Raport Najwyższej Izby Kontroli był bardzo krytyczny dla uruchomionego w 2016 r. programu darmowej pomocy prawnej. Teraz rządzący postanowili się zreflektować i naprawić jego niedomagania. W nieco więcej pieniędzy i dużo więcej obowiązków dla prawników.
Darmowa pomoc prawna, mimo szlachetnych założeń, okazała się być niewypałem
Pierwotne założenia były oczywiście bardzo szczytne. Darmowa pomoc prawna miała być dostępna dla najuboższych i najsłabszych. Z programu skorzystać mogły przede wszystkim osoby, które nie skończyły 26 lat i seniorzy, którzy ukończyli 65 rok życia. Jego beneficjentami byli również posiadacze Karty Dużej Rodziny, osoby korzystające z pomocy społecznej, weterani i kombatanci, ofiary klęsk żywiołowych. Porad prawnych mieli udzielać adwokaci, radcy, doradcy podatkowi oraz absolwenci prawa z przynajmniej trzyletnim doświadczeniem w zawodzie.
Na papierze wyglądało to wszystko bardzo ładnie, w praktyce okazało się klapą. Zgodnie z ustaleniami NIK, darmowa pomoc prawna kosztowała podatników średnio 200 złotych. Zainteresowanie było raczej niewielkie. Świadomość tego, kto może skorzystać z programu, czy nawet tego, że taki program w ogóle funkcjonuje, była w społeczeństwie niewielka. Porad udzielono mało, były one generalnie krótkie a ich jakość mogła znacząco odbiegać od tego, czego oczekiwaliby pomysłodawcy. Już po paru miesiącach działania darmowej pomocy prawnej można było dostrzec pewne jej niedomagania.
W planach nieco więcej środków i dużo więcej pracy dla prawników
Posłowie oraz Ministerstwo Sprawiedliwości postanowili na tę krytykę odpowiedzieć daleko idącymi korektami w programie. Jak podaje portal Money.pl, posłowie bardzo szybko procedują ustawę mającą wprowadzić zakładane zmiany. Jeśli chodzi o jego finansowanie, to zmiany będą raczej kosmetyczne. Stawka na prowadzenie powiatowego punktu pomocy prawnej ma wzrosnąć z 5217 zł. do 5500 zł. Tym samym koszt całego programu wzrośnie o przeszło 5 milionów złotych do kwoty 100 914 000 zł. Ministerialne rozporządzenie przewiduje również utworzenie pięciu nowych takich punktów – w powiecie wrocławskim, pruszkowskim, wejherowskim, a także w Gdańsku oraz Rzeszowie.
O wiele większe zmiany dotyczą samego funkcjonowania programu. Darmowa pomoc prawna ma być od przyszłego roku dostępna dla wszystkich Polaków, niezależnie od wieku czy sytuacji życiowej. Wystarczy podpisane oświadczenie, że nie stać ich na prawnika. W przypadku osób niepełnosprawnych, bądź mających ograniczoną możliwość poruszania się, pomoc ma być świadczona również w ich domach. Poszerzony zostaje ponadto katalog spraw, które darmowa pomoc prawna ma obejmować. Znajdzie się w nim chociażby tworzenie pism procesowych w toczących się postępowaniach, prośby o ustanowienie pełnomocnika z urzędu czy nawet przeprowadzanie mediacji. Dodatkowo wzrośnie ilość godzin pracy punktów pomocy – z czterech do pięciu dziennie.
Darmowa pomoc prawna w nowej odsłonie nie budzi entuzjazmu środowisk prawniczych
Jak się łatwo domyślić, prawnicy takim rozwiązaniem zachwyceni, najdelikatniej mówiąc, nie są. Podstawowym argumentem jest to, że rządzący zamiast zwiększyć świadomość społeczeństwa odnośnie faktu istnienia programu, wolą rozszerzać darmową pomoc prawną kosztem tych, którzy mają ją świadczyć. Co więcej, uważają tak szeroki zakres osób mogących się o nią starać za swego rodzaju zagrożenie dla własnej działalności zarobkowej. Skoro bowiem jest darmowa pomoc prawna, to po co przepłacać? Pada nawet zarzut, że zmiany w ustawie o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej nie służą wcale ułatwienia społeczeństwu dostępu do choćby fachowej porady prawnej, ale przede wszystkim są obliczone na zdobycie taniego poklasku. Warto w tym momencie zauważyć, że był to przecież jeden ze sztandarowych projektów prezydenta Andrzeja Dudy z czasów kampanii prezydenckiej.
Czyżby więc chodziło o zwykłe zatarcie złego wrażenia? Faktem jest, że darmowa pomoc prawna nie może skutecznie funkcjonować bez uświadomienia społeczeństwa, że mogą się o nią w ogóle zwrócić. Jak już wspomniano, z tym od samego początku było bardzo kiepsko. Zgodnie z raportem ministerstwa sprawiedliwości z 2017 r., z programu skorzystało raptem 2-3% uprawnionych. Zdecydowana większość takich porad trwała mniej niż godzinę i sprowadzała się do poinformowania o aktualnym stanie prawnym w danej sprawie. Przeznaczenie bardzo małych środków na rozszerzenie projektu „darmowa pomoc prawna” oraz praktycznie nieistniejąca edukacja prawna każą powątpiewać, czy przyniesie to zakładane przez posłów i ministerstwo skutki.