Teoretycznie z sądowym poświadczeniem dziedziczenia, można mieć pewność, że jest się spadkobiercą, a także, w jakiej części dziedziczy się spadek. Okazuje się jednak, że nawet stwierdzenie nabycia spadku nie jest wolne od wad i zdarzają się w tym zakresie błędy. Przekonali się o tym spadkobiercy, którzy o pomoc w uregulowaniu swoich spraw zwrócili się do Rzecznika Praw Obywatelskich.
Czym jest sądowe stwierdzenie nabycia spadku?
Sądowe stwierdzenie nabycia spadku (nazywane również sądowym poświadczeniem dziedziczenia) to postanowienie – sądowy dokument (odmienny od wyroku, gdyż wydawany w trybie nieprocesowym), w którym określone zostało grono spadkobierców, a także części spadku im należne. Aby sąd wydał takie postanowienie, przeprowadza postępowanie z udziałem spadkobierców.
Oczywiście nie zawsze wszyscy spadkobiercy biorą udział w takim postępowaniu – sąd bowiem w rozmowie z każdym z nich ustala, czy nie ma jeszcze innych osób uprawnionych do nabycia spadku. Stąd też pytania o rodzinę spadkodawcy, a także sytuację rodzinną spadkobierców nieżyjących. Po wyczerpującym ustaleniu kręgu spadkobierców (w przypadku dziedziczenia ustawowego, dziedziczenie testamentowe bowiem nieco ułatwia sprawę, chociaż również tutaj zdarzają się problemy) sąd wydaje postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku.
Określa w nim kto i w jakiej części dziedziczy po spadkodawcy. Oczywiście nie jest to tożsame z podziałem spadku, jednak już pozwala spadkobiercom na podejmowanie określonych czynności, związanych ze spadkiem (chociażby działania związane z kwestiami formalnymi, w przypadku których występować może jedynie właściciel np. nieruchomości). Teoretycznie sądowe stwierdzenie nabycia spadku daje gwarancję, że faktycznie się dziedziczy i że nie ma innych uprawnionych do spadku. Niestety, nawet w tym zakresie zdarzają się błędy.
Sąd wadliwie określił krąg spadkobierców – spory problem z dziedziczeniem
Kuriozalna sytuacja miała miejsce w 2021 roku, kiedy to sąd wadliwie ustalił krąg spadkobierców, w przypadku dziedziczenia testamentowego. Zmarła w 2011 roku kobieta powołała do spadku syna wraz z synową (w części ½) oraz drugiego syna (również w części ½). Jeden z synów nie dożył otwarcia spadku, drugi zmarł rok po swojej matce.
Sąd w swoim postanowieniu o nabyciu spadku pominął żyjącego w 2011 roku syna (czyli syna, który zmarł rok po spadkodawczyni, w związku z czym w momencie wydawania postanowienia już nie żył). W związku z tym wszystko odziedziczyła synowa, co było niezgodne z przepisami. Jak bowiem przypomina Rzecznik Praw Obywatelskich:
Ponadto zgodnie z art. 965 k.c. jeżeli spadkodawca powołał kilku spadkobierców testamentowych, a jeden z nich nie może być spadkobiercą, przeznaczony dla niego udział, w braku odmiennej woli spadkodawcy, przypada pozostałym spadkobiercom testamentowym w stosunku do przypadających im udziałów (przyrost). Zatem udział spadkowy żonatego syna (B), który zmarł przed otwarciem spadku, winien przypaść jego żonie oraz drugiemu synowi zmarłej (C) w stosunku do przypadających im udziałów. Wyłączenie z dziedziczenia testamentowego syna (C), wywołało negatywne skutki dla jego spadkobierców.
Gdyby sąd właściwie określił spadkobierców, należałoby uznać, że po zmarłej dziedziczy synowa oraz żyjący wówczas syn (szwagier dziedziczącej synowej). Syn bowiem nabył spadek i ta część należy się jego spadkobiercom (na przykład dzieciom lub wnukom). W tym przypadku sądowe stwierdzenie nabycia spadku zdecydowanie było wadliwe i naruszyło interesy spadkobierców syna, który przeżył swoją matkę.
To naruszenie zasady zaufania do państwa i bezpieczeństwa prawnego!
Rzecznik Praw Obywatelskich złożył od tego wyroku skargę kasacyjną (w związku z faktem, że wyrok z 2021 roku był już prawomocny). Jak słusznie podkreślił, pominięcie spadkobiercy narusza konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa i bezpieczeństwa prawnego. Sytuacja, w której sądowe stwierdzenie nabycia spadku prowadzi do wykluczenia z dziedziczenia uprawnionych, to swojego rodzaju prawny dramat.
Sąd Najwyższy zapewne przychyli się do stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich, gdyż doszło do rażącego naruszenia praw określonych podmiotów. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że sąd właściwie wskazał w dokumentach datę śmierci obu synów, z czego jasno wynikało, że jeden z nich żył w momencie otwarcia spadku. W tej sytuacji pokrzywdzeni są nie tylko pominięci spadkobiercy, ale również uznana spadkobierczyni, gdyż okazuje się, że jednak w całości spadek nie należy do niej, a mogła już poczynić odpowiednie działania, żyjąc w błędnym przekonaniu, że sądowe poświadczenie dziedziczenia jest decyzją ostateczną i zgodną ze stanem faktycznym i prawnym.