Zakaz wstępu małych dzieci do restauracji w Poznaniu. Granica wieku – 6 lat

Gorące tematy Rodzina Zakupy Dołącz do dyskusji (1259)
Zakaz wstępu małych dzieci do restauracji w Poznaniu. Granica wieku – 6 lat

Pewna poznańska restauracja wprowadziła kontrowersyjny zakaz. Właściciele obiektu zdecydowali, że do ich lokalu nie będą mogły wejść dzieci do 6 roku życia. Czy zakaz wstępu dzieci do restauracji jest przejawem dyskryminacji?

Zakaz wstępu dzieci do restauracji

Poznańska restauracja Parma i Rukola caffe & ristorante opublikowała na swojej stronie facebookowej pewien post. Jego treść wywołała niemałe poruszenie wśród internautów. Treść komunikatu brzmi tak (pisownia i forma jest oryginalna).

No właśnie, długo trwała u nas rozmowa na ten temat, zdania są podzielone, sami mamy dzieci, mamy znajomych co przychodzą do nas rodzinami.
Mamy tez sporo stałych gości i przyjaciół którzy swój wolny wyczekany czas spędzają w Parmie, relaksując się, ładują baterie na ciężkie dni w pracy.
Już pomijamy fakt wjeżdżających wózków na których zwyczajnie nie ma miejsca, ale jak można przyjść do miejsca publicznego i niszczyć czyjeś mienie ?
Dzieci .Tak dzieci to tylko dzieci ale nie przychodzą tu samowolnie, przychodzą dzięki swoim rodzicom lub opiekunom którzy są odpowiedzialni za nich.
Drodzy Państwo,
post pisany bez emocji, bardzo przemyślany.
Zapraszamy dzieci do naszego lokalu ale w granicach wiekowych +6.
Możecie się na nas obrazić, możecie nas hejtować, trudno.
Nie pozwalamy na takie zachowania – tak, nie wszystkie dzieci są takie same, ale nie będziemy robić selekcji.

Restauratorzy bez emocji i przemyślanie, jak sami wskazują, do tego świadomi ewentualnego hejtu, wprowadzają zakaz wstępu dzieci do restauracji. Nie wszystkich, a jedynie tych, które są poniżej 7 roku życia.

Dyskryminacja?

Oczywiście odzew, szczególności wśród osób, które mają dzieci, jest negatywny. W komentarzach aż wrze od przytyków, które są na poziomie słynnego argumentu o podawaniu szklanki wody na starość. Podobnie, w pytającym tonie, pojawiają się krótkie lekcje historii o tym, kto był w przeszłości dyskryminowany i do czego to doprowadziło.

Tak daleko bym nie szedł, ale oburzenie jest zrozumiałe. Abstrahując od korwinistycznych stwierdzeń, że „rynek zweryfikuje”, takie działanie może faktycznie zadziałać na niekorzyść restauracji. Nie konstatowałbym również, że zakaz wstępu dla dzieci do restauracji jest oczywistą dyskryminacją (chociaż może nią być). Ustawa antydyskryminacyjna nie obejmuje dyskryminacji ze względu na wiek, a odmowa wykonania usługi konsumentowi (dziecko też nim jest) z uwagi na wiek nie jest już wykroczeniem — w wyniku słynnego wyroku TK w sprawie drukarza, gdzie chodziło o odmowę świadczenia usługi.

Sam pomysł pewnego ograniczenia wstępu rodzinom z małymi dziećmi jest oczywiście zrozumiały. Nie ma jednej słusznej definicji rodziny, bo definiuje się ona sama przez siebie w każdym, konkretnym wypadku — chodzi mi tutaj o wszelkie przekazywane wartości i sposób wychowania dzieci. Są takie rodziny z dziećmi, które potrafią się w każdym miejscu zachować, a jak pociechy zbyt mocno dokazują, to sami z siebie opuszczają dany lokal. Są niestety również rodzice, którzy czują się najważniejsi na świecie, co dziwnym trafem przechodzi też na ich pociechy.

Niestety, wprowadzenie oczywistego zakazu to (nomen omen) wylewanie dziecka z kąpielą. Czy nie lepiej byłoby zaznaczyć przed wejściem, że goście, których dzieci zachowują się wbrew wszelkim normom, bądź nawet dorośli, zachowujący się równie nagannie, będą od razu wypraszani, a koszty wynikłe z ubrudzenia infrastruktury, czy zniszczeń, będą przerzucone na winnych tego konsumentów?