Szykują się poważne zmiany w składce zdrowotnej. Mają być korzystne dla nawet 93 proc. przedsiębiorców. To rzecz jasna dobra wiadomość, o ile akurat jest się jednym z nich. Tylko czy przypadkiem rządzący nie zapomnieli o czymś? Chodzi oczywiście o zmiany w dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym, które od lat ograniczają się do cokwartalnej waloryzacji minimalnej wysokości składki.
Nowa składka zdrowotna wywołała spór w koalicji, ja zaś widzę jeszcze jedną poważną dziurę w całym
Pierwszy dzień przyszłego roku ma przynieść korzystne zmiany dla przedsiębiorców. Chodzi o planowaną nową składkę zdrowotną, której założenia przedstawione przez rząd wyglądają naprawdę obiecująco. Podatnicy rozliczający się w skali podatkowej albo na karcie podatkowej będą płacili 9 proc. z 75 proc. płacy minimalnej. Sprowadza się to do miesięcznej składki wynoszącej zaledwie 310 zł.
Liniowcy zapłacą składkę w tej samej wysokości, o ile nie zarabiają dwukrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. Od ewentualnej nadwyżki zapłacą zaledwie 4,5 proc. składki. Ryczałtowców czekają bardzo zbliżone zasady. Różnica jest taka, że „drugi próg składowy” zacznie się od czterokrotności średniej krajowej. Po jego przekroczeniu nadwyżka będzie objęta składką wynoszącą 3,5 proc.
Według szacunków ministra finansów Andrzeja Domańskiego na rządowych propozycjach ma zyskać nawet 93 proc. przedsiębiorców. To znakomita wiadomość, o ile jest się przedsiębiorcą. Nie zmienia tego nawet planowane odebranie możliwości odliczenia części tych śmiesznie niskich składek zdrowotnych od podatku PIT. Jak się łatwo domyślić, powyższe propozycje nie podobają się Lewicy, najdelikatniej rzecz ujmując. Chodzi o to, że przedsiębiorcy byliby bardzo ulowo traktowani względem ich pracowników, którzy wciąż będą płacić 9 proc. swoich wynagrodzeń, niezależnie od ich relacji do minimalnego wynagrodzenia.
O ile nie jestem w stanie odmówić słuszności temu tokowi rozumowania, o tyle chciałbym zwrócić uwagę na nawet bardziej rażący przejaw niesprawiedliwości. Mowa o ostentacyjnie wręcz ignorowanym przez ustawodawcę dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Spośród wszystkich stron sporu o składki zdrowotne to jego płatnicy mogą liczyć na najmniej korzystny mechanizm wyliczania wysokości składki.
Zmiany w dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym są potrzebne „na wczoraj”
Dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne odprowadzają osoby niemające innego tytułu do ubezpieczenia. „Dobrowolność” nie jest przy tym słowem, który dobrze oddaje charakter tego ubezpieczenia. Bez niego mamy dwie możliwości: odpłatność za leczenie albo znoszenie w milczeniu skutków chorób i urazów. Dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne dotyczy przede wszystkim osoby zatrudnione na umowie o dzieło oraz nieszczęśników, których z różnych powodów pozbawiono statusu bezrobotnego. Uczciwie trzeba przyznać, że takich osób nie ma zbyt wiele.
Być może ten ograniczony zakres podmiotów wyjaśnia, dlaczego zmiany w dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym znajdują się bardzo nisko na liście priorytetów poszczególnych rządów. A jest co zmieniać. W tym przypadku składka zdrowotna również wynosi 9 proc. Nie ma przy tym jakiegoś specjalnego progu dochodów, powyżej którego stawka nagle spada.
W przypadku minimalnej wysokości składni punktem odniesienia jest nie najniższa krajowa, lecz przeciętne wynagrodzenie. Jeżeli pracujesz na umowie o dzieło, to istnieje spora szansa, że nie zarabiasz średniej krajowej. Warto przy tym wspomnieć, że to konkretne minimum jest waloryzowane co kwartał, a więc cztery razy w ciągu roku. Innymi słowy: wysokość twojej składki zdrowotnej rośnie cztery razy. W przypadku przedsiębiorców i pracowników o odpowiednio niskich dochodach zdarzyć się to może jedynie raz w roku.
Zmiany w dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym są dziś czymś absolutnie niezbędnym. „Wykonawca dzieła” zarabiający odpowiednik najniższej krajowej netto zapłaci niemalże dwukrotność składki przedsiębiorcy rozliczającego się dziś w formie karty podatkowej oraz pracownika zarabiającego wynagrodzenie minimalne. Dla porównania: dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne za luty kosztowało co najmniej 699,11 zł. Postulowana przez rząd reforma oskładkowania przedsiębiorców tylko pogłębi te dysproporcje.
Prawdę mówiąc, jestem zaskoczony, że poszczególnym rządom nawet nie przyszło do głowy, że coś może być tutaj nie tak. Zmiany w dobrowolnym ubezpieczeniu rozwiązujące problem wydają się przecież oczywiste. Wystarczy przy ustalaniu minimalnej wysokości składki zastąpić przeciętne wynagrodzenie najniższą krajową i ograniczyć liczbę waloryzacji w roku do jednej.