Hulajnogi elektryczne stały się – dość niespodziewanie – bardzo polaryzującym wynalazkiem. Najpierw zakaz wprowadził Paryż. Teraz przyszła pora na zakaz – choć jeszcze nieprawomocny – w sporym niemieckim mieście Gelsenkirchen. Zakaz dla hulajnóg to efekt długiej dramy w tym mieście.
Niegdyś wydawało się, że elektryczne hulajnogi to idealny środek transportu dla zatłoczonych miast. Małe skuterki nie zajmują dużo miejsca, są względnie szybkie, ciche, łatwe w obsłudze – i zarazem ekologiczne. I – co tu dużo mówić – dla wielu są po prostu fajne.
Ale szybko się okazało, że wzbudzają kontrowersje. Najpierw zakazał ich Paryż, teraz nie będzie nimi można jeździć po Gelsenkirchen. To 260-tysięczne miasto na zachodzie Niemiec.
Zakaz dla hulajnóg to efekt długich sporów
Hulajnogi mają zarówno swoich zaciekłych zwolenników, jak i przeciwników. Dlatego spory wokół hulajnóg zawsze mają swoją temperaturę. Nie inaczej było w przypadku niemieckiego miasta. Mieszkańcy zaczęli narzekać na rosnącą liczbę wypadków z udziałem hulajnóg. Do tego coraz częściej ich użytkownicy się nimi nie przejmowali i odjeżdżali z miejsca zdarzenia. To rozwścieczyło władze Gelsenkirchen.
Stwierdziły one, że główni operatorzy hulajnóg – firmy Bolt i Tier – nie weryfikują wystarczająco starannie wynajmujących. Władze miasta twierdziły, że skoro wynajmujący łatwo może podać nie swoje nazwisko, to czuje się na hulajnodze anonimowo. A to zachęca do ostrej jazdy, a nawet łamania przepisów. Niemieckie miasto nakazało zatem bardziej surową weryfikację użytkowników. Platformy się na to nie zgodziły. Miasto wykonało więc kolejny ruch, nie przedłużając licencji obu platformom. Firmy się od tej decyzji odwołały do miejskiego sądu administracyjnego. Bezskutecznie – w rezultacie w kilka dni z ulic miasta powinno zniknąć 350 pojazdów obu firm.
Czy tak się stanie, to nie jest do końca jasne. Bolt i Tier chcą się odwoływać do sądów wyższych instancji. Walka o przyszłość miejskiego transportu więc trochę jeszcze potrwa. Bo jeśli w Gelsenkirchen ostatecznie uda się pokonać hulajnogi, to pewnie ich przeciwnicy w innych niemieckich miastach szybko poczują krew. A, jak wiadomo, trendy z Niemiec szybko wylewają się na Europę. Być może operatorzy hulajnóg niewystarczająco rygorystycznie podchodzą do kontroli swoich pojazdów. Ale w końcu to jeden z lepszych wynalazków „antykorkowych” ostatnich lat. Nie byłoby dobrze, gdyby hulajnogi zaczęły znikać.