Niedawno weszły w życie przepisy mocno uderzające w kierowców tzw. taksówek na aplikację. Od 17 czerwca muszą oni posiadać polskie prawo jazdy, dzięki czemu policja może łatwiej zweryfikować, czy dokument faktycznie jest legalny. Nowelizacja nałożyła też dodatkowe usługi na firmy pośredniczące w przewozach drogowych – czyli m.in. na Uberze czy Bolcie. Skutki widoczne są już teraz; cena za przejazd Uberem wzrosła nawet o 20 proc. A niewykluczone, że to dopiero początek problemów dla gigantów przewozowych.
Cena za przejazd Uberem nawet o 20 proc. w górę. Efekt nowych przepisów
Z wywiadu przeprowadzonego przez „Rz” z Michałem Konowrockim z Uber Polska wynika, że firma zmaga się z pewnymi problemami po wejściu w życie nowelizacji przepisów wprowadzającej obowiązek posiadania polskiego prawa jazdy przez kierowców świadczących usługę przewozu osób. Jak szacuje Konowrocki, z całego rynku przewozu osób zniknęło od czerwca prawdopodobnie 20-30 tys. kierowców, którzy nie spełniają już warunków do świadczenia usług. To z kolei ma określone skutki; klienci muszą coraz dłużej czekać na kierowców, a to z kolei sprawia, że klienci rezygnują z zamówienia. Ma to dotyczyć już nawet co piątego kursu. W samym Poznaniu czas oczekiwania na kurs zwiększył się o ok. 60 proc.
Innym problemem, równie istotnym z perspektywy klientów, jest wzrost cen. W zależności od lokalizacji cena za przejazd Uberem wzrosła od kilkunastu do nawet 20 proc.
Jak Uber zamierza sobie poradzić w obecnej sytuacji? Firma rozważa kilka rozwiązań; jednym z nich ma być próba aktywnego pozyskiwania tradycyjnych taksówkarzy, którzy byliby gotowi współpracować z platformą. Zdaniem Konowrockiego współpraca z Uberem może być ciekawą opcją zwłaszcza dla tradycyjnych korporacji taxi w mniejszych miejscowościach. Oprócz tego Uber chce też werbować więcej kobiet, w tym – Ukrainek, które uciekły do Polski przed wojną (o ile oczywiście spełniają warunek 185 dni rezydencji w kraju oraz wystąpią o polskie prawo jazdy).
To może jednak być dopiero początek problemów branży przewozu osób.
Unijna dyrektywa może namieszać na rynku przewozu osób
W kwietniu przyjęta została przez Parlament Europejski dyrektywa, zgodnie z którą osoby pracujące dla platform cyfrowych, takich jak m.in. Uber (ale nie tylko, bo dotyczy to też np. kurierów Glovo itd.) nie będą mogły być bezzasadnie traktowane jako samozatrudnione; nowe prawo ma wymusić domniemanie stosunku pracy, zwłaszcza jeśli istnieją dowody wskazujące na to, że pracującym wydawane są polecenia służbowe lub podlegają oni takiej samej kontroli jak pracownicy etatowi. Po przyjęciu dyrektywy przez Radę państwa członkowskie będą mieć dwa lata na implementację przepisów. Jeśli nowe prawo wejdzie w życie, uderzy to z pewnością w model biznesowy części platform – i może spowodować kolejne wzrosty cen i ograniczenia.