Deregulacja to jedno, ale nie zapominajmy o nadchodzącym ETS2

Energetyka Środowisko Dołącz do dyskusji
Deregulacja to jedno, ale nie zapominajmy o nadchodzącym ETS2

Deregulacja jest trendy. Javier Milei z sukcesami działa w Argentynie, DOGE nie próżnuje w Stanach Zjednoczonych. Polska również uświadomiła sobie, że nie może stać bezczynnie. Inicjatywa sprawdzaMY pod kierownictwem Rafała Brzoski może nieźle namieszać. Czy jednak pamiętamy o ETS2? Jeśli myślimy, że to tylko „jakieś” hasło, to się grubo mylimy.

Nie zapominajmy

Wszyscy dobrze wiemy, że Unia Europejska chce być prymusem w walce ze zmianami klimatycznymi. Mniej z nas wie, na ile wizja unijnych urzędników jest nie tyle co realistyczna, ale korzystna dla państw członkowskich UE. Zdecydowanie najmniej wie, co tak naprawdę zawiera się w tej wizji. Niezależnie, czy jest to mniej lub bardziej celowo ukrywane przed Europejczykami, to nie może to tak pozostać. Zbyt dużo jest w grze, aby pominąć ten ważny temat. Jeśli ktoś nadal zastanawia się, dlaczego coraz chętniej słuchani są populiści i jawni wrogowie Zjednoczonej Europy, to najwyższy czas, aby to zmienić. Przeciwnik nie musi mieć imienia i nazwiska. Wystarczą przymiotniki – bezczynny, bezkrytyczny, obojętny.

To, że Europa w pewnym momencie historii w pewnych kwestiach poszła w złym kierunku, wiemy od dawna. Zacofanie technologiczne, drastyczny spadek udziału w światowym PKB, a ostatnio, w dobie rewolucji AI, oglądanie pleców Amerykanów i Chińczyków. Boom na AI trwa, ale to także wraz z nim pojawiły się nadzieje. Po jednym z wystąpień wiceprezydenta USA, unijni urzędnicy wycofali się z jednej z dyrektyw regulujących sztuczną inteligencję.

Unia Europejska deklaruje dalsze podążanie drogą deregulacji. Ostatnio usłyszeliśmy o planach wycofania się z regulacji dot. zrównoważonego rozwoju. W Polsce przypomniano sobie o losie przedsiębiorców. Zespół Rafała Brzoski przedstawił pierwsze propozycje, jest otwarty na kolejne. Cieszy fakt, iż wolność gospodarcza, czyli podstawa rozwoju i bogactwa, nie została zapomniana. Nie możemy jednak zapominać o innej kwestii, która będzie miała równie duży wpływ na gospodarką.

Zielony obłęd?

Europejski System Handlu Emisjami (ETS) istnieje od 2005 roku i jego założenia są proste – walka ze zmianami klimatu poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych. Pierwszą „wersją” systemu objęte są elektrownie ciepłownie, ale także wiele gałęzi przemysłu – stalowy, metalurgiczny, mineralny, papierniczy, chemiczny. Chcesz emitować więcej? Będziesz musiał nabyć dodatkowe uprawnienia. Powiedzmy sobie wprost – dodatkowe koszty dla przedsiębiorstw. O co chodzi zatem z ETS2?

Druga „wersja” ma być wdrażana od 2027 roku. Obejmie kolejne branże – budownictwo i transport drogowy. Czy to wszystko? Nie, bo obowiązek zakupu uprawnień do emisji spadnie na dostawców paliw i energii. Żeby tego było mało, emisje będą nabywane na aukcjach. Nie będzie darmowej puli, jak w przypadku ETS1. Kto poniesie koszt? Jeśli ktoś myśli, że stacja benzynowa lub elektrownia, to niech przestanie żartować.

Oczywiście, że skończy się to przerzuceniem kosztów na konsumenta. Zapłacimy więcej za benzynę, gaz, ogrzewanie. Koszty poniosą gospodarstwa domowe, Kto odczuje to w najmniejszym stopniu? Myślę, że korporacje mogą spać spokojnie. Czy tego chcemy? Bogatsi coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi? To nie ma nic wspólnego z wolnością gospodarczą. Zanim ktoś mi zarzuci bagatelizowanie zmian klimatu, to jest jeszcze jedna kwestia.

Co to za sztuka chronić środowisko, skoro jak mawiał klasyk, „nie będzie niczego”? Być może przesadzam, ale na pewno będzie mniej. Na przykład pieniędzy w portfelu lub samochodów na drogach. Jeśli w 2050 roku będziemy pokonywać samochodem benzynowym 20 tys. km rocznie, to zapłacimy ponad 8,5 tys. zł więcej. Ktoś powie – kup elektryka. Bądźmy realistami – jeśli ktoś uważa, że w 2050 roku wszyscy będą jeździli elektrykami i będą mogli sobie na niego pozwolić, jest w błędzie. Chyba, że cel jest inny – sprawić, aby samochód był towarem luksusowym.

Ogrzewasz dom gazem? Dodatkowe koszty mogą sięgać dziesiątek tysięcy w ciągu kilku lat. Nie inaczej będzie z domami ogrzewanymi węglem. Pamiętajmy, że Polska ma nadal bardzo wysoki procent zużycia węgla. Strefa klimatyczna również jest bezlitosna – nie da się żyć bez ogrzewania.

Co można zrobić, aby zatrzymać to szaleństwo?

Co nam po ambitnych projektach ochrony środowiska, skoro jesteśmy w nich wyjątkiem w skali świata? Czy musimy podejmować aż tak radykalne kroki, które bezpośrednio uderzą w mieszkańców Europy? Symboliczny jest fakt, iż wprowadzeniu ETS2 ma towarzyszyć Społeczny Fundusz Klimatyczny. Ma on pomóc obywatelom i firmom, którzy najbardziej ucierpią wskutek wejścia ETS2 w życie. Przynajmniej pomysłodawcy zdają sobie sprawę co wprowadzają.

Opóźnijmy wprowadzenie ETS2 o co najmniej kilka lat, aż europejskie gospodarki, a w szczególności polska, przestawią się na dobre na odnawialne źródła energii. Jeśli ETS2 pojawi się, gdy nadal będziemy korzystać z tradycyjnych źródeł energii, to doprowadzimy przede wszystkim do drenaży portfeli obywateli. Pamiętajmy, że OZE to szansa dla Europy, która nie może pochwalić się okazałymi złożami paliw kopalnych. Inwestycje w OZE to krok w stronę usamodzielnienia się Europy.

Kraj Unii Europejskiej powinny mieć większą autonomię w kształtowaniu własnej polityki klimatycznej. UE jest różnorodna nie tylko kulturą, językami, klimatem, kuchnią, ale również zamożnością, możliwościami, geografią. Cieszy zatem fakt, że stawiamy kolejne kroki w kierunku budowy elektrowni atomowej. Cieszą też kolejne budowane farmy wiatrowe. To jednak nadal nie wystarczy, żeby wyeliminować negatywne skutki ETS2.

W kwestii ETS2 potrzebny jest w pierwszej kolejności rozgłos, bo mówi się o tym zdecydowanie za mało. Ludzie nie są świadomi zmian, które nadchodzą. Nie chodzi o to, by ślepo torpedować ochronę klimatu, ale aby zabiegać o jej rozwój w sposób odpowiedni do naszych możliwości. Deregulacja to zatem nie jedyna rzecz, która powinna być na czasie. Europejczycy muszą zainteresować się także ETS2.