Kwestia alimentacyjna w Polsce staje się coraz bardziej palącym problemem społecznym. Dane wskazują, że w Polsce jest 292 tys. osób, głównie mężczyzn, których zaległości alimentacyjne wynoszą łącznie ponad 14,5 mld zł, a zdecydowana większość tych osób unika także płacenia innych zobowiązań. Ten rosnący problem nie tylko podważa zaufanie społeczne, ale także pogłębia konflikty rodzinne, często będące długofalowymi konsekwencjami rozwodu.
Z danych Krajowego Rejestru Długów gołym okiem widać, że problem jest coraz bardziej poważny. Długi alimentacyjne wynoszą 14,5 mld zł i w ciągu roku urosły o 3,2 mld zł. Region, w którym sytuacja jest najbardziej dramatyczna, to warmińsko-mazurskie, gdzie na 1000 pełnoletnich mężczyzn, aż 29 zalega z płatnościami na dzieci. To stanowi przygnębiający obraz skali problemu i punktuje, gdzie konieczna jest interwencja prawna i społeczna. Zaskakująco kiepsko wypada też województwo dolnośląskie, które jest przecież znacznie bogatszym regionem o zupełnie innej charakterystyce.
Wśród dłużników alimentacyjnych dominują mężczyźni w wieku 36-55 lat, którym przypisuje się prawie 74 proc. całego długu alimentacyjnego, czyli 10,7 mld zł. Jest to bardzo niepokojący trend, zważywszy na to, że już młodzi ludzie w wieku 18-25 lat również zaczynają zalegać z alimentami. Co więcej, wskaźnik alimentacyjny KRD pokazuje, że problem ten jest znacznie bardziej rozpowszechniony w małych miastach i na wsi niż w dużych aglomeracjach miejskich. Relatywnymi prymusami w kwestii spłacania zobowiązań wobec własnych dzieci są z kolei Małopolska i Podkarpacie, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że akurat to ostatnie województwo spełnia kryteria niepłacenia alimentów. Jest jednak zupełnie odwrotnie.
Gdyby to był temat do żartów, to ktoś mógłby nawet delikatnie zażartować, że „widać zabory”, przy czym obszar Galicji jest w tym wypadku prymusem, a najgorzej – choć są też wyjątki – mają się ziemie pruskie.
Alimenciarze to generalnie naciągacze
To, co jest szczególnie niepokojące (przynajmniej z perspektywy KRD), to fakt, że wielu dłużników alimentacyjnych, dodatkowo posiada inne zobowiązania. Aż 60 proc. tej grupy ma inne nieuregulowane zaległości, sumujące się do niemal 2,4 mld zł. To jest symptomatyczne dla grupy, która charakteryzuje się chroniczną niechęcią do regulowania swoich zobowiązań, co podkreśla prezes Zarządu KRD, Adam Łącki, wskazując, że dług alimentacyjny to nie jest skutek nieporozumienia między rodzicami dziecka czy protest przeciwko zbyt wysokim alimentom, a przejaw nieuczciwości.
Najwięcej zaległych alimentów należy się firmom zarządzającym wierzytelnościami – aż 1,9 mld zł, a znacznie mniej sądom i instytucjom finansowym. Nieuregulowane zobowiązania mają także znaczący wpływ na inne sektory gospodarki, takie jak transport i telekomunikacja.
Mimo tych alarmujących danych, polskie prawo nadal wydaje się nieskuteczne w wymuszaniu płatności alimentacyjnych, co prowadzi do eskalacji tego problemu. Zaległości alimentacyjne są więcej niż tylko długiem finansowym – są symptomem głęboko zakorzenionego braku odpowiedzialności i szacunku dla praw dziecka, często stanowiąc długoletnie blizny w życiu rodzinnym, której podłożem bywa rozwód i rozpad rodziny – także (a może nawet zwłaszcza) w sensie ekonomicznym.