REKLAMA
  1. Home -
  2. Prawo -
  3. Nocna prohibicja okazała się fikcją, w "trzeźwym" Krakowie tylko przybyło interwencji straży miejskiej
Nocna prohibicja okazała się fikcją, w "trzeźwym" Krakowie tylko przybyło interwencji straży miejskiej

Radom chce wprowadzić nocną prohibicję. Zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach benzynowych w godzinach nocnych – na pierwszy rzut oka brzmi jak troska o bezpieczeństwo mieszkańców. Jednak eksperci Warsaw Enterprise Institute nie mają złudzeń: to nie rozwiązanie problemów, lecz ich maskowanie. Bo jeśli policja sobie nie radzi, to może po prostu łatwiej zakazać?

Mariusz Lewandowski17.06.2025 13:36
Prawo

Według WEI, pomysł ten to klasyczne „udawanie działania” – sposób na pozorne rozwiązanie realnych kłopotów, które wynikają z niedomagającego systemu porządkowego i niewydolnej profilaktyki. I choć celem ma być „czystsze miasto”, to w praktyce chodzi o przeniesienie problemów – z ulic i skwerów do prywatnych domówek, klubów oraz nielegalnych punktów sprzedaży. Skutek? Ten sam bałagan, ale z inną metką.

Kraków już to przerabiał. Tamtejsza nocna prohibicja miała być sukcesem. Szybko jednak okazało się, że liczba interwencji straży miejskiej w 2023 roku… wzrosła. I to aż o 21% w stosunku do roku poprzedniego. Spożycie alkoholu nie zmalało – zmieniły się jedynie jego miejsca i formy. Takie same wnioski wyciągnięto w Białej Podlaskiej czy Kartuzach, które z prohibicji się po prostu wycofały. Mniej wpływów z zezwoleń, więcej sprzedaży w sąsiednich gminach, rozwój szarej strefy – a efekt zdrowotny? Żaden.

REKLAMA

I tu leży sedno sprawy. Zakaz sprzedaży legalnego alkoholu nie usuwa alkoholu z życia publicznego

Zmienia tylko jego drogę do konsumenta. Bo jeśli nie z monopolowego, to może z meliny? Wódka bez akcyzy, bez kontroli jakości, czasem z metanolem. Taniej – ale za jaką cenę? Państwo już na tym traci – tylko w 2023 roku budżet uszczuplił się przez szarą strefę o około 1,3 miliarda złotych.

Nie bez znaczenia są też skutki gospodarcze. Małe sklepy – często rodzinne – opierają rentowność na sprzedaży alkoholu, szczególnie wieczorem i nocą. Jak wskazuje WEI, aż 85% sprzedaży wódek smakowych odbywa się w punktach małoformatowych. Zakaz nocny może dla wielu z nich oznaczać koniec działalności. I nie pomoże tutaj żadne „bezpieczne miasto”, jeśli za dnia będą stały puste witryny po lokalnych sklepach.

REKLAMA

Rzekome odciążenie SOR-ów? Brak dowodów

W Radomiu nie przedstawiono żadnych konkretnych danych, które wskazywałyby, że to właśnie nocna sprzedaż detaliczna stanowi główny problem dla ratowników medycznych. A nawet jeśli – to czy nie lepszą drogą jest zwiększenie obecności służb, skuteczniejsze reagowanie i rozbudowa systemu wsparcia dla osób uzależnionych?

Nie można też udawać, że Polska ma problem narastającego alkoholizmu. Wręcz przeciwnie – konsumpcja alkoholu spada. W 2023 roku przeciętny Polak wypił 8,93 litra czystego alkoholu – najmniej od 17 lat. To nie rekordy sprzedaży są dziś problemem, ale brak skutecznych narzędzi pomocowych i edukacyjnych.

REKLAMA

Zamiast zakazów – czas na działania oparte na danych. Odpowiedzialna polityka publiczna to nie populizm w stylu „prohibicji na ratunek”, tylko systemowa reforma. Lepsza profilaktyka, lepsze służby, lepsze wsparcie dla tych, którzy już przegrali z alkoholem. Bo nocne zakazy nie leczą. One tylko przenoszą problem do cienia. A w cieniu, jak wiemy, najłatwiej przegrać.

Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi