Już za nieco ponad dwa miesiące gminy będą zobligowane do selektywnej zbiórki zużytej odzieży. Niestety unijne regulacje nie przewidują żadnych szczególnych rozwiązań. To oznacza, że segregacja tekstyliów w Polsce w większości miast przebiegać będzie po najmniejszej linii oporu. Po prostu samorządy każą mieszkańcom jeździć do PSZOK-ów, których liczba pozostawia przecież sporo do życzenia. Bardziej przyjazne rozwiązanie planuje Częstochowa, ale na razie nie ma chętnych, by pójść za jej przykładem.
Segregacja tekstyliów od 2025 roku obowiązkiem każdej gminy
Według ostrożnych szacunków ekspertów jedynie 22% odpadów tekstylnych na terenie całej Unii Europejskiej jest zbieranych selektywnie. Z kolei z danych Parlamentu Europejskiego wynika, że Europejczyk i Europejka kupują co roku prawie 26 kg i usuwają około 11 kg tekstyliów. Co prawda, używane ubrania mogą być eksportowane poza europejską wspólnotę, ale jest to absolutna rzadkość. Ich losem w aż 87% są spalarnie lub wysypiska. Recykling na nowe ubrania stanowi zaledwie 1% wszystkich tekstyliów.
Chcąc zmienić wskazane trendy Unia Europejska wprowadziła zmiany, które od 1 stycznia 2025 roku obejmą wszystkie państwa będące jej członkami. Według znowelizowanej dyrektywy numer 2008/98/WE państwa członkowskie są zobligowane selektywnej zbiórki tekstyliów. Nie jest to zbyt rygorystyczny wymóg, gdyż dotyczy on jedynie samego odbierania odpadów. W regulacjach nie przewidziano żadnych dodatkowych wymagań związanych z mechanizmem działania zbiórek.
Miękkie rozwiązania sprawiają, że polskie samorządy, na które spadł obowiązek wypełnienia zapisów dyrektywy, niespecjalnie przejęły się nowymi regulacjami. Choć zużyte ubrania przeważnie lądują w pojemnikach na odpady zmieszane, to w wielu miastach od dawna można przywozić tekstylia do Punków Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Tym samym w większości gmin w Polsce sytuacja po 1 stycznia 2025 roku nie ulegnie zmianie, bo samorządy nie widzą konieczności poszerzania swoich działań.
PSZOK-ów jak na lekarstwo. W tej formie zmiany nie mogą się udać
Z jednej strony trudno się czepiać włodarzy gmin, którzy spełnili swój obowiązek wynikający z dyrektywy. Patrząc jednak na cele, które przyświecały zmianom to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że gminy promując selektywną zbiórkę tekstyliów powinny zaangażować nieco więcej sił i środków. W skali całego kraju zauważalnym problemem jest bowiem zbyt mała liczba PSZOK-ów. Według raportu Instytutu Ochrony Środowiska, na koniec 2022 roku w Polsce funkcjonowało 2127 takich punktów. To oznacza, że średnio jeden PSZOK przypadał na aż 17 tysięcy mieszkańców. Na Śląsku liczby te sięgały nawet 24 tysięcy mieszkańców.
Dla wielu osób dotarcie do najbliższego Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych stanowi zatem nie lada wyzwanie. Trudno oczekiwać więc od nich, że dostosują się do zmian i przestaną wrzucać stare ubrania do pojemników na odpady zmieszane. Pójście na łatwiznę, które preferuje większość gmin w Polsce nie zmusi społeczeństwa do zmiany nawyków. Mieszkańcy powinni mieć pod ręką rozwiązania szybkie, bliskie i intuicyjne. Tą drogą podąża na razie jedynie mała część samorządów.
Częstochowa przykładem dla pozostałych gmin. Inni też wychodzą naprzeciw mieszkańcom
O krok dalej niż wymaga tego unijna dyrektywa postanowili pójść włodarze Częstochowy. Na nowe zadanie znalazły się środki w budżecie, dzięki czemu urzędnicy podpisali umowę z firmą, która dostarczy i odbierze od mieszkańców worki z tekstyliami. Wystarczy jeden telefon, by pozbyć się niechcianej odzieży, czy obuwia nie wychodząc z domu. Z kolei w Olsztynie poza PSZOK-iem tekstylia będzie można oddać do mobilnego punktu, który ma cyklicznie objeżdżać osiedla.
Wałbrzych zdecydował się z kolei postawić dodatkowe białe kontenery obok istniejących już pojemników na elektrośmieci. W Gdyni oraz Sopocie włodarze stawiają na ubraniomat, czyli elektroniczny, monitorowany i regularnie opróżniany pojemnik na odzież. Dodatkowo za każdy zebrany kilogram rzeczy organizator akcji w Gdyni przekazuje złotówkę dla tamtejszych organizacji pozarządowych.
Niestety przypadków zrobienia czegoś więcej jest niewiele. Co więcej, na razie trudno spostrzec, by miasta prowadziły jakąkolwiek edukację społeczeństwa w zakresie nowych regulacji. Trudno spodziewać się zatem by przynajmniej w najbliższym czasie segregacja tekstyliów w całej Europie była bardziej efektywna.