Temat powracający jak bumerang nie tylko przy okazji wakacji. Coraz częściej słyszy się o restauracjach czy hotelach (ale nie tylko), do których nie mają wstępu dzieci. Jedni argumentują to ekskluzywnością miejsca, inni chęcią spokoju. Czy dzieci z zakazem wstępu do takich miejsc nie są jednak dyskryminowane?
Gdzie są TE dzieci? Na pewno nie w niektórych restauracjach
Informacje o zakazie wstępu dzieci do restauracji czy hotelach tylko dla dorosłych pojawiają się wręcz sezonowo. Z jednej strony nie ma się co dziwić, gdyż indywidualistyczne nastroje są coraz silniejsze w społeczeństwie. Sporą odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą zapewne coachowie XXI wieku, którzy promują idee „postaw na siebie” w każdym obszarze życia. Do tego dochodzi wszechobecna nagonka na programy socjalne, a także podejście na zasadzie „nie chcę mieć dzieci, więc niech przestaną istnieć”. Jednak w tej całej sytuacji zapominamy o najważniejszym i nie jest to nawet opinia, tylko niepodważalny fakt. Dzieci to również ludzie, tyle że na innym etapie rozwoju. Przecież każdy z nas był dzieckiem.
Co gdyby zakaz wstępu dzieci do restauracji przenieść na inny grunt? Zakażmy wstępu na stadiony łysym, umięśnionym mężczyznom. Brzmi niewyobrażalnie, prawda? A może zakaz zakupu białych aut dla kobiet z farbowanymi włosami? Ale dziwnie. Takich restrykcji próżno szukać prawdopodobnie na całym świecie. I nie, nie zaliczamy do tego zakazów stadionowych.
W tym kontekście można także ocenić skuteczność kampanii „Gdzie są TE dzieci?”, na którą fundacja z Kornic wydała prawie 5 mln złotych. Czy przypadkiem na dzietność w Polsce nie wpływ choćby fakt, że każde wyjście do restauracji może skończyć się odbiciem od drzwi, a w niektórych przypadkach wojną? Ogólne odczucie w dzisiejszych czasach jest takie, że nastroje społeczne są przeciwko dzieciom. I nie zmieni tego 500 plus, 800 plus czy inne programy społeczne.
Dzieci z zakazem wstępu a prawo
Kontekst społeczny to jedno, ale przecież w Polsce obowiązuje prawo. Czy wszelkie zakazy związane z dziećmi w restauracjach, hotelach czy innych miejscach są zgodne z obowiązującymi przepisami? Zacznijmy od swoistych pozwanych w tym postępowaniu, czyli hotelarzy oraz restauratorów. W głośnej sprawie poznańskiej pizzerii, która wydała zakaz wstępu dla dzieci, argumentem była mała ilość miejsca w lokalu. Z tego względu ustawienie wielu wózków wewnątrz restauracji byłoby niemożliwe. Moim zdaniem dużo ciekawsza jest argumentacja hotelu Manor House SPA w Chlewiskach. Na stronie widnieje informacja, że od 2014 roku jest to hotel bez dzieci. Z jakiego powodu? Cytuję: swoją ruchliwością mogą zaburzać kojącą zmysły aurę SPA.
Argumentem powoda jest przede wszystkim dyskryminacja. Zgodnie z art. 32 Konstytucji RP dyskryminacja z jakiejkolwiek przyczyny jest zakazana w życiu społecznym. Wielu prawników twierdzi, że wprowadzanie przepisów, które wyłączają możliwość korzystania dziecka z danego obiektu, powinno mieć racjonalną przesłankę. W tym przypadku za taką można uznać przede wszystkim bezpieczeństwo dziecka. Moim zdaniem w powyższych przypadkach ona nie występuje. Innego rodzaju argument wysunął z kolei Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak. Według niego taki zakaz to wykorzystanie zasad wolności gospodarczej.
Dla rodziców dzieci, którzy chcą się wybrać do restauracji, a na drzwiach zastaną kartkę z zakazem, mamy złą wiadomość. Praktycznie nie istnieje rozwiązanie, które pomoże dostać się do środka „tu i teraz”. Udowodnienie dyskryminacji, nawet po wezwaniu na miejsce patrolu Policji, będzie niemożliwe. Zarówno Rzecznik Praw Dziecka, jak i były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, wskazują na inną możliwość dochodzenia praw swoich i swojego dziecka. Chodzi o przepisy dotyczące ochrony dóbr osobistych zawarte w Kodeksie cywilnym. W takiej sytuacji możliwe jest złożenie pozwu do sądu powszechnego.