Sytuacja finansowa Poczty Polskiej jest nie do pozazdroszczenia. Pomimo tego trudno byłoby sobie wyobrazić jej ostateczny. Czy jednak wraz ze spółką zniknęłoby coś, czego nie moglibyśmy uzyskać u konkurencji? Właściwie jest jedna taka rzecz: dostawa listem. Wciąż ma ona pewne zastosowania w ecommerce, choć trzeba przyznać, że dość niszowe.
Poczta Polska raczej nie zniknie z rynku. Gdyby się tak jednak stało, to w gruncie rzeczy wiele nie stracimy
Przełom 2023 i 2024 roku to okres, w którym poznaliśmy skalę problemów Poczty Polskiej. Z jakiegoś powodu operatorowi brakuje astronomicznej wręcz kwoty 787 milionów złotych. Na dobrą sprawę nic dziwnego, że Poczta Polska ma poważne problemy z wypłatą wynagrodzeń, a teraz zaczyna wyprzedawać nieruchomości. Czy to oznacza, że firma z tradycją sięgającą 465 lat zniknie z rynku? Chyba nikt nie spodziewa się, że sprawy zajdą aż tak daleko.
Nie ma się co oszukiwać: Poczta Polska to jedna z tych firm, które są „za duże, by upaść”. W tym konkretnym przypadku: operator jest zbyt mocno wpleciony w przepisy prawa oraz zadania realizowane na rzecz państwa, by to pozwoliło sobie na jej likwidację. Skądinąd istnieje spora szansa, że to właśnie one wpędziły spółkę w problemy. Nawet gdyby nie przejmować się zbytnio zapewnieniem tradycyjnych usług pocztowych społeczeństwu, to i tak w grę wchodzi czynnik czysto polityczny. Upadek Poczty Polskiej bardzo źle by wyglądał i nawet możliwość zrzucenia winy na rywalizujące stronnictwo wiele tu nie pomoże.
Nas jednak interesować powinno przede wszystkim to, czy kłopoty Poczty Polskiej mogą mieć jakiś większy wpływ na krajowy sektor ecommerce. Odpowiedź na to pytanie raczej napawa optymizmem: nie, nie powinno. Na dobrą sprawę Poczta Polska nie oferuje niczego, czego już od dłuższego czasu nie zapewnia jej konkurencja.
Owszem, spółka jak najbardziej potrafi się odnaleźć jako operator logistyczny. Cechują ją nawet całkiem przystępne ceny i stosunkowo wolne tempo aktualizacji cennika w górę. Równocześnie jednak pozostaje w tyle za firmami kurierskimi. Do tego na rynku automatów paczkowych nóż w plecy Poczty wbiła inna państwowa spółka w postaci Orlenu.
Jest jednak pewien wyjątek w postaci pewnej usługi wciąż stosunkowo często spotykanej w świecie handlu internetowego. Dostawa listem to wciąż usługa, którą sprzedawcom zapewnia przede wszystkim Poczta Polska i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić.
Dostawa listem ma jedną zaletę, której nie są w stanie powielić firmy kurierskie: jest śmiesznie tania
Ktoś mógłby argumentować, że dostawa listem to w dzisiejszych czasach archaizm. Mamy przecież wspomniane wyżej automaty paczkowe. W zasadzie taki ktoś miałby całkiem sporo racji. Praktycznie nikt już przecież nie wysyła tradycyjnych listów. Wyjątki stanowią głównie kartki świąteczne i okolicznościowe, ewentualnie specyficzny sektor pism urzędowych oraz rachunków. Żeby zrozumieć fenomen listu jako pełnoprawnego sposobu dostawy, musimy się rzeczywiście cofnąć kilka lat wstecz.
W okresie mniej-więcej przedcovidowym, jeszcze zanim paczkomatowa rewolucja zmieniła oblicze polskiej logistyki, istniały w zasadzie dwie główne metody dostawy zamówień. Jedną z nich była oczywiście zauważalnie droższa tradycyjna przesyłka kurierska. Drugą jednak była dostawa listem, która dzieliła się na nieco szybszy list polecony oraz tani jak barszcz list zwykły. Ten pierwszy listonosz dostarczał nam do ręki, drugi z kolei trafiał do naszej skrzynki na listy. Do dzisiaj pewne relikty tamtych czasów możemy spotkać na portalach typu marketplace, na przykład na Allegro.
Dlaczego jednak dostawa listem dzisiaj w 2024 roku miałaby być czymś wartym uwagi? Odpowiedź jest bardzo prosta: jest tania. Ma więc zastosowanie w przypadku dość niszowych, ale wciąż często występujących towarów, które można kupić w sklepach internetowych. Mowa o produktach o niskiej wartości, niewielkich gabarytach oraz wadze. Mogą to być na przykład części do różnego rodzaju urządzeń, w grę wchodzą także ubrania z drugiej ręki.
Jeżeli kupującemu nie zależy na szybkości dostawy, to nie będzie chciał płacić za dostawę więcej niż za zamówienie
Kupujący decydują się na dostawę listem wtedy, kiedy nie zależy im jakoś specjalnie na tempie dostawy, które w przypadku tradycyjnych usług pocztowych pozostawia wiele do życzenia. Nie uśmiecha im się za to wydawanie na kuriera kwot porównywalnych z wartością całego zamówienia. Właśnie dlatego, jeśli oferujemy naszym klientom bardzo lekkie i zarazem bardzo tanie produkty, to powinniśmy rozważyć umożliwienie im także maksymalnej oszczędności na koszcie dostawy.
Firmy kurierskie mogą oczywiście dostarczyć list z zamówieniem odbiorcy. Takich zleceń podejmują się między innymi InPost i DHL. Problem w tym, że cena takiej usługi oscyluje gdzieś w okolicach 10 zł. Jest więc przynajmniej dwukrotnie wyższa niż w ofercie Poczty Polskiej.
Dostawa listem ma rzecz jasna pewne wady. Największą można sprowadzić do słowa „awizo” i wszyscy będą wiedzieli, o czym mowa. Istnieje pewne ryzyko, że przesyłka nie trafi od razu do rąk odbiorcy. Ten będzie musiał odbyć pielgrzymkę do właściwego urzędu pocztowego i tam ją sobie odebrać. Nie jest to ani tak szybkie, ani tak łatwe, jak w przypadku automatów paczkowych. Kwestią dyskusyjną jest ryzyko wiążące się z tym, czy list do nas w ogóle dotrze. Z całą pewnością takiej przesyłki nie można śledzić w nowoczesny sposób, na przykład poprzez stronę internetową albo aplikację.