Rabin Jakoob ben Nistell w kilka zaledwie lat stał się głosem poznańskiej gminy żydowskiej. Występował na seminariach, brał udział w religijnych uroczystościach, stał się rozpoznawany – i to nie tylko w Wielkopolsce. I nagle ta błyskotliwa kariera została przerwana. Okazało się, że fałszywy rabin to tak naprawdę Jacek Niszczota z Ciechanowa.
Fałszywy rabin pojawia się w Poznaniu
To historia jak z filmu. Fałszywy rabin pojawił się w Poznaniu prawdopodobnie około 2009 roku. Początkowo jednak ani nie tytułował się jako rabin, ani nie udzielał się specjalnie w życiu religijnym wielkopolskiej stolicy. Początkowo był jedynie wolontariuszem w gminie żydowskiej. Z czasem jednak zapuścił pejsy i zaczął się ubierać, jak na rabina przystało. Musiał zaskarbić sobie zaufanie przełożonych, bo po kilku latach zaczął nawet prowadzić uroczystości religijne.
Tak było na przykład w 2014 roku. „Ben Nistell” otwierał lapidarium we Wronkach. Odmawiał wtedy nawet kadisz, czyli tradycyjną żydowską modlitwę. Albo raczej – udawał, że odmawiał.
Całe to nagranie [modlitwy fałszywego rabina] to był zlepek bezsensownych, wypowiadanych bez ładu i składu sylab – komentował w TVN24 hebraista Leszek Kwiatkowski.
W 2015 roku fałszywy rabin został nawet twarzą Dni Judaizmu w Poznaniu. Ponoć mężczyzna prowadził też w mieście kuchnię koszerną.
Lata mijały, a nikt się jednak nie zorientował, że z rabinem jest coś nie tak. Aż przyszła propozycja, żeby rabin przyszedł na rekolekcję do jednego z poznańskich kościołów – miał tam wystąpić w towarzystwie imama oraz księdza. Rekolekcje były ważnym lokalnie tematem, a relacja z wydarzenia trafiła nawet do telewizji. Zobaczył ją czytelnik „Głosu Wielkopolski”. I zadzwonił do Krzysztofa Kaźmierczaka, dziennikarza gazety. Twierdził, że zna rabina, ale tak naprawdę to żaden rabin, tylko Jacek Niszczota z Ciechanowa. Mówił, że to blondyn, ale z przefarbowanymi obecnie włosami. No i z pejsami.
Fałszywy rabin znika z Poznania
Jaki jest ciąg dalszy tej historii? Ponoć mężczyzna zniknął ze stolicy Wielkopolski i słuch o nim zaginął. Zdaniem Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich afery nie ma. – Uważam, że temat jest zakończony. Ten człowiek już dla nas nie istnieje – powiedziała TVN24 Alicja Kobus ze Związku.
Oczywiście to niejedyna tego rodzaju historia w ostatnich latach. Niedawno na przykład media opisywały sprawę fałszywego majora Żandarmerii Wojskowej. Mężczyzna kupił mundur w internecie i brylował na różnych uroczystościach, a nieraz potrafił ponoć przez swoje „wpływy” też komuś załatwić pracę. Raz od posła Edwarda Siarki dostał nawet Srebrny Medal za Zasługi dla Pożarnictwa. Fałszywy major wpadł, bo na jedną z uroczystości założył starą czapkę-rogatywkę zamiast beretu. Okazało się, że mężczyzna nigdy nawet nie przekroczył progu jednostki wojskowej, choć zawsze bycie żołnierzem było marzeniem tego sześćdziesięciolatka z Podhala.
Cóż, można stwierdzić, że Amerykanie mają swój „American dream”, a my mamy karierę w stylu Dyzmy. Która jest najwyraźniej wiecznie żywa.