W Warszawie komisja wyborcza siedzi w czerwonych koralach. To nie tylko prymitywne, ale może też wpłynąć na ważność wyborów

Państwo Dołącz do dyskusji
W Warszawie komisja wyborcza siedzi w czerwonych koralach. To nie tylko prymitywne, ale może też wpłynąć na ważność wyborów

Dziś wybieramy prezydenta RP, ale nie wszyscy członkowie komisji wyborczych dorośli do zadań wyznaczonych im przez państwo. 

Od rana serwis społecznościowy X rozgrzewa zdjęcie dwóch „mędrców” z jednej komisji na warszawskim Żoliborzu. Panowie uznali, że świetnym pomysłem będzie ubranie się w czerwone korale. Oczywiście ich obrońcy argumentują, że może po prostu lubią nosić czerwone korale albo są miłośnikami zespołu Brathanki. To ten rzadki przypadek, gdy ktoś broni jakiejś sprawy w taki sposób, że sam sobie wystawia niezbyt pochlebne świadectwo.

Czerwone korale są o tyle problematyczne, że w kampanii wyborczej stały się nieodłącznym atrybutem Joanny Senyszyn, która następnie w sposób symboliczny przekazała je — wraz ze swoim poparciem — żonie jednego z kandydatów. Już od kilku dni widać było w mediach społecznościowych poruszenie: „podobno czerwone korale rozeszły się na pniu i teraz nie ma ich w sklepach”, bo sympatycy pewnego polityka chcieli w ten sposób manifestować swoje poparcie.

Wprawdzie nie do końca rozumiem, co ma na celu manifestowanie takiej rzeczy — i to w Warszawie, gdzie zapewne osiągnie on wynik w okolicach 70% — ale czasem jest to zwykły infantylizm, czasem zaś silna potrzeba przynależności do jakiejś grupy.

Bardzo mi jednak przeszkadza, gdy korale nosi obwodowa komisja wyborcza, ponieważ reprezentuje ona Państwo

Wszyscy mamy jakieś poglądy polityczne. Co nie znaczy, że musimy je przy każdej okazji eksponować. Pewnej neutralności oczekuje się na przykład od sędziów, ponieważ reprezentują państwo prawa. Nawet jeśli będą orzekali w sprawie nielubianego przez siebie polityka, powinni kierować się zasadami obiektywizmu i wierzę, że takich przykładnych profesjonalistów w polskim wymiarze sprawiedliwości – mimo kontrowersji – nie brakuje.

Profesjonalistów nie brakuje też w obwodowych komisjach wyborczych, które zwykle potrafią zachowywać pewne standardy. Być może właśnie dlatego przypadek naszych atencyjnych gwiazdorów z Żoliborza odbił się aż takim echem. Ponieważ to naruszenie pewnych standardów, a być może nawet i prawa.

Czy czerwone korale komisji to naruszenie prawa wyborczego?

Zgodnie z art. 107 § 2 Kodeksu wyborczego: „Agitacja wyborcza w lokalu wyborczym oraz na terenie budynku, w którym ten lokal się znajduje, jest zabroniona.” Zakaz ten dotyczy wszelkich form agitacji – nie tylko ulotek czy haseł, ale też gestów, symboli czy elementów ubioru mogących sugerować poparcie dla kandydata.

Państwowa Komisja Wyborcza wielokrotnie podkreślała, że zakaz agitacji obejmuje również prezentowanie symboli kojarzonych z kandydatami lub komitetami wyborczymi. W oficjalnym poradniku PKW dla wyborów prezydenckich 2020 przypomniano, iż przebywając w lokalu wyborczym zabrania się eksponowania napisów, znaków oraz symboli kojarzonych z kandydatami i komitetami wyborczymi

Przewodniczący komisji ma obowiązek czuwać nad tym, by w żadnej formie nie dochodziło do agitacji na terenie lokalu. Komisja przed rozpoczęciem głosowania musi sprawdzić, czy w lokalu i budynku nie znajdują się żadne materiały agitacyjne – plakaty, ulotki, napisy itp. – i w razie potrzeby usunąć takie materiały. Co istotne, wytyczne PKW rozciągają ten zakaz również na subtelniejsze przejawy agitacji. Nie mogą pojawić się nawet elementy symboliki komitetów wyborczych, takie jak barwy partyjne czy graficzne znaki kampanii. Jak czytamy w 90-stronicowym dokumencie, któremu stosowną wagę nadaje Kodeks Wyborczy:

Przebywając w lokalu komisji, mężowie zaufania zobowiązani są do noszenia w widoczny sposób identyfikatora z imieniem, nazwiskiem, funkcją oraz nazwą komitetu wyborczego, który reprezentują. Identyfikatory nie mogą zawierać elementów agitacji wyborczej (np. znaków graficznych komitetów wyborczychlub ich barw).

Skoro PKW przestrzega nawet przed tak przypadkową zbieżnością jak kolory, to jak traktować niezwykle charatkerystyczne, żeby nie powiedzieć „memiczne” korale? Skoro nawet obserwatorzy muszą unikać barw i symboli komitetów, to tym bardziej członkowie komisji wyborczej nie powinni eksponować żadnych oznak sympatyzowania z kandydatem.

W praktyce oznacza to, że członkowie komisji powinni zadbać o neutralny strój i zachowanie, aby nie budzić podejrzeń o stronniczość. PKW akcentuje, że komisja jest organem zaufania publicznego odpowiedzialnym za bezstronne przeprowadzenie głosowania – dlatego jej członkowie nie mogą w dniu głosowania manifestować swoich poglądów politycznych ani preferencji wyborczych.

Czerwone korale i krawaty Leppera

W omawianym przypadku czerwone korale utożsamiane z kampanią jednego z kandydatów stały się znakiem rozpoznawczym kandydata, choć formalnie nie są logo komitetu. Noszenie tak charakterystycznych korali przez członków komisji może zostać odebrane przez wyborców jako komunikat polityczny, wyrażenie poparcia dla danego kandydata.

Stanowisko Państwowej Komisji Wyborczej jest tu od wielu lat jednoznaczne: członkowie komisji nie mogą eksponować poprzez strój symboli wiązanych z jakąkolwiek opcją polityczną, gdyż jest to traktowane jak zabroniona agitacja. PKW już we wcześniejszych wyborach podkreślała, że członków komisji obowiązuje absolutna neutralność. W wyjaśnieniach PKW z 2004 r. mieliśmy dość podobny kazus, ponieważ Andrzej Lepper wprowadził do polityki gadżet w postaci biało-czerwonego krawatu (co samo w sobie było przecież atrybutem o wiele mniej ostentacyjnym, niż mężczyźni w czerwonych koralach). PKW na strojej stronie internetowej pisała wówczas tak:

„Stosownie do tych przepisów członkowie komisji wyborczych, a także mężowie zaufania nie mogą swoim strojem i zachowaniem eksponować swojej przynależności partyjnej używając m.in. elementów ubioru identyfikowanych powszechnie z konkretną partią bądź organizacją (np. krawat, opaska, itp.), gdyż stanowiłoby to formę prowadzenia zakazanej prawem agitacji.

Nie tylko atencjusze z komisji

Warto zauważyć, że zakaz agitacji obowiązuje wszystkich obecnych w lokalu – nie tylko członków komisji, ale również mężów zaufania, obserwatorów, a nawet wyborców. Co prawda samo pojawienie się wyborcy w koszulce lub z symbolem może nie skutkować przerwaniem głosowania (wyborcy nie można odmówić prawa do głosowania ze względu na ubiór), ale taka sytuacja może zostać uznana za wykroczenie wyborcze. Natomiast od członków komisji – osób pełniących funkcję publiczną – wymaga się szczególnej powściągliwości. Byli przewodniczący PKW wskazywali, że wyborca w koszulce z hasłem może oddać głos, lecz członek komisji absolutnie nie powinien pozwalać sobie na takie demonstracje.

„Konstytucja” nie jest słowem, które kogoś powinno urazić. Członkowie komisji powinni się powstrzymac od takich demonstracji, ale wyborcy mogą przyjść w koszulce z napisem „Sąd Najwyższy” czy „Konstytucja”. Nie ma powodu, żeby odmówić im wydania karty do głosowania – oznajmił sędzia.

– mówił w 2020 roku przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński Wirtualnej Polsce.

Zresztą w praktyce wyborczej zdarzały się już incydenty, gdy strój członka komisji budził zastrzeżenia co do agitacji wyborczej. Podczas wyborów prezydenckich 2020 r. głośny był przypadek przewodniczącego komisji, który pełnił dyżur ubrany w koszulkę z napisem „KONSTYTUCJA. Hasło to, choć nie było symbolem komitetu, było wówczas odbierane jako sprzeciw wobec urzędującego prezydenta i hasło poparcia dla opozycji. Po interwencjach komisarz wyborczy natychmiast odwołał tego członka komisji z funkcji za naruszenie obowiązków i wywoływanie sporów w komisji. W uzasadnieniu wskazano naruszenie przepisów Kodeksu wyborczego – uznano, że strój z politycznym sloganem antagonizował innych członków komisji i podważał bezstronność procesu liczenia głosów.

W przeszłości pojawiały się również pytania, czy bardziej subtelne sygnały – np. wpięcie kwiatka w kolorze kojarzonym z daną kampanią, założenie charakterystycznej części garderoby lansowanej przez sztab – mogą naruszać ciszę wyborczą. Choć każdy przypadek oceniany jest indywidualnie, zasada jest jasna – jeśli element stroju został celowo użyty, by komunikować poparcie dla kandydata, będzie to traktowane jako agitacja. Dla bezpieczeństwa członkowie komisji unikają więc jakichkolwiek wyróżników mogących budzić skojarzenia polityczne.

Skutki prawne agitacji przez komisję wyborczą

Komisarz wyborczy ma prawo odwołać członka komisji, który rażąco narusza swoje obowiązki. W opisanej sytuacji z czerwonymi koralami, przewodniczący komisji lub komisarz mógłby zażądać zdjęcia symbolicznych korali, a w razie odmowy – wnioskować o odwołanie takiego członka komisji. Członkowie komisji są objęci ochroną prawną jak funkcjonariusze publiczni, ale jednocześnie ponoszą odpowiedzialność jak funkcjonariusze za naruszenie prawa wyborczego.

Prezentowanie symbolu kampanii w lokalu to forma agitacji w czasie zakazanym, co stanowi wykroczenie zgodnie z Kodeksem wyborczym. Każdy taki przypadek może zostać zgłoszony Policji, która jest zobowiązana podjąć działania. Za złamanie ciszy grozi kara grzywny.

Co jednak najbardziej istotne – stronnicze zachowanie członka komisji może stać się podstawą wniesienia protestu wyborczego po wyborach. Sąd Najwyższy, rozpatrując protest, oceniałby, czy obecność symboli kampanii w lokalu mogła wypaczyć wolę wyborców w danej komisji. Oczywiście musimy mieć na uwadze, że dla sprawności naszego państwa, jednorazowe incydenty rzadko prowadzą do powtórzenia głosowania, zwłaszcza jeśli incydent został szybko usunięty. Ale czysto teoretycznie SN mógłby w swoim orzeczeniu wytknąć naruszenie przepisów i zwrócić uwagę PKW na niedopilnowanie neutralności. W skrajnych przypadkach, gdyby agitacja komisji była masowa lub mogła realnie wpłynąć na głosy (np. zniechęcić lub zastraszyć wyborców), sąd mógłby uznać wyniki z takiego obwodu za wadliwe.

Piszę ten tekst niezależnie od moich sympatii i preferencji politycznych

Ponieważ w odróżnieniu od członków komisji z Żoliborza staram się podejść do tematu profesjonalnie i rozwiać wątpliwości krążące po polskim internecie od rana.

Nie chodzi bowiem o to czy nam się te korale podobają czy nie, czy popieramy danego kandydata czy nie, ale jeśli chcemy budować sobie poważne państwo (partie przemijają, państwo istnieje dalej), nie możemy dopuszczać i akceptować tak infantylnych zachowań reprezentantów tego państwa – a członkowie komisji wyborczych są dzisiaj właśnie jego przedstawicielami.

Wyborca, który wchodzi do lokalu wyborczego powinien mieć poczucie (i ja przez całe swoje życie szczęśliwie zawsze takie poczucie miałem), że wchodzę do miejsca, gdzie profesjonalni ludzie czuwają nad przebiegiem procesu wyborczego, nie oceniają, odkładają na bok swoje preferencje i przede wszystkim chcą szybkiego, sprawnego i uczciwego wyłonienia zwycięzcy. Na Żoliborzu tego zabrakło, dlatego konsekwencje powinny zostać wyciągnięte jak najszybciej. Dla Polski.