Gminne absurdy: koszty upomnienia wyższe niż należność do odzyskania

Podatki Samorządy Dołącz do dyskusji
Gminne absurdy: koszty upomnienia wyższe niż należność do odzyskania

Wysokość podatków nie zawsze musi spędzać nam sen z powiek – czasami kwoty do zapłaty są śmiesznie niskie. Niestety, nie chodzi tutaj o samorządowy raj podatkowy i niskie opłaty za działki budowlane, ale o niewysokie stawki opłat na przykład za udział w drodze, czy też za działkę leśną. I w tym miejscu dochodzi do absurdu – wezwanie z gminy do uiszczenia podatku czasem pociąga za sobą wyższe koszty niż wartość samego podatku.

Wielu współwłaścicieli i niskie stawki podatku

W sytuacji, gdy na przykład udział w drodze rozdrobnił na się na wielu spadkobierców pierwotnych właścicieli, dochodzimy do sytuacji, gdy współwłasność w części ułamkowej bije wszystkie rekordy. Właściciele mają na przykład 1/248 drogi i niestety muszą za to zapłacić podatek. Kwoty bywają śmieszne – złotówka, dwa złote, czasem cztery. Jednak problem pojawia się w momencie, gdy współwłaścicielem drogi jest osoba prawna (czyli na przykład gmina), wtedy wszyscy podlegają pod bardziej surowe przepisy i deklarację podatkową trzeba składać co roku.

Każdego roku trzeba więc wypełnić kilkustronicowy formularz (wraz z załącznikiem) i poświęcić na to czas, aby zapłacić kilka złotych. Dlatego wiele osób stwierdza, że daruje sobie tę przyjemność (zdarzają się również sytuacje, że współwłaściciele nie są świadomi, że odziedziczyli na przykład udział w drodze), a część (często osoby starsze) nie są w stanie dotrzeć do urzędu, aby wypełnić formularz. I wtedy pojawiają się wezwania. Wezwania do zapłaty zaległego podatku – wysyłane na urzędowym papierze, ze stosownymi pieczątkami, oczywiście za potwierdzeniem odbioru.

Wezwanie z gminy przejawem niegospodarności?

I tutaj dochodzimy do absurdu. Zgodnie z cennikiem Poczty Polskiej wysłanie ekonomicznej przesyłki poleconej, z potwierdzeniem doręczenia albo zwrotu, w formacie „S” (do 500 g) kosztuje 8,50 zł. Tak więc gminna korespondencja często przewyższa wartość podatku, którą zapominalski (albo niesubordynowany) podatnik musi uiścić.

Obowiązek dochodzenia należności od podatników wynika z przepisów prawa – gmina może z podatku zwolnić, nie może jednak ignorować faktu, że ktoś podatku nie opłaca, mimo braku zwolnienia. Nie oznacza to jednak, że zawsze Gmina musi wysyłać oficjalne upomnienie, które wiąże się z kosztami. Samorządy w Polsce nie są w dobrej kondycji finansowej, dlatego wysyłanie upomnień niepotrzebnie obciąża budżet, zwłaszcza w sytuacji, gdy koszt wysłania takiego upomnienia, przekracza wartość roszczenia.

Oczywiście, koszty upomnienia obciążają upominanego. Jednak gminy nie zawsze te koszty windykują, a zgodnie z przepisami, koszt upomnienia wynosi 1% zaległości, nie mniej jednak niż 3 złote i nie więcej niż 20 złotych. W tej sytuacji wydawałoby się więc, że powinna być zastosowana kwota minimalna (1%  z podatku wynoszącego 2 zł to 2 grosze), tak więc sytuacja dalej nie jest opłacalna.

Niektóre gminy odstępują od wysyłania upomnień

Z upomnieniem jest jeszcze jeden problem – nie zawsze trafia do adresata. Tak więc gminy w tej sytuacji są raczej na straconej pozycji i zwykle same borykają się z kosztami wysyłanych pism. Rozporządzenie Ministra Finansów w sprawie postępowania wierzycieli należności pieniężnych rzuca gminom koło ratunkowe. Jest nim możliwość odstąpienia od wysyłania upomnienia, jeżeli kwota należności nie jest wysoka. Zamiast tego gmina może podjąć „działania informacyjne”, takie jak wysłanie dłużnikowi maila lub przekazanie informacji telefonicznie. I niektóre gminy ochoczo z tej możliwości korzystają.

Wciąż jednak zdarzają się samorządy, w których upomnienia są wysyłane niezwłocznie po upływie terminu zapłacenia podatku, nawet w momencie, gdy podatek to złotówka rocznie. Być może wynika to z ostrożności, a być może z braku świadomości o możliwych alternatywach. Niezależnie jednak od tego, czy gminy robią to ze strachu, czy z niewiedzy, jedno jest pewne. Z pewnością nie działa to dobrze na gminne finanse.