Rząd nie chce ucywilizować płacy minimalnej nie ze względu na firmy, ale by ratować dziadowskie płace w budżetówce

Państwo Praca Dołącz do dyskusji
Rząd nie chce ucywilizować płacy minimalnej nie ze względu na firmy, ale by ratować dziadowskie płace w budżetówce

Reforma płacy minimalnej nie dojdzie do skutku, a przynajmniej nie od razu. Wygląda na to, że na zrównanie wynagrodzenia zasadniczego z najniższą krajową sobie poczekamy do 1 stycznia 2028 r. Co ciekawe, zmiana zdania nie wynika wyłącznie z obiekcji środowisk biznesowych. Tak naprawdę poszczególne ministerstwa przestraszyły się, że nie będą mogły wyzyskiwać najsłabiej zarabiających pracowników.

Wynagrodzenie minimalne powinno być tożsame z płacą zasadniczą, ale jeszcze przez kilka lat nie będzie

Ile w Polsce wynosi płaca minimalna? Wydawać by się mogło, że odpowiedź na tak postawione pytanie jest bardzo prosta. W tym momencie jest to kwota 4666 zł brutto. Rzeczywistość bywa jednak bardziej skomplikowana. Tak się bowiem składa, że do minimalnego wynagrodzenia wciąż można włączać niektóre składniki pensji otrzymywanej przez pracownika. W obowiązującym stanie prawnym są to: dodatek funkcyjny, inne dodatki, premie oraz nagrody. Dzięki temu można przyoszczędzić na wypłacie. Pracownik otrzymuje na rękę przynajmniej 4666 zł, ustawodawca i pracodawcy są zadowoleni.

Siłą rzeczy nie podoba się to pracownikom, którzy od lat narzekają na korzystanie z tego fortelu, by zaniżać ich wynagrodzenia. Oczekiwaniom społecznym miała wyjść naprzeciw zapowiadana od dłuższego czasu reforma płacy minimalnej, która zrównywałaby ją z wynagrodzeniem zasadniczym. Innymi słowy: wszelkiego rodzaju dodatkowe składniki pensji nie wliczałyby się do kwoty 4666 zł. Tym samym wypłaty pracowników by wzrosły.

Można się było spodziewać, że reforma płacy minimalnej była solą w oku części przedsiębiorców, którzy w ten właśnie sposób zaniżali wynagrodzenia swoich pracowników. Teoretycznie można ich nawet zrozumieć. W końcu najniższa krajowa w ostatnich latach rosła w błyskawicznym tempie, a końca tych wzrostów nie widać. W przyszłym roku przekroczy ona poziom 5070 zł.

Nie ma jednak powodu, by skupiać się na środowiskach biznesowych broniących swoich interesów. Owszem, kilka dni temu Rzeczpospolita poinformowała, że reforma płacy minimalnej zostanie okrojona. Zrównanie najniższej krajowej z wynagrodzeniem zasadniczym zostanie rozłożone w czasie. Od przyszłego roku zostanie z niej wyłączony dodatek funkcyjny, a od 1 stycznia 2027 r. pozostałe dodatki. Zmiana obejmie premie i nagrody od 1 stycznia 2028 r.

Najciekawsza w tym wszystkim jest motywacja rządzących do wstrzymania reformy. Okazuje się bowiem, że najgłośniej protestowali nie przedsiębiorcy, ale pozostałe ministerstwa. Powód jest wręcz kompromitujący. Resorty obawiają się, że po wejściu w życie zmian musiałyby uczciwie płacić swoim pracownikom.

Reforma płacy minimalnej spełniłaby najgorszy koszmar kilku ministerstw

Z publikacji Rzeczpospolitej wynika, że głównych winowajców jest trzech: Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Rozwoju i Technologii oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Każde z nich przedstawia zbliżone argumenty w nieco inny sposób.

Okazuje się, że projekt w tym zakresie nie spodobał się też innym ministerstwom. Przykładowo, z opinii resortu finansów wynikało, że jest on przeciwny wprowadzeniu tak istotnej zmiany systemowej, w szczególności z uwagi na poważne skutki dla sektora finansów publicznych. MF przypominał, że w ostatnich latach z minimalnego wynagrodzenia wyłączono wiele składników, np. dodatek za pracę w porze nocnej, dodatek za wysługę lat czy też dodatek za szczególne warunki pracy. Zauważył jednocześnie, że obligatoryjny wzrost wynagrodzeń zasadniczych pracowników najniżej zarabiających będzie miał też istotny wpływ na pensje pozostałych, którzy dostają nieco więcej niż najniższa krajowa.

Podobne uwagi miało też Ministerstwo Rozwoju i Technologii. W swoim stanowisku wskazywało, że proponowana przez MRPiPS zmiana w pewnych przypadkach może oznaczać nieuzasadnioną ingerencję ustawodawcy w uzgodnione przez strony i ustabilizowane warunki płacowe.

Do grona krytyków dołączył również resort spraw wewnętrznych i administracji, który zwrócił z kolei uwagę, iż taka zmiana połączona z brakiem dofinansowania pozostałych pracowników będzie skutkowała tzw. spłaszczeniem płac.

Nie jest żadną tajemnicą, że płace szeregowych pracowników w budżetówce odbiegają od ideału. Ich wynagrodzenia rosną bardzo powoli. Każda podwyżka musi zostać wyszarpana rządzącym z rąk przez branżowe związki zawodowe. Najczęściej udaje się przed jakimiś ważnymi dla polityków wyborami. Ma to swoje konsekwencje dla funkcjonowania państwa. Potencjalni pracownicy raczej unikają pracy dla państwa, jeśli zależy im na wysokości swoich zarobków. Siłą rzeczy nie pozostaje to bez wpływu na jakość pracy szeroko rozumianej administracji oraz społecznej percepcji tejże.

Dlatego właśnie bronienie się przed ucywilizowaniem płacy minimalnej akurat przez głównych winowajców kryzysu w budżetówce jest posunięciem wyjątkowo słabym. Jeżeli już rządzący chcą oszczędzać na wynagrodzeniach, to sugerowałbym zacząć od siebie samych.