Zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych chyba zostanie z nami na dłużej, a powinno na lata

Energetyka Państwo Dołącz do dyskusji
Zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych chyba zostanie z nami na dłużej, a powinno na lata

Zgodnie z obowiązującymi przepisami zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych obowiązuje do 30 września tego roku. Co dalej? Wiele wskazuje na to, że rządzący jednak pójdą po rozum do głowy i zdecydują się na jego przedłużenie do końca roku. Co dalej? Rozsądek podpowiadałby kontynuowanie mrożenia cen, aż spadną one do akceptowalnego poziomu. Państwowe molochy energetyczne wytrzymają.

Wszystkie partie koalicji zgadzają się, że gospodarstwa domowe należy chronić przed drożyzną. No, prawie wszystkie

Podczas gdy niższe ceny energii dla firm skończyły się w zeszłym roku, gospodarstwa domowe wciąż mogą liczyć na ochronę. Zamrożenie cen energii na poziomie  500 zł/MWh w ich przypadku obowiązuje do 30 września 2025 roku. Z danych dostępnych na rządowym portalu gov.pl wynika, że bez interwencji rządu, stawka taryfowa wynosiłaby 739 zł/MWh.

Nikt chyba nie spodziewa się, że problem drogiego prądu za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknie wraz z końcem września. Co dalej? Dotychczas w debacie publicznej przeważały przebąkiwania, że rządową pomoc należałoby kiedyś wygasić. W końcu kryzys inflacyjny się skończył, a Polacy statystycznie rzecz ujmując zarabiają coraz więcej. Czas jednak płynie, a wraz z nim pojawia się refleksja ze strony polityków.

Portal money.pl opisał w czwartek, jak prezentują się perspektywy zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych w końcówce roku. Na szczególną uwagę zasługują nieoficjalne sygnały z poszczególnych partii rządzących. Ważny polityk KO miał stwierdzić, że „To oczywiste, że przedłużymy ten mechanizm także na czwarty kwartał „. Z takim podejściem zgadza się Łukasz Michnik, rzecznik Lewicy: „Jesteśmy za tym, by tarcze osłaniały gospodarstwa domowe, a jeśli chodzi o ich wydłużenie, to jeśli ceny nie pójdą jakoś radykalnie w dół, to należy je utrzymać”.

Przedstawiciele Polski 2050 są nieco bardziej sceptyczni: „Ostatnio mieliśmy lekkie wzrosty na rynkach, więc pewnie trudno będzie zejść poniżej 500 zł/MWh. A musimy w sposób łagodny wyjść z mrożenia cen, więc pewnie jakieś przedłużenie będzie jeszcze potrzebne”. Jedynie – jak zwykle – PSL pozostaje w kontrze do zdroworozsądkowych postulatów koalicji. Ich reprezentant odpowiedział money.pl: „Nie rozumiem, po co mrozić coś, co mrożenia nie wymaga?”.

Wydaje się jednak, że zamrożenie cen energii do końca roku jest praktycznie przesądzone. Takie rozwiązanie popiera w końcu także Prawo i Sprawiedliwość. Poparcie największej partii opozycyjnej rozwiązywałoby problem na ten rok. Nie da się jednak ukryć, że ten wróciłby już w styczniu 2026 roku. Po raz kolejny należy więc postawić to samo pytanie: „Co dalej?”.

Polskę wciąż stać na to, by zamrożenie cen energii utrzymywać praktycznie w nieskończoność

Partie koalicji rządzącej przynajmniej myślą o tym, żeby z czasem wygasić tę formę wsparcia gospodarstw domowych. Odmienne stanowisko prezentuje właśnie PiS. Na uwagę zasługują słowa europosła Waldemara Budy, który przekonuje, że najpierw należy przeprowadzić transformację energetyczną, a dopiero później myśleć o odmrażaniu cen energii.

Brak takich gwarancji może powodować, że dzisiaj jest tanio, a za dwa miesiące jest bardzo drogo, z powodów, których jeszcze nie znamy. Może wybuchnąć coś, co spowoduje, że nagle jest gigantyczny problem. Także taki może capping, pokazujący maksymalną cenę, gdzie Polacy bardziej nie będą zadłużani, jest absolutnie konieczny w dzisiejszych czasach.

Nie sposób się nie zgodzić z Budą. W końcu nie mamy gwarancji, że w Polskę znowu nie uderzy jakiś kryzys, który znowu wywindowałby ceny prądu powyżej granice zdrowego rozsądku. Trudno byłoby również zagwarantować, że koncerny energetyczne będą chętne do obniżania cen w takim samym tempie, w jakim je podnoszą. Prawdę mówiąc, bez elementu państwowego przymusu byłoby to co najmniej wątpliwe.

Warto przy tym przypomnieć, że wspomniane koncerny w przytłaczającej większości są kontrolowane przez państwo albo inne spółki Skarbu Państwa. Tym razem nie będę stawiać tezy, że poszczególne rządy zawsze stają po stronie molochów energetycznych przeciwko interesom obywateli. W końcu zamrożenie cen energii jednak zrealizowano. Należy jednak przypomnieć, że państwo nie po to jest aktywne w gospodarce, by nabijać portfele kontrolowanym przez siebie spółkom.

Wszystkie cztery największe firmy: Energa, Enea, Tauron i PGE kwartał za kwartałem odnotowują zyski. Tendencja ta się najprawdopodobniej utrzyma także w przypadku czwartego kwartału tego roku. Dzieje się tak pomimo zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych. Nic dziwnego: w dużej mierze do całej operacji dopłaca budżet państwa. Koszt tej konkretnej osłony to 3,6 mld zł do końca września 2025 roku i dodatkowe 398 mln zł na rekompensaty. W skali całości wydatków państwa to niewiele. Można więc śmiało postawić tezę, że koncerny i budżet wytrzymają utrzymanie tego mechanizmu w nieskończoność.