Czy picie mleka jest etyczne? Jak to z tymi krowami jest? Zabiera się im dzieci, doi aż do krwi, a my potem pijemy jogurt czy jemy ser i nie wiemy, jaki straszny proceder za tym stoi? To nie do końca tak wygląda.
Z pewnym frasunkiem obserwuję najnowszą kampanię stworzonej przez organizację od Vivy – Białe Kłamstwa. „Kupując nabiał, płacisz za okrucieństwo”. Na zdjęciu przedstawiony jest wychudzony cielaczek, który ledwie trzyma się na nogach. Podpis głosi „Mleko, które pijesz, przeznaczone było dla niego”.
Jestem zafrasowana, bowiem znam życie na wsi. Krowa zawsze była tu pewną świętością – prawie jak w hinduizmie (gdzie traktowana jest jako jedna z siedmiu matek człowieka) – i faktycznie jest eksploatowana na potęgę, ale nie w takim wymiarze, jaki przedstawiony został na obrazku.
Czy picie mleka jest etyczne?
Na wsi, żeby rolnik mógł się utrzymać, o krowę dbać musi. Każde zadraśnięcie, podwyższona temperatura, dziwne zachowanie jest natychmiast odnotowywane, a zwierzę przekazuje się w ręce weterynarza. Chociaż nie jest ona tak droga jak jeszcze trzydzieści lat temu, to nadal stanowi ogromną wartość. Gdyby jej zabrakło, to mleka nie ma. Tak, to prawda, że od czasu do czasu krowę trzeba zapłodnić, żeby laktacja została przedłużona (aczkolwiek kto kiedyś spróbował jakiegokolwiek nabiału od krowy, która dopiero urodziła, na pewno nie zapomni tego gorzkiego przeżycia). Ale cielak nie jest pozostawiony samemu sobie – to również kolejna sztuka bydła, do tego wartościowa dla rolnika. Karmi się go i pieści jeszcze bardziej, bo można go później sprzedać… albo zatrzymać.
Owszem, są rolnicy, którzy źle traktują krowy. Ale oni zwykle nie utrzymują się długo na rynku, bo jeśli ktoś pozwala swoim zwierzętom na umieranie. Nie o nich zresztą ten tekst.
Rzecz w tym, że krowa produkuje więcej mleka, niż tylko dla jednego cielaka. Według logiki z tego sloganu, krowi ród byłby skazany na wymarcie, bo nagle wydoiliśmy wszystko i niczego nie zostawiliśmy cielaczkom.
Ten biedny cielaczek, ta nieszczęsna wątroba
W przypadku cielaków, argumentacja zwykle sprowadza się do „ale zabiera się go od mamusi i on cierpi”. Otóż, wierzcie mi lub nie, cielak nie jest zabierany bezpośrednio po porodzie, dzieje się to nieco później – najpierw musi się bowiem napić tego cielnego mleka, nazywanego siarą (którego, jak już wspominałam, nie da się pić ani nic z niego zrobić). Następnie tego cielaka należy od krowy pilnie odłączyć i nie ma co sugerować się jego wyższymi uczuciami. Dlaczego? Bowiem młody cielaczek, odłączony zbyt późno od matki, ma podwyższony poziom stresu, a doliczmy jeszcze do tego jego odporność na poziomie jętki. Jeśli zwleka się z zabraniem cielaka, zwiększa się zwyczajnie szansa na to, że umrze. Proste.
Natomiast prawdą jest, że krowy w masowych zakładach muszą wyprodukować bardzo dużą ilość mleka – a to z kolei szkodzi ich wątrobom (krowa musi dać z siebie wydoić niemal litr tłuszczu, czyli trzydzieści litrów mleka 3%, natomiast przemiany tłuszczowe są szalenie szkodliwe). Po paru latach takie zwierzę trafia do ubojni, bo jego organizm zwyczajnie odmówił współpracy właśnie po długoletniej eksploatacji. I jeśli już robić kampanie, to właśnie o tym – bo czy picie mleka jest etyczne, ocenić musimy sami.