Ryanair znalazł sposób na ultratanie bilety. Polecimy w jedną stronę za 5 złotych

Codzienne Transport Zagranica Dołącz do dyskusji
Ryanair znalazł sposób na ultratanie bilety. Polecimy w jedną stronę za 5 złotych

Wyobraźmy sobie lot bez fotela, bez odchylanego oparcia i bez stolika. Zamiast tego – wąskie siodełko, na którym nie siedzimy, a opieramy się, jesteśmy pochyleni pod kątem 45 stopni. To nie dystopijna wizja transportu z „Black Mirror”, lecz bardzo realny projekt, który może wejść do użytku już w 2026 roku. Mowa o Skyrider – wertykalnych, półstojących miejscach w samolocie, który może zrewolucjonizować tanie latanie. Podobnego zdania jest m.in. Ryanair. I to dosłownie – bilety mają kosztować tyle, co hot-dog w Żabce.

Technologiczna rewolucja czy cywilizacyjne dno?

Brytyjskie media od wczoraj grzeją temat wertykalnych miejsc. Temat poruszył już m.in. DailyMail i The Sun. Nie jest to zatem plotka wzięta z Reddita. System Skyrider został zaprojektowany przez włoską firmę Aviointeriors i po raz pierwszy zaprezentowany w 2018 roku. Z wyglądu przypominają połączenie oparcia z siodełkiem od rowera. Układ foteli jest niemal pionowy – pasażer nie siedzi, tylko się opiera. Ciało pochylone pod kątem ok. 45°, tylko dla osób o silnych nogach.

https://www.instagram.com/p/DJ24Uh9ph5C/

Jest za to pas bezpieczeństwa, i certyfikaty, które mają potwierdzać, że całość spełnia globalne normy bezpieczeństwa. Układ ten pozwala zmniejszyć wagę foteli o połowę, zwiększyć pojemność samolotu o 20–30% i znacząco obniżyć koszt przelotu. Skyrider ma być o połowę lżejszy od standardowego fotelu. Prosty sposób na zmniejszenie użycia paliwa. Mówi się, że znajdziemy je w samolotach już w przyszłym roku.

Rozwiązanie ma być stosowane tylko na krótkich trasach trwających do dwóch godzin, jak choćby Manchester–Edynburg, Madryt–Lizbona czy nawet poza Europą. Media wskazują na wysokie ceny przelotów w Australii. Aż 79 dolarów za trasę Sydney-Melbourne, którą lecimy 90 minut. Chcemy czy nie, stojące miejsca mają olbrzymi potencjał na to, żeby obniżyć koszty przelotów na tych najkrótszych trasach.

Polecimy za jednego funta

Już w 2012 roku CEO Ryanair zasugerował, że chciałby zamontować w swoich samolotach 10 rzędów miejsc stojących i oferować bilety w cenie od 1 funta (ok. 5 złotych). Szum w mediach społecznościowych i mediach tradycyjnych oznacza, że temat powrócił.

Z jednej strony może być to oburzające – linie chcą wręcz upychać kolejne dziesiątki osób na pokład samolotów. W końcu już teraz jest coraz ciaśniej. Dla przykładu, w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 30 lat średnia przestrzeń między fotelami zmniejszyła się z 81 cm do 76 cm. Rekordzistą jest węgierski Wizz Air, który w Airbusie A321 może „pochwalić się” odległością 71 cm. Nieco lepiej jest w easyJet, bo 74 cm. Ryanair i British Airways to już 76 cm. Są to jednak dane sprzed kilku lat, więc nie będzie zdziwieniem, jeśli te liczby cały czas spadają.

Ale chwila – skoro można za 5 zł, to czemu teraz płacimy 300? I tu pojawia się niewygodne pytanie, które warto zadać: skoro da się obniżyć ceny biletów do 5 zł, to dlaczego dziś płacimy kilkaset? Czy ewentualne wprowadzenie stojących miejsc to sprzedaż biletów poniżej kosztów? Czy wtedy tanie linie będą odbijać sobie na standardowych, siedzących miejscach? A może wkrótce półstojące będą kosztować tyle samo, co dziś siedzące, a ceny siedzących wystrzelą w górę? A może za chwilę będziemy lecieć przypięci taśmą do sufitu, jeśli to pozwoli sprzedać bilet jeszcze taniej.