjęcia tak jak wiceminister. Oczywiście, rządowe wsparcie to bardzo wymierna pomoc dla strażaków i dobrze, że trafia ona na potrzebne społecznie cele. Ale robienie sobie przy okazji politycznego lansu pozując przy dwukrotnie większej kwocie niż przyobiecana druhom, jest po prostu obrzydliwe. Ale co z tego, skoro to działa? Wie to też Solidarna Polska, która do dotowania OSP wykorzystuje przeznaczony na pomoc ofiarom przestępstw Fundusz Sprawiedliwości. Czy może być lepszy przykład wykorzystywania strażaków-ochotników dla politycznych celów?

źródło: MSWiA
źródło: MSWiA