Odkąd Putin pokazał swoje prawdziwe oblicze już nikt z trzeźwo myślących nie powtarza, że Polsce i Polakom bliżej jest do Moskwy. Eurosceptyków jednak nie brakuje, a ciągłe zawieszenie pomiędzy wschodem oraz zachodem zdaje się być wręcz polską determinantą. Jak zachód postrzega Polaków, jak sami czujemy się w zachodniej Europie i gdzie w rzeczywistości przynależymy?
Bruksela czy Moskwa – na wschód od zachodu, na zachód od wschodu
Wielu z nas nie czuje się Europejczykami. Nie chce być wrzucana do jednego worka z innymi, zachodnimi nacjami. Dla wielu polskość znaczy o wiele więcej niż europejskość. Sami nigdy nie potrafiliśmy zdecydować, czy bliżej nam do wschodu czy zachodu. Lata temu zachłysnęliśmy się zachodem i pewnie po części chcielibyśmy być odbierani jako jego pełnoprawni członkowie. Czasami wpływa to na naszą samoocenę i sprawia, że czujemy się inni, według niektórych pewnie gorsi. W końcu Słowianie to nie Germanie czy Frankowie. Wyróżnia nas nie tylko inny język, ale także nasza trudna historia. W końcu do upadku Królestwa Polskiego przyczyniły się zarówno zachodnie, jak i wschodnie mocarstwa.
Czy XVIII-wieczna Rzeczypospolita faktycznie musiała upaść? Państwo było słabe i opóźnione, a także źle zarządzane. Bezpośrednie ingerencje państw ościennych oraz wciąż powiększające się ich strefy wpływów doprowadziły do trzeciego rozbioru Rzeczypospolitej. Jednak twierdzenie, że do upadku państwa musiało dojść, bo wskazywało na to fatalne położenie geopolityczne trąci determinizmem.
Dystans dzielący Brukselę, centrum europejskości i zachodniej Europy i Warszawę wynosi 1294 km. Nieco bliżej, dokładnie 31 km bliżej leży Moskwa. Różnica przy tym dystansie jest marginalna i wyłącznie potwierdza tezę, że zarówno geograficznie, jak i mentalnie bardzo ciężko jednoznacznie przyporządkować Polaków do Wschodu lub Zachodu. Przez wieki byliśmy krajem wielonarodowościowym i zróżnicowanym kulturowo. I choć społeczeństwo dalej nie jest tak kosmopolityczne jak w przypadku zachodnich nacji, to wciąż się to zmienia.
Jak zachód postrzega Polaków?
Od przemian ustrojowych w 1989 r. dążymy, aby było u nas tak jak na mitycznym zachodzie. W końcu wyższy przeciętny poziom życia zachodnich Europejczyków to zasługa wczesnych kapitalistów i liberalnych rządów. Podczas, gdy od późnych lat 40 XX w. zachodnio-europejskie kraje nawiązywały liczne współprace gospodarcze oraz wymiany handlowe, w Polsce rodził się komunizm. Autorytarne rządy wyznawców Stalina, a także zniszczenia dokonane przez hitlerowców przez długie pokolenia nie pozwolą cieszyć się Polakom z poziomu życia, do którego przywykli zachodni Europejczycy. Czy przed wybuchem II wojny światowej także mieliśmy czego zazdrościć? W końcu państwo polskie istniało raptem 21 lat. Czy już wtedy na zachodzie mieli lepiej? Przecież Warszawa nazywana była Paryżem Północy i jako stolica nowego, rozwijającego się oraz progresywnego państwa stwarzała wiele możliwości. Może gdyby nie wojna, to przez lata rozpędzona Polska pełniłaby funkcję swoistego mostu pomiędzy państwami europejskimi oraz Rosją.
Od lat na losy Polski najbardziej wpływali wschodni decydenci. Po carskiej Rosji zostały zgliszcza, na których formował się twór, który miał prawdopodobnie największy wpływ na kształt dzisiejszej Polski. Nikt nie ma przecież wątpliwości, że to 50 lat sowieckiej okupacji, a także zagłada elit II Rzeczypospolitej sprawiły, że pomiędzy Polską a krajami zachodniej Europy powstały tak istotne dysproporcje. Postrzeganie Polaków na zachodzie wciąż się zmienia. Nasz kraj na przestrzeni ostatnich 30 lat zaliczył niesamowity postęp. Choć wciąż narzekamy na to jak w Polsce jest źle, drogo i jak wszystkiego brakuje, to należy pamiętać, o drodze którą udało się pokonać. Ma to wielki wpływ na to, jak poza granicami naszego kraju jesteśmy postrzegani.
W końcu emigrantami zarobkowymi nie są już wyłącznie pracownicy fizyczni, udający się na przysłowiowy zmywak, czy też poszukujący wyższych świadczeń socjalnych. Od lat międzynarodowe kariery robią ludzie pracujący w finansach, lekarze czy informatycy. Polak za granicą nie kojarzy się już wyłącznie z potencjalnym pijakiem, cwaniakiem czy złodziejem. Faktycznie taki wizerunek dominował przed laty. Sami na niego silnie pracowaliśmy, a raczej pracowali wyjeżdżający na emigrację w latach 90 XX w. Jednak utarte przed laty stereotypy zmieniają się. Młodzi ludzie wyjeżdżający na stypendia oraz wymiany międzynarodowe już na etapach szkolnych nawiązują transgraniczne znajomości budując tym samym zupełnie inny oraz świeży obraz Polski i Polaków.