ZTE to jedna z czołowych firm z Chin, zajmujących się dostarczaniem szeroko pojętych usług telekomunikacyjnych. Tyle wersja oficjalna. – ZTE to firma założona przez chiński wywiad wojskowy, po to, by lepiej szpiegować obce państwa – to wersja mniej oficjalna, ale prawdziwa – donoszą australijskie media.
Chińskie firmy telekomunikacyjne radzą sobie coraz lepiej na rynku i depczą po piętach takim renomowanym gigantom, jak Apple czy Samsung. Jakość zarówno telefonów z Chin, jak i zaawansowanych rozwiązań komunikacyjnych jest z roku na rok coraz lepsza, a ceny pozostają wciąż atrakcyjne. Ale czy firmom takim jak Huawei i ZTE naprawdę można ufać? Kilka miesięcy temu przed smartfonami z Kraju Środka ostrzegali szefowie amerykańskich służb wywiadowczych. Ale doniesienia „The Sydney Morning Herald” są dużo bardziej szokujące.
„ZTE szpieguje, po to powstała ta firma” Mocne oskarżenia z Australii
Według australijskiej gazety, ZTE bynajmniej nie jest zwykłą firmą. Jej zdaniem od początku stało za nią chińskie Ministerstwo ds. Kosmicznych. Celem ZTE była natomiast lepsza infiltracja celów zagranicznych. Nie musi to jednak oznaczać, że każdy telefon czy każde urządzenie od ZTE to szpiegowski nadajnik.
Zdaniem „The Sunday Morning Herald, chodzić mogło bardziej o klasyczny espionage. Gazeta powołuje się w swoim tekście na dokumenty, które zostały złożone w Dallas w USA, a dotyczą jednej ze spraw przeciwko ZTE.
– Chińskie Ministerstwo ds. Kosmicznych” stworzyło tę firmę, aby móc łatwiej wysyłać za granicę swoich agentów. Mogli oni mieć rozmaite „przykrywki” – na przykład naukowca czy biznesmena. Ale tak naprawdę chodziło o gromadzenie danych wywiadowczych – ma wynikać z tych dokumentów.
Z akt ma wynikać też, że ZTE bardzo chętnie korumpuje urzędników. Tak miało być na przykład w Liberii, gdzie firma ZTE walczyła o intratne kontrakty. Urzędnicy, jeśli działali na korzyść Chińczyków, mogli dostać nawet 5 proc. wartości takiego kontraktu.
Co na to ZTE? Zaskoczenia nie będzie – wszystkiemu zaprzecza. Chyba jednak oskarżenia nie są tak zupełnie bezpodstawne, bo okazuje się, że Norwedzy zabronili swojemu narodowemu funduszowi inwestowania w ZTE. Przyczyną miało być właśnie ryzyko korupcji.
Według gazety z Sydney, ZTE było oskarżane o korupcję w co najmniej 18 państwach.
ZTE szpieguje? Może powinniśmy być po prostu ostrożniejsi z Chinami?
W Polsce od jakiegoś czasu dominuje zachwyt Chinami. Uwielbiamy kupować na AliExpress, rzucamy się na chińskie telefony, uważamy, że „nowy Szlak Jedwabny” zmieni oblicze światowego biznesu. Czasem – całkiem poważnie – słyszy się, że ścisła współpraca z Chinami może być dla nas alternatywą wobec Unii.
Chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że kraj, który zdecydowanie nie jest demokratyczny, może mieć sporo trupów w szafie. Owszem, dynamiczny rozwój Chin robi wrażenie – i warto szukać tam szans. Ale lepiej to robić z chłodną głową. W kapitalizmie jednak powinien być mur pomiędzy tym co prywatne, a tym co państwowe. W Chinach po prostu tego nie ma i niezależnie od tego, czy doniesienia mediów są prawdziwe, czy nie, na pewno „czystego” biznesu w Kraju Środka jest mniej, niż nam się wydaje.