Nie ma się co oszukiwać, że zatrudnianie na czarno nie jest w Polsce społecznie akceptowalne. Czasem nawet opłaca się pracownikowi. Z perspektywy przedsiębiorcy to jednak poważne ryzyko. Uporczywe nieodprowadzanie za pracownika składek albo popełnienie przestępstwa skarbowego grożą nawet pozbawieniem wolności. Grzywny również nie należą do niskich.
Polakom praca na czarno zazwyczaj nie przeszkadza. Są nawet pracownicy, którzy wolą dostawać wyższą pensję do ręki
Koszt zatrudnienia pracownika to nie tylko wynagrodzenie, które ten dostaje do ręki. W grę wchodzi konieczność odprowadzenia za niego składek na ubezpieczenie społeczne, z których część przedsiębiorca musi pokryć z własnej kieszeni. Zazwyczaj musi także pobrać zaliczkę na podatek dochodowy, która również pomniejsza pensję netto. Nikogo chyba nie zdziwi stwierdzenie, że są zarówno pracodawcy, jak i pracownicy, którzy woleliby uniknąć tych wszystkich danin. Stąd bierze się zatrudnienie na czarno.
Z punktu widzenia przedsiębiorców nieprzejmujących się zbytnio przepisami prawa proceder ten stanowi sposób na zmniejszenie kosztów zatrudnienia. Niekiedy oznacza to także nieco wyższe wynagrodzenie wypłacane pracownikom do ręki. To z kolei stanowi niewątpliwą zachętę dla zatrudnionych. Nawet jeśli nie mają w tej kwestii większego wyboru, to taki „benefit” stanowi przynajmniej jakieś zabezpieczenie przed pojawieniem się wśród nich sygnalistów.
Nie ma się przy tym co oszukiwać: według tegorocznego badania „Moralności finansowej Polaków” aż 58,9 proc. ankietowanych usprawiedliwia pracę na czarno w celu uniknięcia ściągnięcia długów z pensji. Taki stan rzeczy potwierdzają dane portalu ciekaweliczby.pl. Wynika z nich, że 58 proc. Polaków w ogóle nie potępia pracy bez żadnej umowy. 11 proc. respondentów ma do niej pozytywny stosunek, 47 proc. obojętny. Zatrudnienie na czarno spotyka się z negatywnym stosunkiem 42 proc. badanych.
Społeczna akceptacja nie oznacza jednak wyrozumiałości ze strony państwa. To ma kilka mocnych powodów, by zwalczać zatrudnianie na czarno z całą surowością. W grę wchodzi nie tylko ochrona praw pracowniczych, których pozbawia brak umowy. Kluczowymi czynnikami są obowiązki przedsiębiorców z zakresu ubezpieczeń społecznych oraz prawa podatkowego. Jak się łatwo domyślić, za ignorowanie przepisów grożą surowe kary.
Praktycznie całe ryzyko ponosi przedsiębiorca, a pracownik może liczyć na zachęty, by donieść na swojego szefa
Zatrudnianie na czarno samo w sobie stanowi wykroczenie z art. 281 §1 kodeksu pracy. Trzeba przyznać, że interesujące nas przepisy mają bardzo ciekawą konstrukcję.
§ 1. Kto, będąc pracodawcą lub działając w jego imieniu:
1) zawiera umowę cywilnoprawną w warunkach, w których zgodnie z art. 22 § 1 powinna być zawarta umowa o pracę,
[…]2) nie potwierdza na piśmie zawartej z pracownikiem umowy o pracę przed dopuszczeniem go do pracy,
[…]
– podlega karze grzywny od 1000 zł do 30 000 zł.
Przesłanką ukarania przedsiębiorcy za zatrudnianie na czarno wbrew pozorom nie jest brak jakiejkolwiek umowy. Wystarczy niezachowanie formy pisemnej przed dopuszczeniem pracownika do pracy. Innymi słowy: wykroczenie popełniamy nawet wtedy, kiedy ustna umowa zawarta z pracownikiem zasadniczo spełnia wszystkie pozostałe wymogi stawiane przez prawo pracy. Równocześnie należy pamiętać, że zastępowanie etatu umową zlecenia albo umową o dzieło również stanowi wykroczenie.
Polski Ład jest może jedną z najgorszych reform ostatniej dekady, ale w kwestii zwalczania pracy na czarno zrobił coś dobrego. Uchwalone wówczas przepisy sprawiają, że teraz ryzyko finansowe całego procederu ponosi praktycznie w całości pracodawca. Za każdy miesiąc zatrudniania na czarno pracodawcy zostanie przypisany dodatkowy przychód w wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę. Od pensji wypłacanej pracownikowi „pod stołem” podatek PIT również zapłaci przedsiębiorca. Dodatkowo pojawiły się zachęty dla pracowników, by domagać się ustalenia stosunku pracy albo donosić na szefa do PIP.
Zatrudnianie na czarno pod pewnymi warunkami staje się poważnym przestępstwem
Kary za niewłaściwą formę umowy są wbrew pozorom stosunkowo łagodne. Zatrudnienie na czarno wiąże się z naprawdę poważnymi konsekwencjami, gdy w grę wchodzą niezapłacone składki albo uchylanie się od opodatkowania. W pierwszym przypadku mamy potencjalnie do czynienia z koniecznością zastosowania art. 218 §1a kodeksu karnego, a więc karalną formą ciężkiego naruszenia obowiązków wobec pracownika.
Kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Teoretycznie jedna czy dwie niezapłacone składki mogłyby zostać potraktowane względnie ulgowo. Wiązałoby się to z koniecznością zapłacenia 5000 zł grzywny zgodnie z art. 98 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Nie da się jednak ukryć, że długotrwałe zatrudnianie na czarno pracownika wypełnia znamiona „uporczywości”. Tym samym po prostu popełniamy przestępstwo.
Od strony czysto podatkowej zatrudnianie na czarno wiąże się, jak już wspomniałem, z nieodprowadzaniem należnych zaliczek na podatek dochodowy za pracownika. Tym samym nie wywiązujemy się z nałożonych na nas obowiązków płatnika. To z kolei oznacza złamanie art. 78 kodeksu karnego skarbowego. Zagrożenie karą jest podobne jak w przypadku przytoczonego wyżej przepisu kodeksu karnego.
Płatnik, który nie pobiera podatku albo pobiera go w kwocie niższej od należnej, podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 2, albo obu tym karom łącznie.