Właścicieli psów udało się już jako tako nauczyć, że sprzątanie po własnym zwierzaku jest obowiązkiem. Rzecz w tym, że nikt nie zajął się dziećmi, które radośnie oddają kał w miejscach publicznych.
Na stronie internetowej Gliwice – Nasze Miasto pojawił się bardzo ciekawy apel w artykule. Porusza on problem dziecięcych odchodów, które nieraz zalegają przy placach zabaw, w parkach, na trawnikach. Skoro sprzątamy po psach, to czy nie powinniśmy robić tego samego po własnych dzieciach? Ludzkie wydzieliny są nie mniej okropne od tych zwierzęcych, w dodatku znajduje się w nich cały przekrój takich bakterii, na widok których Sanepid złapałby się za głowę. Jest to więc nie tylko niegrzeczne, ale również niezwykle egoistyczne zachowanie, niesprzątanie kupy po własnym dziecku („no bo przecież się rozłoży, przykryję mokrą chusteczką, też brudną”). Zwłaszcza, że jedne załatwiają się w krzakach, a drugie zaraz biegną tam bawić się w chowanego.
Wszystko zaczęło się od tego, że fanpage Żoliborz Moje Miasto wrzucił apel o następującej treści:
Dzisiejszy temat może wydawać Wam się absurdalny, ale niestety takowy istnieje, szczególnie w parkach i wokół placów zabaw. Drodzy Rodzice, jestem w stanie zrozumieć potrzeby fizjologiczne Waszych Pociech i problem, że czasami nie ma toalet wokół placów zabaw, ale „Twoje Dziecko, Twoja kupa”
Tak samo jak po psach, sprzątajmy po swoich Dzieciach!
Sprzątanie kupy po dzieciach
O ile właścicieli psów dało się jakoś przekonać do tego, żeby sprzątali po swoich milusińskich, z rodzicami jest nieco trudniej. Brak toalet przy placach zabaw sprawia, że czują się uprawnieni do tego, by pozwolić dziecku defekować wszędzie, gdzie sobie ono tego zażyczy. Na ich obronę trzeba powiedzieć, iż jest jasnym, że maluch nie będzie czekał, aż rodzic znajdzie w pobliżu ubikację i prędzej popuści w spodnie. Taki urok bycia dzieckiem.
Dużo gorszym problemem jest fakt, że dzieci swobodnie załatwiają się też na plażach, bo ich rodzicom nie chce się wysupłać paru złotych na toaletę. Kiedy powieje wiatr, piasek szybko przykryje dowody, a potem ktoś na to nadepnie. Gołą stopą.
O ile w przypadku niesprzątania po psach grożą kary, o tyle nikt nie uregulował, co robić w przypadku dziecka. A przydałoby się: może wtedy rodzice zaczęliby zabierać ze sobą w miejsce publiczne papierową torebkę. Uniknęlibyśmy wtedy wszyscy nieprzyjemnych niespodzianek zalegających na trawach i piaskach, które rekreacyjnie przemierzamy w wolnym czasie. I zapach zrobiłby się jakby przyjemniejszy.
Może czas ludzi jakoś uświadomić?