Jest nowy protest porozumienia rezydentów OZZL. Rząd wprowadził ustawę, ale w ogóle jej z nimi nie skonsultował i tym razem – jak zapowiadają lekarze – protest nie wygaśnie ot tak.
Porozumienie Rezydentów OZZL powiadomiło parę godzin temu na Facebooku, że rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz minister zdrowia zerwali z nimi porozumienie. Dla nas, pacjentów, oznacza to pewne uniedogodnienia. Dla nas, jako obywateli, oznacza to jednak, że można władować mnóstwo pieniędzy w jacht czy PFN, ale nie znajdziemy ich dla młodych lekarzy.
Na facebookowej stronie Porozumienia przeczytać możemy, że złamano porozumienie w punkcie dotyczącym ustawy 6% – tej, która przeznaczała wzmiakowane procenty ze środków publicznych na służbę zdrowia. Jak pisało Porozumienie jeszcze wczoraj, ich poprawki do tej ustawy zostały odrzucone. A i kreatywna księgowość zrobiła swoje – ponad 200 mln złotych rozpłynęło się w formie pensji dla urzędników. Oczywiście – jeśli dajemy coś całej służbie zdrowia, bierzemy też pod uwagę NFZ. Aczkolwiek to nadal jest suma, którą można byłoby przeznaczyć na więcej.
Dodatkowo, Porozumienie pisze o tym, że w środkach pojawiły się dwa miliardy złotych, ale uszczuplono jednocześnie wydatki na leczenie i diagnostykę. Słowem, przynajmniej kolejki będą trochę mniejsze.
PiS, rzecz jasna, swoją subtelnością, zaskoczył wszystkich. Mógł naprawić błędy poprzedników i sprawić, że lekarze wybaczyliby mu walkę, jaką wypowiedział im minister Ziobro. Wszyscy byliby zadowoleni, w szczególności pacjenci, którzy – być może – dobiliby się wreszcie do specjalistów. Efekty widzimy gołym okiem.
Nowy protest lekarzy
Nowy protest lekarzy rezydentów może mieć miejsce z końcem lipca 2018 – tak wynika z komunikatów wysyłanych przez Porozumienie Rezydentów OZZL. Wtedy zbiorą się bowiem wszystkie organy lekarskie i ustanowią, co w takiej sytuacji robić dalej. Za swoją sprawę walczą oni już od 2007 (to wiadomość dla tych, którzy mają zamiar zapytać, gdzie byli, gdy PO rządziło) i do tej pory udało im się przeforsować dość niewiele.
Pamiętajmy, że od tych ludzi zależy nasza przyszłość. Odbierają nasze porody, leczą nasze przeziębienia, trwają przy nas, kiedy jesteśmy słabi i chorzy. Odprowadzają nas na łoże śmierci. Są młodzi, chcą pracować w Polsce, chcą, żeby Polska była dla nich krajem przyjaznym. Łatwo ich zwrócić przeciwko nam, wystarczy powiedzieć „a strażacy?” („a jacht?”). Ale tak naprawdę, jeśli uciekną poza granice kraju (a są tam naprawdę pożądani), to nie zostaniemy z niczym.
Nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądał nowy protest. Możemy tylko zgadywać, że my nie będziemy zadowoleni, bo rząd – klasycznie – sam się używi.