Podczas podziału majątku w sądzie można podzielić wszystko poza kredytem. Podział kredytu, zwłaszcza hipotecznego, nie jest prostą sprawą, a rozdzielenie zobowiązania lub też scedowanie go na tylko jedną osobę nie leży w interesie banku, a więc podmiotu postronnego. W związku z tym stara teza, głosząca, że wspólny kredyt łączy bardziej niż ślub, jest jak najbardziej wciąż adekwatna.
Podział kredytu zwykle nie będzie możliwy
Brak możliwości podziału kredytu bankowego wynika z faktu, że co do zasady, to zobowiązanie nie ma związku z trwaniem małżeństwa. Owszem, małżonkom o kredyt łatwiej, jednak zdarzają się również sytuacje (nawet stosunkowo często), że dwie osoby, żyjące na przysłowiową „kocią łapę” również zaciągają wspólne zobowiązanie finansowe i razem go spłacają.
Teoretycznie, majątek wspólny to zarówno aktywa, jak i długi, wypracowane w czasie trwania małżeństwa. Kredyt powinien więc wchodzić w skład majątku wspólnego. Sądy wychodzą jednak z założenia, że kredytu (zwłaszcza hipotecznego) się nie dzieli. Podkreślił to m.in. Sąd Najwyższy w swoim wyroku z 2020 roku (V CSK 41/19) wskazując, że:
W sprawie o podział majątku wspólnego małżonków, obejmującego nieruchomość obciążoną hipoteką zabezpieczającą udzielony małżonkom kredyt bankowy, sąd — przyznając tę nieruchomość na własność jednego z nich — ustala jej wartość z pominięciem wartości obciążenia hipotecznego, chyba że zachodzą istotne powody przemawiające za jego uwzględnieniem. Przyczyny takie, wynikające z indywidualnych okoliczności danej sprawy, mogą mieć charakter podmiotowy lub przedmiotowy, a ciężar wykazania ich istnienia oraz wagi dla rozstrzygnięcia spoczywa na stronach.
Dzieli się nieruchomość, a nie kredyt
Dlaczego podział kredytu nie jest praktykowany? Przyczyn jest wiele, jednak najważniejsza z nich to fakt, że bank woli mieć dwóch dłużników niż jednego (i trudno się dziwić). Jeżeli więc kredyt zawierają dwie osoby, bank automatycznie zwiększa widełki zdolności kredytowej – to prosta kalkulacja. Gdy jedna osoba stanie się niewypłacalna, zawsze można ściągać raty z drugiej, więc bezpieczeństwo tej transakcji zdecydowanie wzrasta.
Podział kredytu nie leży więc w interesie banku. Nawet więcej – nie zawsze jest zasadny. Przecież za zaciągnięte wspólnie zobowiązanie odpowiada się solidarnie. Oczywiście, historia zna przypadki, kiedy przy podziale majątku jedna strona zgodziła się na spłatę całego kredytu, w zamian za określone składniki majątku wspólnego. Czasem wywiązywała się ze swoich zobowiązań, a czasem unikała płacenia rat, w związku z czym bank zwracał się do drugiego dłużnika. Taka sytuacja jest niebezpieczna, jednak teoretycznie nie powinna wpłynąć na bezpieczeństwo finansowe. Zawsze można domagać się od byłego małżonka zwrotu pieniędzy zapłaconych bankowi (chociaż w przypadku niewypłacalności dłużnika mogą pojawić się problemy).
Ugoda sądowa a podział kredytu
Małżonkowie (czy może raczej byli małżonkowie) mogą sformalizować sprawę płatności za raty przez zawarcie ugody sądowej w tym aspekcie. W takiej ugodzie jedna strona zobowiązuje się do spłacania kredytu. Nie wiąże się to jednak z całkowitym zwolnieniem z odpowiedzialności drugiej strony. Na przeniesienie kredytu na inny podmiot lub zwolnienie jednego z dłużników z odpowiedzialności, musiałaby być zgoda banku. A bank zwykle się nie zgadza.
Tak więc aby zabezpieczyć swoje interesy w przypadku podziału majątku i spłaty kredytu, najlepiej jest zawrzeć ugodę i pilnować, aby były małżonek spłacał swoje zobowiązanie regularnie. Oczywiście, można wystąpić do banku z wnioskiem o zmianę dłużników (czy może raczej o przeniesienie całego zobowiązania na tylko jednego dłużnika), jednak szanse na sukces w tym aspekcie są znikome. Pozostaje więc nadzieja, że ugoda będzie respektowana, a były małżonek będzie spłacał raty, a jeżeli tego nie zrobi, zaspokojenie roszczenia i dochodzenie spłaty od swojego ex. Dlatego właśnie przy wspólnych kredytach lepiej wziąć pod uwagę wiele aspektów i mieć świadomość, że łączą one zdecydowanie trwalej niż samo małżeństwo.