Rząd planuje powrót do regulacji sprzed 2017 roku. Stawki za wodę i ścieki znów mają być wyłączną kompetencją gmin. Wody Polskie pełnić będą za to rolę szeryfa, który zareaguje w przypadku, gdy podwyżki będą zbyt drastyczne. Samorządy dostaną więc to czego oczekiwały od miesięcy.
Reforma, która zabijała komunalne przedsiębiorstwa
Przez wiele lat to do gmin należało ustalanie taryf narzucanych mieszkańcom za dostarczanie wody i odbiór ścieków. Rozwiązanie to miało swoje plusy i minusy. Z jednej strony samorządy mogły odpowiednio reagować na zapotrzebowanie oraz koszty świadczonych usług. Wielokrotnie pojawiały się jednak głosy o nawet kilkunastokrotnych różnicach w stawkach płaconych przez mieszkańców z różnych części Polski. Sposobem na to miała być reforma przeprowadzona w 2017 roku przez rząd Zjednoczonej Prawicy.
Od tej pory wyłączną kompetencję do zatwierdzenia taryf proponowanych przez miejskie przedsiębiorstwa ma państwowy regulator Wody Polskie. Takie rozwiązanie od samego początku wywoływało spore protesty samorządowców, którzy traktowali je jako narzędzie do wpływania na sytuację finansową gmin. Na efekty nie trzeba było długo czekać – Wody Polskie permanentnie odrzucały większość wniosków w zakresie podwyżek lub procedowały je długimi miesiącami.
Samorządy biły na alarm wskazując, że podwyżki opłat za wodę i ścieki są potrzebne – w przeciwnym razie Polakom grozi blackout. Ostatecznie nic takiego nie miało miejsca, choć niektórzy lokali włodarze przed rokiem ruszyli na otwartą wojnę z rządem podnosząc stawki pomimo braku zgody. Obecnie Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad reformą, która ma zapobiec takim przypadkom w przyszłości. Celem jest zabezpieczenie zarówno interesów obywateli, jak i lokalnych przedsiębiorstw wodociągowych.
Stawki za wodę i ścieki ustalą samorządy. Jeśli przesądzą Wody Polskie zareagują
Założenia do zmiany ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, a także Prawa wodnego opublikowano w poniedziałek w wykazie prac legislacyjnych rządu. Zgodnie z wytycznymi do projektu ustawy rząd Donalda Tuska chce przynajmniej częściowo powrócić do rozwiązania, które obowiązywało przed 2017 rokiem. Wydaje się więc, że samorządy dopięły swego.
Stawki za wodę i ścieki po zmianach mają być ustalane na mocy uchwały rady gminy. Pozwoli to na dostosowanie taryf do kosztów ponoszonych przez komunalne przedsiębiorstwa za świadczone usługi. Ponadto cały proces zostanie odformalizowany, gdyż podobnie jak w przypadku opłat za wywóz śmieci, decyzje będą podejmowane wyłącznie przez jeden organ. Jednocześnie rządzący chcą uniknąć sytuacji, gdy gminy zaczną narzucać mieszkańcom zbyt wysokie stawki. Takim scenariuszem w kampanii wyborczej straszyło Prawo i Sprawiedliwość.
Rozwiązaniem ma być częściowe pozostawienie kompetencji Wodom Polskim i postawienie PGW w roli szeryfa. Rolą państwowego regulatora ma być ewentualne zablokowanie podwyżki w sytuacji, gdy stawki według nowej taryfy przekroczą o co najmniej 15% średnią taryf w danym regionie wodnym obowiązującą w roku poprzednim. Przed wprowadzeniem zmian gmina będzie więc musiała uzyskać specjalną zgodę w tym zakresie. Wysokość cen i stawek zaopatrzenia w wodę oraz odprowadzania ścieków dla każdego regionu wodnego, obowiązującej w roku poprzednim będzie ogłaszać minister właściwy do spraw gospodarki wodnej. Zgodnie z założeniami ma to robić nie później niż do dnia 31 października każdego roku.
Rząd przewiduje, że projekt ustawy zostanie przyjęty w III kwartale 2024 roku. Być może zmiany wejdą w życie jeszcze w tym roku. Z całą pewnością nowelizacja będzie niosła za sobą podwyżki rachunków za wodę i odprowadzanie ścieków. Ich wysokość w tej chwili trudno przewidzieć. Wydaje się jednak, że gminy postawią raczej na stopniowe podnoszenie opłat niż wielki skok na portfele mieszkańców.