Aż 73 proc. Polaków uważa, że praca zdalna albo hybrydowa powinna być standardem tam, gdzie faktycznie da się ją zastosować. Trudno oprzeć się wrażeniu, że część przedsiębiorców jest dokładnie odwrotnego zdania. Tymczasem ograniczanie pracy zdalnej może i ułatwia kontrolowanie pracowników, ale w szerokim sensie przynosi więcej szkody niż pożytku. Dotyczy to także samych firm.
Teoretycznie praca z domu wiąże się z wyraźnie niższą produktywnością pracowników
Możliwość pracy z domu, albo nawet dowolnego miejsca na świecie, dla wielu osób wydaje się istnym błogosławieństwem. Są oczywiście także tacy pracownicy, którzy nie wyobrażają sobie życia bez kontaktu na żywo z kolegami. Różni ludzie mają różne potrzeby. Z kwietniowego badania ClickMeeting wynika, że aż 73 proc. ankietowanych jest zdania, że praca zdalna albo hybrydowa powinna być standardem w tych miejscach pracy, które mają możliwość jej wdrożenia.
Co na to pracodawcy? Od dłuższego czasu możemy zaobserwować próby odwrócenia zmian podyktowanych covidową koniecznością. Ograniczanie pracy zdalnej stało się biznesową normą na całym świecie. Nie sposób nie zauważyć, że sama „praca hybrydowa” stanowi z definicji rezultat takich prób. Jej istnienie jest niejako próbą znalezienia kompromisu pomiędzy pracownikami a potrzebą ściągnięcia ich z powrotem do firmowego biura przez szefów.
Argumenty są różne. Niektóre nie budzą większych wątpliwości. Rzeczywiście koordynowanie prac w zespołach za pomocą telekonferencji i korespondencji mailowej jest trudniejsze, niż wtedy, gdy pracownicy mają ze sobą bezpośredni kontakt. W warunkach pracy zdalnej trudno też o kultywowanie jakiejś głębszej kultury korporacyjnej, co oczywiście dla niektórych pracowników może być zaletą. Przede wszystkim jednak: niektóre badania sugerują, że praca zdalna skutkuje spadkiem produktywności o nawet 10-20 proc.
W tej sytuacji ograniczanie pracy zdalnej wydaje się koniecznością. Tylko czy tak naprawdę istnieje powrót do „normalności” z czasów sprzed epidemii covid-19 i czy warto w ogóle próbować? Jeżeli spojrzymy na problem szerzej, do dostrzeżemy, że utrzymanie możliwości pracy z domu przynosi nieco inne korzyści, a przynajmniej umożliwia firmom uniknięcie innego rodzaju strat.
Albo praca zdalna dzisiaj, albo czterodniowy tydzień pracy pojutrze
Nie ma się co oszukiwać: pracownicy już zasmakowali pracy z domu i niekoniecznie chcą z niej rezygnować. Ktoś mógłby stwierdzić, że przecież nie mają w tej kwestii większego wyboru. Rzecz jednak w tym, że nowi pracownicy będą preferować oferty tych pracodawców, którzy pozwalają im pracować w takiej formie, która jest dla nich najwygodniejsza. Obecnie przez różnego rodzaju branże przechodzi fala zwolnień. Wciąż jednak najlepsi specjaliści mają możliwość dyktowania warunków swoim przyszłym szefom. Jeśli taka osoba nie chce przesiadywać w biurze, to najprawdopodobniej nie będzie tego robić.
Warto także zwrócić uwagę na toczącą się w krajach zachodnich, a nawet w Polsce, dyskusję o wprowadzeniu czterodniowego tygodnia pracy. Jego obecność zaznaczyła się także we wspomnianym już badaniu ClickMeeting. Jego respondenci odpowiadali także na pytanie o to, jaki tryb pracy pozwoliłby im wykonywać swoje obowiązki służbowe najbardziej wydajnie. 22 proc. z nich wybrało pracę zdalną lub hybrydową, 14 proc. zadowoliłaby większa liczba przerw.
Za to aż 44 proc. wybrałoby właśnie czterodniowy tydzień pracy. Powszechne ograniczanie pracy zdalnej może stanowić tutaj swego rodzaju katalizator dla całej dyskusji. Tymczasem można się spodziewać, że w tym przypadku produktywność spadłaby jeszcze bardziej, niż wspomniane 10-20 proc.
Równocześnie nie da się ukryć, że dla pracowników praca zdalna wiąże się z dość wymiernymi korzyściami. Nie muszą dojeżdżać do pracy ani z niej wracać. Zyskują dzięki temu coś niemalże bezcennego: czas. Mogą przeznaczyć go na dodatkową aktywność w ciągu dnia, poświęcić go swoim bliskim, albo po prostu się wyspać. Zyskują także pieniądze, bo odpadają im koszty paliwa albo biletów komunikacji zbiorowej. Tym samym nie mają powodu, by aż tak stanowczo domagać się od swoich pracodawców podwyżek.
Ograniczanie pracy zdalnej ma tyle wad, że aż trudno uwierzyć, że firmy na całym świecie je forsują
Praca zdalna jest też bardziej przyjazna dla środowiska, właśnie ze względu na ograniczenie konieczności przemieszczania się do firmowego biura. Najczęściej robimy to samochodem. Godziny dojazdu do pracy oraz powrotu z niej wiążą się ze szczególnie intensywnym ruchem drogowym w miastach. To z kolei samo w sobie generuje nie tylko spaliny, ale także dodatkowe problemy, na przykład w postaci braku miejsc parkingowych. Konieczność ich uwzględnienia w tkance miejskiej oznacza zabranie miejsca pod zabudowę mieszkalną, co jest jednym z czynników sprzyjających wzrostowi cen nieruchomości.
Dojazdy do pracy wiążą się z jeszcze jednym problemem, który wzmaga ograniczanie pracy zdalnej nawet w postaci wprowadzania wariantu hybrydowego. Kiedy odległość do miejsca pracy przestaje mieć znaczenie, teoretycznie możemy pracować z dowolnego miejsca na świecie. Nasz pracodawca zaś ma dostęp do potencjalnych pracowników mieszkających w innych miastach albo nawet państwach.
Ktoś złośliwy mógłby wytknąć hipokryzję firmom z jednej strony zaganiających swoich pracowników z powrotem do biur i równocześnie outsourcingujących usługi IT do Indii. Ja jednak skupiłbym się na tym, że na drastycznym powiększeniu rynku pracy i pracownika dzięki pracy zdalnej zyskiwali wszyscy.
Nie sposób także nie wspomnieć o tym, że badania produktywności mogą być mylące. Jak najbardziej są pracownicy, którzy lepiej pracują, mając stały kontakt z kolegami. Warto jednak zauważyć, że społeczeństwo nie składa się wyłącznie z ekstrawertyków. Stereotypowy introwertyk, a jest ich w społeczeństwie od 25 do 46 proc., będzie najbardziej wydajny wtedy, kiedy po prostu da mu się pracować w ciszy i względnym spokoju. Dla takiej osoby praca hybrydowa to niemalże zawracanie głowy, a firmowy open space to najbliższy ziemski odpowiednik piekła.
Programowe ograniczanie pracy zdalnej niby służy firmom, ale w dłuższym okresie może na nie sprowadzić kłopoty. Kwestie środowiskowe stają się coraz bardziej palącym problemem dla społeczeństwa. Równocześnie przemian na rynku pracownika nie da się zawrócić, nawet przy pomocy masowych zwolnień.