Stosowanie metod leczenia, które nie są zweryfikowane naukowo, może lekarzowi przysporzyć niemałych problemów. Nie ma w tym wypadku znaczenia, że takie alternatywne sposoby są nieszkodliwe dla pacjentów. Sąd Najwyższy podtrzymał karę nagany dla lekarki.
W 2015 roku przed sądem dyscyplinarnym stanęła lekarka z Poznania. Zarzucono jej, że przez lata korzystała z metody leczenia miażdżycy, która nie jest podparta żadnymi rzetelnymi badaniami. Żaden z jej pacjentów nie ucierpiał przy jej stosowaniu, co zapewne było głównym powodem umorzenia postępowania w tej sprawie przez prokuraturę. Pozostała jeszcze kwestia odpowiedzialności dyscyplinarnej, która właśnie znalazła finał przed Sądem Najwyższym.
Alternatywna metoda, której stosowanie zalecała lekarka to chelatacja. Polega to na dożylnym podawaniu czynników chelatujących. Ta metoda jest skutecznie stosowana przy zatruciu metalami ciężkimi, a środki podane pacjentowi zwyczajnie wypłukują te substancje z organizmu. Skuteczność tej metody przy leczeniu miażdżycy nie została jednak potwierdzona naukowo.
Alternatywne metody leczenia nie przystają lekarzowi
Początkowo lekarka została uniewinniona przez Sąd Lekarski I instancji, ale po odwołaniu rzecznika dyscypliny zawodowej, sprawa trafiła do II instancji. Tam stwierdzono, że kobieta naruszyła art. 57 kodeksu etyki lekarskiej, który zabrania lekarzowi stosowania metod, które są uznane przez naukę za bezwartościowe lub szkodliwe. Lekarkę ukarano naganą. Sąd stwierdził, że lekarz ma obowiązek wykonywać swoją praktykę zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej. To zresztą również wynika wprost z kodeksu etyki lekarzy i ustawy o zawodzie lekarza.
Ostatecznie sprawa trafiła przed oblicze Sądu Najwyższego. Obrońca lekarki próbował jej bronić, twierdząc że ta metoda jest z powodzeniem stosowana od przeszło 50 lat i jest uznana przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne. Z kolei rzecznik dyscyplinarny powołał się na uchwałę Naczelnej Rady Lekarskiej z 2009 roku, która wyraźnie zabrania stosowania chelaterapii.
Nigdy żadne wiarygodne badania naukowe nie potwierdziły skuteczności tej metody do leczenia miażdżycy – mówi rzecznik dr Grzegorz Wrona i dodaje, że te kroplówki są traktowane jak „krecik” do przepychania rur kanalizacyjnych.
Dla sprawy nie miał znaczenia fakt, że żaden z przesłuchanych 72 pacjentów lekarki nie skarżył się na negatywne konsekwencje zaleconej przez nią terapii. Sąd Najwyższy stwierdził, że lekarka złamała zasady etyki zawodowej, które nakazują leczenie metodami, które zostały naukowo potwierdzone.