Stare porzekadło głosi, że z niewolnika nie masz pracownika. Dlaczego więc mamy zmuszać firmy do obsługi konkretnych osób za pomocą przepisu kodeksu wykroczeń? Warto dodać: przepisu pochodzących jeszcze z czasów Polski Ludowej. Swobodny wybór klientów przez przedsiębiorców jest ważniejszy niż walka z dyskryminacją.
Komunistyczne przepisy sprawiają, że swobodny wybór klientów przez firmę wcale nie jest oczywisty
Wydawać by się mogło, że prowadzenie firmy w Polsce opiera się o takie wartości, jak swoboda zawierania umów, czy wolności działalności gospodarczej. Diabeł jednak tkwi w szczegółach, bo co rusz ustawodawca narzuca przedsiębiorcom jakieś ograniczenia. Ich ofiarom od czasu do czasu pada nawet swobodny wybór klientów. Wystarczy, że dana firma odmówi obsłużenia komuś, kto będzie w stanie doszukać się w swoim przypadku jakiegoś przejawu dyskryminacji. Istnieje niemała szansa, że sprawa skończy się w sądzie.
Przedsiębiorcy w naszym kraju są tutaj w zauważalnie gorszej pozycji niż ich niedoszli klienci. Wszystko przez to, że ustawodawca z jakichś kompletnie niezrozumiałych powodów utrzymuje w kodeksie wykroczeń przepis, który uchwalono jeszcze w czasach Polski Ludowej. Mowa o art. 135 tejże ustawy.
Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.
W momencie uchwalania tego przepisu miał on jakiś sens. Władzy komunistycznej ludzka przedsiębiorczość i prywatna działalność gospodarcza niespecjalnie mieściły się w światopoglądzie. Do tego zawsze dochodziła kwestia pracowników państwowych zakładów, którzy bardzo chętnie zatrzymywali część towaru dla siebie lub „swoich” klientów. Karanie za ukrywanie towaru lub odmowę jego sprzedaży miało więc uzasadnienie praktyczne.
Dzisiaj mamy do czynienia głównie z odpryskami różnego rodzaju polityczno-światopoglądowych awantur. To tutaj trudno określić na pierwszy rzut oka, czym właściwie jest brak uzasadnionej przyczyny. W grę wchodzą także sprawy dotyczące określonych kategorii niepożądanych klientów. Swobodny wybór klientów przez przedsiębiorców powinien być gwarantowany w obydwu przypadkach.
Obydwie strony światopoglądowego sporu zwykły oburzać się o dokładnie to samo
Zacznijmy od spraw z pogranicza polityki i sporów światopoglądowych. Nikogo chyba nie zdziwi stwierdzenie, że państwowa interwencja w tego typu sprawach dotyczy głównie takich spraw, w których odprawiono z kwitkiem klienta, któremu jakoś po drodze z władzą. Jakiś czas temu media kojarzone z konserwatywną prawicą oburzały się na przypadek kelnera, który nie chciał obsłużyć działaczy ruchów pro-life. Pewna drukarnia nie chciała drukować ulotek ONR. Wcześniej druga strona politycznego sporu pomstowała na innego drukarza, który odmówił drukowania ulotek fundacji walczącej o prawa osób LGBT. W obydwu przypadkach formułowany był ten sam zarzut: dyskryminacja.
Ten drugi przypadek jest ciekawszy pod względem prawnym. Doczekał się w końcu bojów sądowych toczonych aż do Sądu Najwyższego. Warto także wspomnieć, że podstawą prawną w tym wypadku był obowiązujący do 2019 r. w art. 138 kodeksu wykroczeń. Była to podobna do art. 135 norma, która dotyczyła nie handlu a usług. Problematyczny fragment został jednak uznany przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodny z ustawą zasadniczą.
Ktoś dostatecznie złośliwy mógłby powiedzieć, że swoboda wyboru klientów przed przedsiębiorcę ma znaczenie tylko wówczas, gdy mowa o naszych przedsiębiorcach. Tego typu spory toczą się jednak wszędzie tam, gdzie istnieją przepisy antydyskryminacyjne i silna światopoglądowa polaryzacja w społeczeństwie. Irlandczycy mieli swój odpowiednik kazusu drukarza. Różnica była taka, że chodziło o piekarnię i parę gejów. Tutaj skargę ostatecznie oddalił Europejski Trybunał Praw Człowieka, choć ze względów czysto formalnych.
Państwo nie powinno wybierać firmom, kogo te mają obsługiwać. Zwykle kończy się to ideologiczną wojenką
Owszem, dyskryminacja różnego rodzaju mniejszości w życiu gospodarczym nie powinna się zdarzać. Trudno sobie wyobrazić przedsiębiorstwo, które otwarcie odmawiałoby obsługi przedstawicielom określonej grupy narodowej, etnicznej, religijnej czy seksualnej. Art. 32 Konstytucji RP wyraźnie wskazuje, że „nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”.
Warto jednak wziąć poprawkę na otaczającą nas rzeczywistość. Polskie społeczeństwo przypomina dzisiaj dwa zwaśnione plemiona. Polaryzacja osiągnęła taki poziom, że aż podzielenie kraju wzdłuż linii Wisły powoli przestaje się wydawać czystym szaleństwem. Do tego powinniśmy dorzucić upadek kultury prawnej w Polsce oraz zanik jakichkolwiek hamulców w kwestii politycznej obłudy.
W tej sytuacji możliwość łamania wolności gospodarczej w kwestii swobodnego wyboru klientów stanowi po prostu kolejne narzędzie w rękach polityków do forsowania swojej wizji rzeczywistości. Warto dodać: niezależnie od tego, kto akurat sprawowałby władzę.
Owszem, gwarantowany przez prawo swobodny wybór klientów zapewne zwiększyłby liczbę kontrowersyjnych przypadków. Można się założyć, że w dzisiejszym społeczeństwie zaraz znalazłby się ktoś, kto zechciałby odmówić obsłużenia zwolennikom „wrogiej” partii politycznej, osobom o innym podejściu do kwestii szczepień czy sanitariatów. Wydaje się jednak, że byłby to wybór wyraźnie mniejszego zła niż bardzo arbitralne decydowanie przez organy państwa o tym, co jest bezprawną dyskryminacją, a co „aktem obywatelskiego sprzeciwu”.
Swobodny wybór klientów to także ryzyko, że jeśli odprawimy z kwitkiem zbyt wielu, to żaden nam nie zostanie
Prawdę mówiąc, w naszym rozpolitykowanym świecie ważniejszy wydaje się czysto praktyczny aspekt swobody wyboru klientów przez przedsiębiorcę. Trzeba w końcu pamiętać, że każda odmowa obsługi klienta wiąże się z ryzykiem czysto ekonomicznym. Rezygnujemy w końcu z zapłaty za towar lub usługę, a celem działalności gospodarczej jest przecież zysk.
Na antagonizowaniu części klienteli można się zdrowo przejechać. Weźmy szeroko rozumianą branżę rozrywkową oraz tą gier wideo, w których zdarzają się twórcy otwarcie głoszący, że jak się konsumentowi nie podobają wartości i przekaz danej firmy, to niech sobie poszukają rozrywki gdzie indziej. Społecznie zaangażowany marketing często sprawia, że klienci rzeczywiście szukają szczęścia u innych producentów. W ten sposób bardzo łatwo można także pogrzebać reputację przedsiębiorstwa. Straty w takich przypadkach mogą być dużo większe niż jakaś tam grzywna.
Są również sytuacje, gdy przedsiębiorca po prostu nie chce mieć do czynienia z jakimś konkretnym klientem. Sieci handlowe nie chcą sprzedawać piwa bezalkoholowego zero procent nieletnim, choć formalnie nic nie stoi na przeszkodzie. Niektóre hotele chcą obsługiwać wyłącznie osoby pełnoletnie, bo wiążą swoją rynkową przyszłość z tymi klientami, którzy chcą odpocząć od dzieci. Masażyści mogą nie chcieć obsługiwać klientów, którzy nie dbają o higienę osobistą. Specjaliści zajmujący się naprawami często muszą się użerać z problematycznymi osobnikami, którzy są gotowi ich pouczać, jak mają wykonywać swoją pracę. Przykłady można mnożyć praktycznie w nieskończoność.
Kto powiedział, że przymuszony przedsiębiorca będzie zachowywać się tak, jakby nic się nie stało?
Można się spodziewać, że wymuszona obsługa nie będzie przebiegać tak, jak klient sobie to wyobrażał. W końcu można zmusić przedsiębiorcę jedynie do obsłużenia takiej osoby. Nikt nie jest w stanie nakazać czegokolwiek poza minimum absolutnie wymagane przez prawo oraz zawartą umowę. Podjazdowa wojenka pomiędzy jej stronami nie przysłuży się chyba nikomu. Zwłaszcza że często by szła w parze z sądową batalią.
To nie tak, że w dobie ecommerce i cyfrowej rewolucji w handlu oraz usługach nie możemy sobie znaleźć innej firmy, która sprzeda nam to samo, albo wykona tę samą usługę. Tym samym nic nie stoi na przeszkodzie, by jednak nawiązanie relacji pomiędzy przedsiębiorcą a klientem zostawić w całości wolnemu rynkowi.
Artykuł stanowi część cyklu „Wolność Gospodarcza„, prowadzonego na łamach Bezprawnika w ramach projektu komercyjnego realizowanego z Fundacją Wolności Gospodarczej. To założona w 2021 roku fundacja, której filarami jest liberalizm gospodarczy, nowoczesna edukacja, członkostwo Polski w Unii Europejskiej i państwo prawa. Więcej o działalności i bieżących wydarzeniach możecie przeczytać na łamach tej strony internetowej.