Dajcie już spokój z nowymi sposobami na recykling odpadów, bo idzie od nich oszaleć

Państwo Środowisko Dołącz do dyskusji
Dajcie już spokój z nowymi sposobami na recykling odpadów, bo idzie od nich oszaleć

Od lat w Polsce wprowadzamy coraz to kolejne zmiany w recyklingu. Zaczęło się niewinnie: od zachęt i zasad odpowiedzialności producentów za opakowania. Później uczyniliśmy recykling obowiązkowym. Następnie wyodrębniliśmy nową frakcję odpadów tekstylnych. Na horyzoncie majaczy nam już system kaucyjny na butelki oraz tzw. Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta. Rezultat? Z punktu widzenia mieszkańca i konsumenta jest coraz drożej, a obowiązków tylko przebywa.

Opłaty za wywóz śmieci rosną dużo szybciej niż wynikałoby to ze skumulowanej inflacji

Nie da się ukryć, że racjonalne postępowanie z odpadami to naprawdę pożyteczna koncepcja. Po co wyrzucać na wysypisko albo spalać coś, co można przetworzyć? Dlaczego właściwie mielibyśmy zasypywać siebie i otoczenie mnóstwem zbędnych opakowań i innych śmieci? Recykling i inne sposoby przetwarzania odpadów sprawiają, że żyjemy w zdrowszym i bardziej estetycznym środowisku. Niestety od lat możemy zaobserwować pewną niepokojącą tendencję wprowadzania nowych przepisów dotyczących gospodarowania śmieciami, które sprawiają wrażenie wprowadzonych bez głębszego przemyślenia.

Być może niektórzy nasi czytelnicy pamiętają pierwsze daleko idące zmiany w recyklingu. Mam na myśli wprowadzenie obowiązku segregacji odpadów przez gospodarstwa domowe. Zupełnym „przypadkiem” od tego momentu opłaty za śmieci wzrosły o nawet kilkaset procent. Nie da się w tym przypadku wykpić inflacją. Skumulowany wzrost cen w gospodarce od 2012 r. wyniósł zaledwie 55 proc.

Płacimy coraz więcej za usługę, która staje się coraz bardziej okrojona. Następną rewolucją okazało się wielokrotnie przeze mnie krytykowane wprowadzenie nowej frakcji na odpady tekstylne. Od tego roku nie możemy tak po prostu wyrzucić zużytych ubrań do pojemnika na odpady zmieszane. Niestety samorządy nie mają obowiązku odebrać od nas takich śmieci. Ustawodawca wymyślił sobie, że będziemy pielgrzymować z nimi co jakiś czas do PSZOK-ów. Ogólnopolskie zamieszanie wraz ze zdrowym rozsądkiem po stronie samorządowców pozwoliło nieco zracjonalizować cały proces. Niesmak jednak pozostaje.

Przyznaję, że nie wszystkie zapowiadane reformy są czymś bezsensownym, kosztownym albo zbędnym

Warto w tym momencie wspomnieć także o wprowadzonych rok temu tzw. unijnych nakrętkach, które nie cieszą się specjalnym uznaniem Polaków. Najpierw wprowadzały konsternację, która szybko przerodziła się w złość. Pierwsze iteracje przytwierdzanych na stałe do opakowania dla wielu konsumentów okazały się niewygodne. Dopiero ich udoskonalone odmiany sprawiły, że głosy niezadowolenia ucichły. Sam nie jestem przeciwnikiem akurat tego rozwiązania. Po raz kolejny jednak implementacja nowego prawa i komunikacja ze społeczeństwem zawiodły.

To jednak nie koniec przyspieszającej rewolucji. Następne zmiany w recyklingu obejmą to, w jaki sposób robimy zakupy. Chodzi o ogólnopolski system kaucyjny na butelki i inne podobne opakowania. Sprzedawcy poniosą koszty jego wdrożenia, które następnie przerzucą na konsumentów. Co właściwie nie działało w dotychczasowym sposobie odbioru butelek prosto z właściwych przydomowych pojemników, że wracamy do rozwiązań z PRL-u? Nie wiadomo. Być może to krótkowzroczność albo sentyment za „starymi dobrymi czasami” dzieciństwa decydentów, a być może po prostu skuteczny lobbing.

Jakby tego było mało, czeka nas także wdrożenie Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP) za opakowania. Najprościej rzecz ujmując, to producenci zamiast samorządów mają ponosić koszty przetwarzania odpadów, które ci sami produkują. Najczęściej będą to różnego rodzaju opakowania. W grę wchodzą także inne obowiązki. Przykładem może być osiąganie określonych celów przetwarzalności produkowanych opakowań oraz wytwarzania ich w taki sposób, by konsument mógł je ponownie wykorzystać.

Muszę przyznać, że jeden element ROP bardzo mi się podoba. Producenci będą musieli informować na opakowaniu, w jaki sposób należy poddać je selektywnej zbiórce odpadów. Innymi słowy: do którego śmietnika powinniśmy wyrzucić dany produkt. W grę wchodzi także bardziej rozbudowany system kontroli odpadów, co również wydaje się zmianą na lepsze.

Zmiany w recyklingu nie mogą polegać na wprowadzaniu nowych obowiązków i drenowaniu kieszeni obywateli

Ponownie: te pomysły same w sobie nie są niczym złym. Należy jednak zwrócić uwagę na kwestię przerzucania kosztów na producentów. Z punktu widzenia zasad ochrony środowiska to słuszne rozwiązanie. Płacić powinien ten podmiot, który wprowadza jakąś formę zanieczyszczenia. W tym wypadku będą to śmieci.

Oczywiście producenci koszt przerzucą na konsumentów, co tym razem ma pewne uzasadnienie. Teoretycznie jeśli nie chcemy płacić więcej, to możemy nie kupować produktów z kłopotliwym opakowaniem, albo wybrać bardziej ekologiczne rozwiązanie. Problem w tym, że ledwo co wyszliśmy z kryzysu inflacyjnego, a wysokie ceny wraz z innymi patologiami z nami zostały.

Nie sposób także nie wspomnieć, że zmiany w recyklingu nie przynoszą pożądanych rezultatów. Z danych GUS wynika, że wynika, że w 2024 r. do odzysku przekazano zaledwie 47,6 proc. odpadów, w tym do recyklingu tylko 15,9 proc. Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie powątpiewa, czy zrealizujemy wyznaczony przez UE cel 55 proc. odzyskanych śmieci. Równocześnie formułuje zarzut nie tylko opieszałości w legislacji, ale także nieprawidłową organizację i niedostateczne finansowanie recyklingu po polsku.

Kolejnym problemem, łączącym zresztą wszystkie zmiany w recyklingu, jest brak jakiejkolwiek korekty opłat za wywóz śmieci. Jako konsumenci będziemy ponosić coraz wyższe koszty gospodarowania odpadami. Równocześnie jako mieszkańcy nie możemy liczyć na to, że nasze comiesięczne koszty spadną. Jakby tego było mało, kolejne reformy nakładają na nas coraz to nowe obowiązki.

Być może już wystarczy tych zmian? Na przykład z systemu kaucyjnego możemy spokojnie zrezygnować. Rozwiązania wynikające z przepisów unijnych powinny zaś być połączone z wymuszeniem obniżek kosztów ponoszonych przez gospodarstwa domowe.