Bezpieczny Kredyt funkcjonuje już od ponad dwóch miesięcy. Zarówno rządzący jak i banki przyznają, że napłynęło do tej pory znacznie więcej wniosków kredytowych, niż się spodziewano. Co jakiś czas eksperci publikują nowe wykresy, z których wynika, że Bezpieczny Kredyt przyczynił się do wzrostu cen mieszkań w ostatnim czasie. Minister Buda twardo jednak obstaje przy swoim i twierdzi, że preferencyjny kredyt z dopłatami wcale nie miał na to aż tak dużego wpływu.
Bezpieczny Kredyt nie wpłynął na ceny mieszkań. Przynajmniej zdaniem ministra
Preferencyjny kredyt na mieszkanie cieszy się dużym zainteresowaniem ze strony potencjalnych beneficjentów – a na pewno większym, niż spodziewał się tego rząd. Zaskoczone są również banki. Wiele osób, które nie mogą skorzystać z programu, otwarcie go krytykuje; pretensje mają jednak również ci, którzy chcieliby wziąć Bezpieczny Kredyt, ale na razie utknęli w bankowych kolejkach do rozpatrywania wniosków, czy ci, którzy próbują znaleźć odpowiadającą im nieruchomość, ale ze względu na wzrosty cen – nie są w stanie. Tym samym Bezpieczny Kredyt jest dość mocno krytykowany – i ten negatywny wydźwięk zaczyna być coraz bardziej zauważalny.
Eksperci ds. rynku nieruchomości przyznają też, że Bezpieczny Kredyt wpłynął na ceny mieszkań – sprzedający (zarówno deweloperzy, jak i osoby prywatne) zaczęli podnosić ceny, wiedząc, że prawdopodobnie i tak znajdą się chętni do ich zakupu. Dobrze widać to m.in. na wykresach serwisu zametr.pl. Warto zresztą pamiętać, że do „wyścigu o mieszkanie” stanęły nie tylko osoby, które chcą jego zakup sfinansować Bezpiecznym Kredytem, ale też te, które nie mogą skorzystać z preferencyjnego kredytu, a chcą zdążyć z kupnem nieruchomości dopóki na rynku pojawiają się jeszcze jakiekolwiek sensowne oferty (a i z tym bywa coraz trudniej).
Minister Buda już jakiś czas temu twierdził jednak, że zapowiedź Bezpiecznego Kredytu wcale nie wywołała wzrostu cen mieszkań. Teraz twierdzi natomiast, że również wprowadzenie programu takiego skutku nie wywołało; w wywiadzie dla Interii powiedział, że „ceny rosną nie z tego powodu, że jest Bezpieczny Kredyt”. Stwierdził również, że „z kredytowych zakupów tylko 1/3 jest w Bezpiecznym Kredycie”, a spośród wszystkich transakcji (wliczając w to gotówkowe) to te sfinansowane preferencyjnym kredytem stanowią jedynie 15 proc.
Minister obarcza winą gotówkowiczów
Oprócz tego minister twierdzi również, że ceny rosną dlatego, że osoby, które nie kupiły mieszkania w 2022 r., decydują się na zakup w tym momencie – i to najczęściej za gotówkę. Minister nie wspomniał natomiast słowem, że prawdopodobnie za dużą część transakcji gotówkowych odpowiadają flipperzy, którzy w Bezpiecznym Kredycie dostrzegli swoją szansę na szybką sprzedaż nieruchomości z zyskiem. Ponadto minister zasłonił się też tym, że ceny nieruchomości rosną wszędzie, w tym… w Nowym Jorku. Najwyraźniej jednak rządzący przyjęli strategię, że będą bronić Bezpiecznego Kredytu do upadłego – i zrzucać winę za wzrost cen na wszystko inne.