Na terenie kampusu Uniwersytetu Warszawskiego wydarzyła się niewyobrażalna tragedia. Internet zdążyły obiec obrazki z miejsca morderstwa. Do tego tak samo jak przy innych tragicznych wydarzeniach, uaktywniła się myśląca odwetowo armia internautów. Tak to już chyba jest w epoce mediów społecznościowych. Szybki przekaz informacji, a wraz z nim „szybkie”, oparte na emocjach opinie.
Decyzje podejmowane pod wpływem wydarzeń
Jeśli myślę sobie, że w Polsce jest źle, to na pocieszenie przypominam sobie, co mogłoby sprawić, aby było jeszcze gorzej. Wtedy z pomocą przychodzą twitterowi eksperci od każdego tematu. Myśl o tym, że ten niezbyt rozgarnięty internauta mógłby, ale jednak nie ma bezpośrednich wpływów na losy kraju, jest naprawdę budująca.
Bestialskie morderstwo na Uniwersytecie Warszawskim sprawiło, że w komentarzach pod postami znów powrócił temat kary śmierci. I ja się z jednej strony nie dziwię, bo zdjęcia i filmy, które latały (i nadal latają) po sieci, mogły niejednego rozemocjonować. Z drugiej, to nadal nie powód, aby dokonywać tak znaczących zmian w systemie prawnym. Zresztą takiego powodu według mnie po prostu nie ma.
Tak, zdarzyła się tragedia. Niestety, zamiast chwili zadumy, zaczęło się przerzucanie między sobą odpowiedzialnością. Ponieważ sprawcą jest Polak, nie brakowało ironicznych komentarzy o „groźnych imigrantach”. Widziałem też próby usilnej podmianki narodowości sprawcy – tylko po to, by mieć powód do szczucia. Brak jakichkolwiek skrupułów. Nie zabrakło wplątania w to polityki. Pominę nazwiska polityków, którzy spróbowali wykorzystać śmierć niewinnej osoby do podparcia swojej narracji. To nie jest warte tych kilku stuknięć klawiatury. Ale jedna kwestia jest najważniejsza: gdzie w tym wszystkim zatrzymanie się, uczczenie ofiary chwilą ciszy, i wsparcie dla bliskich?
Czy kara śmierci odstrasza?
Jednym z czołowych argumentów zwolenników kary śmierci jest to, że ma ona działać odstraszająco. Jak się jednak okazuje, nic na to nie wskazuje. Z racji tego, że spośród państw demokratycznych jedynie Stany Zjednoczone i Japonia nadal przeprowadzają kary śmierci, mamy dość ograniczone zasoby danych. Nie oznacza to jednak, że nie da się na ich podstawie nic wywnioskować.
Tym bardziej, że poszczególne stany USA mogą kształtować w tym zakresie własną politykę. W 23 stanach, w których zniesiono karę śmierci, nie odnotowano wyższej liczby morderstw. Tak samo stany, dla których kara śmierci jest już tylko zapisem na papierze (i niczym więcej) – tam liczba morderstw również się nie zmieniła.
Już w 2012 roku National Research Council opublikowała badanie pt. „Deterrence and the Death Penalty” (Odstraszanie a Kara Śmierci). Ponad trzy dekady badań nad tym, czy kara główna działa odstraszająco wykazały, że nie ma takich przesłanek. Ponad 30 lat nie wystarczyło, aby wykazać skuteczność kary śmierci w odstraszaniu sprawców. Jednocześnie obalono także wyniki innych badań, które miały tę skuteczność potwierdzać. Wskazano m.in. na użycie modeli statystycznych, które zawierały założenia niewiarygodne z naukowego punktu widzenia, czy niepełne lub niewiarygodne modele percepcji i reakcji potencjalnych morderców na karę śmierci.
Surowość kary nie jest zatem właściwością, która bezpośrednia wpływa na działania potencjalnych morderców. Dyrektor wykonawcza Death Penalty Information Center, Robin Maher, opiniowała, że skuteczniejszym środkiem zapobiegawczym jest nieuchronność kary, a nie jej surowość.
Spójrzmy na przykład Kanady, która zniosła karę śmierci w 1976 roku. Jeszcze rok wcześniej wskaźnik ten wynosił 3,09 zabójstwa na 100 tys. mieszkańców. Cztery lata po zniesieniu kary głównej, już 2,41. W 2003 roku było to już tylko 1,73. Sposobem na powstrzymanie potencjalnego mordercy jest stworzenie takich warunków, że ten będzie mieć świadomość, że samo dokonanie tego będzie utrudnione, a w przypadku jego dokonania, dosięgnie go nieunikniona kara.
Ludzie, którzy nie mają nic do stracenia
Istnienie kary śmierci jest również czymś, co prowadzi do brutalizacji życia w danym kraju. Skoro państwo jest upoważnione do odebrania komuś życia, to tak naprawdę nikt do końca nie może czuć się bezpieczny. Zamiast zmniejszać poziom przemocy, to państwo samo się do tego dokłada. Co więcej, posługuje się tymi samymi metodami, co zabójca. To w pewien sposób wyraz bezsilności państwa.
Myślicie, że kara śmierci dla wielu osób, które po prostu nie mają nic do stracenia, nie jest w pewien sposób atrakcyjna? Co stoi na drodze jakiemuś szaleńcowi bez jakichkolwiek perspektyw życiowych, aby urządzić sobie strzelaninę, a później po prostu zginąć z rąk policji w trakcie akcji lub na krześle elektrycznym? Co z tego, że całe życie był nikim, skoro przez chwilę może zasłynąć, sprawiając przy tym ból i cierpienie innym, a później po prostu zniknąć?
Kara śmierci taka właśnie jest – co to za kara, skoro jej odbywanie kończy się w sztucznie ustalonym momencie, tak jak np. kary X lat więzienia? Wizja tego, że morderca spędzi całe swoje życie w więziennej celi (celi, nie pokoju przypominającym hotel), w odosobnieniu, jakikolwiek brak normalnego życia – kara śmierci przez uwięzienie. Dożywotni wymiar kary bez możliwości przedterminowego zwolnienia trwale neutralizuje groźnego sprawcę. Jednocześnie daje państwu odwracalność wyroku. Oczywiście w sytuacji z Uniwersytetu Warszawskiego nie mamy wątpliwości kto zabił, ale nie jest tajemnicą, że kara śmierci była wykonywana także na niewinnych osobach.
W Stanach Zjednoczonych od 1973 roku uniewinniono i zwolniono z cel śmierci ok. 200 osób. Wśród głównych przyczyn takiego biegu wydarzeń wymienia się błędy sądowe, fałszywe zeznania i nadużycia służb. Zresztą, czy potrzebujemy przykładów zza Atlantyku? Przecież kilka lat temu cała Polska żyła sprawą Tomasza Komendy, który został uniewinniony – i to pomimo tego, że jego wina miała być niby taka niepodważalna. Państwo prawa nie może pozwolić sobie na pomyłkę, która kosztuje życie obywatela.
Kara śmierci kosztuje
Zaskakująca dla wielu kwestią jest także to, że wykonanie kary śmierci jest droższe niż kara dożywocia. Oczywiście porównujemy tutaj Stany Zjednoczone, ponieważ obok Japonii, to jedyny rozwinięty kraj, który stosuje tę karę i posiada rzetelne dane.
Procesy, które mają orzekać o karze śmierci są o wiele bardziej złożone, dłuższe i droższe. Więcej uczestników procesu zarówno po stronie oskarżającej jak i broniącej. Częstsze opinie biegłych sądowych. To wszystko sprawia, że wydanie wyroku kary śmierci jest nawet 10 razy droższe niż wydanie kary dożywocia.
Warto wspomnieć o przypadku stanu Maryland, który wykazał, że pojedynczy wyrok śmierci kosztował ten stan prawie 2 mln dolarów. Przed zniesieniem kary śmierci, ten stan wydał dodatkowe 186 mln dolarów na doprowadzenie do zaledwie 5 egzekucji. Kalifornia również – dodatkowe 4 mld (tak, miliardy) dolarów od 1978 roku na wykonywanie kary śmierci.
Oczywiście pojawią się zaraz głosy, że my w Europie możemy to zrobić taniej i lepiej. Wolałbym jednak, żeby proces kształtowania się prawa był wolny od chłopskiego rozumu i ekspertyzy mentalnych wujków z wesela. Niektórzy będą nadal się bronić, że kara śmierci będzie wykonywana tylko w przypadku niepodważalnych dowodów i złapania na gorącym uczynku. To sformułowanie dość arbitralne, które można interpretować na różne sposoby, a tym samym podważyć. Czy złapaniem na gorącym uczynku będzie zapis z monitoringu?
Kara śmierci jest nieefektywnym i marnotrawnym wydatkiem publicznym, reliktem przeszłości. W dzisiejszych czasach państwo jest w stanie zapewnić odizolowanie mordercy do końca jego dni. Państwo nie musi już wchodzić w rolę tego, który odbiera życie. „Zostawmy” to tym zwyrodnialcom. Nie cofajmy się do etapu, w którym elementem wymiaru sprawiedliwości była zasada „oko za oko”.