Partnerzy serwisu:
ecommerce

Tych kilku rzeczy nie można tak po prostu sprzedawać przez internet

Rafał Chabasiński
20.03.2024
Tych kilku rzeczy nie można tak po prostu sprzedawać przez internet

Wbrew pozorom nie wszystko można kupić przez internet, przynajmniej w pełni legalnie. Obrót niektórymi towarami jest albo wprost nielegalny, albo niemile widziany na przykład na serwisach typu marketplace. Asortyment innego rodzaju wymaga uzyskania specjalnych zezwoleń. Mamy także szczególny przypadek alkoholu, zawieszony pomiędzy ustawowym zakazem a korzystnym orzecznictwem. Podpowiadamy, czego nie można sprzedawać online tak po prostu.

Sprzedaż nielegalnych towarów to często przestępstwo zagrożone stosunkowo długą odsiadką

Jeżeli ktoś sądzi, że w internecie można kupić wszystko, to w zasadzie ma rację. Diabeł jednak tkwi w szczegółach, bo nie wszystko wolno tak po prostu sprzedawać, jeśli chcemy prowadzić działalność w ecommerce zgodnie z prawem. Jeżeli zamierzamy sprzedawać w serwisach typu marketplace, to na przeszkodzie mogą nam też stać regulaminy. Czego nie można sprzedawać przez internet? Można wyróżnić trzy kategorie produktów.

Najważniejszą jest oczywiście sprzedaż towarów wprost zabroniona przez przepisy prawa. Zazwyczaj nie ma przy tym znaczenia, czy prowadzimy sklep internetowy, stacjonarny, czy dorabiamy sobie handlem okazjonalnym. Nikogo chyba nie zdziwi stwierdzenie, że nie możemy oferować naszym klientom narkotyków i innych substancji psychotropowych. Niedopuszczalny jest handel narządami, czy szczególnie obrzydliwymi rodzajami pornografii.

Przejdźmy jednak do bardziej przyziemnych kwestii. Przestępstwem jest także sprzedaż podróbek. Incydentalny obrót podrobionymi produktami oznacza zagrożeniem karą do nawet 2 lat pozbawienia wolności. Uczynienie sobie z takiego handlu źródła zarobku może prowadzić do nawet 5 lat w więzieniu. Taka sama kara grozi osobom sprzedającym sfałszowane produkty lecznicze. Dlatego warto dokładnie sprawdzać towar otrzymywany od dostawców przed wystawieniem go na sprzedaż.

Kolejnym wartym uwagi czynem zabronionym jest sprzedaż towarów potencjalnie pochodzących z przestępstwa. Nawet nieumyślne paserstwo może się dla nas skończyć dwuletnią odsiadką. Należy przy tym wspomnieć, że za próbę sprzedaży kradzionej rzeczy o znacznej wartości grozi 5 lat pozbawienia wolności. Za umyślne paserstwo grozi 3 miesięcy do lat 5 w więzieniu. Należy zaznaczyć, że w przypadku przedsiębiorcy prowadzącego sprzedaż w internecie naprawdę trudno byłoby się wykpić przypadkiem mniejszej wagi.

To, czego nie można sprzedawać w internecie, często wolno rezerwować online i wydawać klientowi stacjonarnie

Wcale nie trzeba całkowitego zakazu, by narobić sobie kłopotów. Wystarczy, że obrót danym towarem wymaga spełnienia określonych przepisami warunków, a my akurat tego nie zrobiliśmy. Czego nie można sprzedawać tak po prostu? W pierwszej kolejności należałoby wskazać sprzedaż leków.

Przede wszystkim, zgodnie z prawem farmaceutycznym obrót wyrobami medycznymi mogą prowadzić jedynie hurtownie farmaceutyczne, hurtownie farmaceutyczne produktów leczniczych weterynaryjnych, apteki, punkty apteczne oraz placówki obrotu pozaaptecznego. Zabroniony jest pokątny handelek lekami w mediach społecznościowych, na przykład w formule facebookowych grupek „samopomocy”.

Nas interesują przede wszystkim apteki. Obowiązujące przepisy narzucają aptekarzom działalność stacjonarną. Nie ma możliwości zorganizowania przedsiębiorstwa prowadzącego wyłącznie sprzedaż online. Nawet jeśli akurat jesteśmy farmaceutą posiadającym własną aptekę, to i tak nie możemy tak po prostu handlować lekami w internecie.

Prawdę mówiąc, technicznie rzecz biorąc, w ogóle nie możemy tego robić w przypadku leków na receptę. Możemy jedynie umożliwić naszym klientom zarezerwowanie ich sobie w formie elektronicznej. Ich odbiór następuje w naszej aptece, sprzedaż wysyłkowa jest niedopuszczalna. Warto wspomnieć, że Internetowy serwis sprzedażowy musi zostać oznaczony określonym w przepisach specjalnym logo. Restrykcje te co do zasady nie dotyczą specyfików niewymagających recepty.

Podobnie wygląda sprzedaż produktów, których nie można na przykład tak po prostu wysłać kurierem i wsadzić do automatu paczkowego. Dotyczy to na przykład sklepów internetowych z bronią i amunicją. Ich prowadzenie wymaga koncesji, do tego transakcje są dokonywane wyłącznie w siedzibie sprzedawcy. Serwis internetowy to przede wszystkim prezentacja oferty. Platforma Biznes.gov.pl podpowiada z kolei, że sprzedaż internetowa towarów z kości słoniowej lub zwierząt i roślin z listy CITES wymaga posiadania odpowiednich uprawnień.

Niby internetowa sprzedaż alkoholu i papierosów jest niedozwolona, ale przedsiębiorcy sobie z tym radzą

Trzecią kategorią kłopotliwych towarów są te, których w zasadzie nie wolno sprzedawać przez internet, ale tak naprawdę jednak wolno. Brzmi osobliwie? Tak jednak jest ze sprzedażą alkoholu i papierosów. Wyroby tytoniowe to w zasadzie przypadek bardzo zbliżony do leków na receptę oraz broni palnej. W tym przypadku zakaz znajdziemy w art. 7f ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych.

Zabrania się sprzedaży na odległość, w tym transgranicznej sprzedaży na odległość:

1) wyrobów tytoniowych;

2) papierosów elektronicznych i pojemników zapasowych oraz ich części.

Sklepy internetowe z wyrobami tytoniowymi wciąż jednak działają. Wystarczy zastosować dokładnie to samo rozwiązanie: klient rezerwuje sobie towar, który odbiera w sklepie stacjonarnym przedsiębiorcy. Na miejscu odbywa się weryfikacja wieku kupującego.

W przypadku alkoholu sytuacja wygląda jeszcze ciekawiej. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości nakazuje sprzedawcy uzyskać stosowne zezwolenie oraz prowadzić sprzedaż jedynie w dozwolonym punkcie sprzedaży. Przełomowy wyrok NSA z 8 września 2022 r. wskazał, że sklep internetowy w tym przypadku jest jedynie specyficzną formą komunikacji przedsiębiorcy z potencjalnymi klientami. Do tego zdaniem składu orzekającego przepisy nie zabraniają wprost internetowej sprzedaży napojów wyskokowych.

Problem polega jednak na obowiązku sprawdzenia, czy klient aby na pewno ma skończone 18 lat. Sprytni przedsiębiorcy tak skonstruowali umowy sprzedaży, że realizacja tego obowiązku została właściwie scedowana na kuriera, który w imieniu kupującego odbiera od nich towar. Warto jednak wspomnieć, że część sądów i organy zajmujące się problematyką alkoholową bardzo starają się udawać, że wspomniany wyrok NSA nie istnieje. Dalej trzymają się interpretacji, w myśl której każdy sklep internetowy oferujący alkohol łamie prawo. W tym momencie przypomina to jednak walkę z wiatrakami.