Nowy właściciel Twittera wymyślił sobie kolejny pomysł na usprawnienie działania portalu. Tym razem Elon Musk wpadł na pomysł, by przeprowadzić czystkę nieaktywnych kont. Konto na Twitterze wygaśnie każdemu, kto nie korzystał z niego przez kilka lat. Dla polityków, celebrytów i influencerów oznacza to spadek liczby followersów. Reszta zapewne nie musi się przejmować.
Każde nieaktywne od lat konto na Twitterze ma zniknąć. Tylko w czym to niby miałoby pomóc?
Zakup Twittera przez Elona Muska to najprawdopodobniej jeden z najdroższych tzw. vanity projects w historii planety. Ekscentryczny miliarder na zakup ulubionego medium społecznościowego polityków, celebrytów i ludzi mediów wydał 44 miliardy dolarów. Dla porównania: według szacunków niektórych badaczy wybudowanie piramidy Cheopsa z użyciem współczesnych technologii kosztowałoby „zaledwie” 5 miliardów. Lotnisko w Radomiu kosztowało tylko 800 milionów, a przekop Mierzei Wiślanej 2 miliardy złotych. Z drugiej strony, mamy jeszcze mistrzostwa świata w Katarze – to już koszt 220 miliardów dolarów, nie licząc łapówek wręczanych działaczom FIFA w zamian za wybór.
Czemu inwestycję Elona Muska uznałem za projekt motywowany próżnością? Przede wszystkim, nie da się ukryć, że Twitter pod zarządem miliardera stracił już połowę swojej wartości. Nie pomogły kolejne decyzje podejmowane przez Muska. Jak podaje portal money.pl, kolejnym takim pomysłem będzie wielka czystka nieaktywnych kont. Właściciel portalu zapowiedział, że osoby nieaktywne przez kilka lat stracą konto na Twitterze.
Elon Musk ostrzegł przy tym swoich użytkowników, że w wyniku czystki najprawdopodobniej wiele kont odnotuje spadek liczby obserwujących. Zapewne zaboli to właścicieli tych profili, którym zależy na podkreślaniu swojego znaczenia poprzez właśnie liczbę followersów. Nie jest tajemnicą, że Twitter to ulubiony portal polityków, celebrytów i ludzi mediów całego współczesnego świata. „Martwe dusze” stanowią zapewne niemałą część obserwujących stałych bywalców Twittera.
Cała reszta użytkowników prawdopodobnie nie ma się czym przejmować. Ich konto na Twitterze nie powinno zniknąć, jeśli przynajmniej od czasu do czasu się na nie logują. Przynajmniej teoretycznie, bo cały problem z portalem jest teraz taki, że nie bardzo wiadomo, czego się po nim spodziewać. Wszystko właśnie przez Elona Muska i jego kolejne „genialne” pomysły.
Twitter pod rządami Elona Muska to niemalże czysty chaos, z lekką domieszką rosyjskiej propagandy, prawicowego populizmu i biznesowej porażki
Przede wszystkim, miliarder zwolnił lub zmusił do odejścia nową korporacyjną polityką nawet 80 proc. swoich pracowników. Wliczając w to także osoby, które okazały się absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania portalu. Ucierpiało na tym między innymi bezpieczeństwo danych użytkowników i moderacja. Doszło nawet do zamieszczenia na platformie pirackiego streamu, który długo trzymał się bez jakiejkolwiek reakcji ze strony Twittera.
Musk ujawnił również algorytm Twittera, z czego momentalnie skorzystały rosyjskie chmary botów, atakujące także polskie instytucje rządowe. Skoro mowa o Rosji: miliarder głoszący hasło nieskrępowanej wolności słowa nie tylko bardzo chętnie banuje osoby, które mu podpadną, ale także zniósł niedawno zakaz wstępu dla między innymi rosyjskich instytucji rządowych. Musk bardzo łagodnie obchodzi się także z wszelkiego rodzaju „prawicowym” populizmem.
Mało? W pewnym momencie Musk postanowił na krótki czas zastąpić logo Twittera charakterystycznym „piesełem”, wizerunkiem psa rasy shiba-inu. Jeżeli komuś skojarzyło się to z pompowaniem kryptowaluty dodgecoin, to może mieć trochę racji. Przynajmniej takie zarzuty formułowano wobec miliardera. Rzekomo miałoby to pomóc Muskowi spłacić długi zaciągnięte na zakup portalu.
Najbardziej wyrazistym posunięciem nowego właściciela Twittera były zmiany dotyczące statusu zweryfikowanego konta i towarzyszącego mu niebieskiego znaczka. Musk postanowił przekształcić oznaczenie ułatwiające życie użytkownikom portalu w najzwyklejszą w świecie subskrypcję premium. Taka przyjemność kosztuje teraz osiem dolarów. Nic dziwnego, że w całym tym chaosie z Twittera uciekają reklamodawcy. Platforma mogła stracić nawet 40 proc. przychodów z tego tytułu w ciągu roku.
W tej sytuacji nie sposób nie zadać sobie pytania: czy wielka czystka na Twitterze w czymkolwiek pomoże? Najprawdopodobniej nie. Nie rozwiązuje bowiem żadnego problemu trapiącego portal. Propagandowe boty są przecież bardzo aktywne i mają się dobrze jak nigdy dotąd. Tymczasem nieaktywne konto na Twitterze właściwie nikomu nie przeszkadza, po prostu sobie jest. Z drugiej strony, trudno się spodziewać, żeby takie posunięcie miało też w czymkolwiek zaszkodzić.